Dzisiaj coś z elementarza gotowania, więc zapraszam
wszystkich początkujących. Danie jest proste i robi się właściwie samo, tylko
zajmuje sporo czasu (chyba, że się ma szybkowar, na który od dawna namawia mnie
moja siostra i na pewno kiedyś wreszcie go sobie kupię). Więc, kiedy mamy do
dyspozycji ładny kawałek wołowiny, wolny dzień, ale brak chęci do pracy, to
poniższe danie nadaje się w sam raz.
Anka
Składniki:
- ok. ½ kg wołowiny pokrojonej w plastry
- 2 średnie cebule
- sól, pieprz
- słodka papryka (niekoniecznie)
- mąka
- smalec lub olej do smażenia
Sposób przygotowania:
Wołowina ma być pokrojona w plastry w poprzek włókien (i tak
zazwyczaj proszę, żeby mi pokroili w sklepie). Kładę na desce, przykrywam folią
spożywczą i rozbijam tłuczkiem na dość cienkie plastry.
Cebulę obieram, kroję w kostkę lub w półtalarki.
Na dużej patelni rozgrzewam smalec lub olej, krótko
podsmażam mięso z obydwu stron. Przekładam do garnka.
Na tym samym tłuszczu podsmażam cebulę aż zmięknie.
Przekładam cebulę do mięsa.
Ponownie stawiam patelnię na ogniu, podlewam wodą i
starannie mieszam, żeby wszystko co ewentualnie przywarło do dna patelni
przelać po chwili do garnka z mięsem i cebulą.
Garnek stawiam na ogniu. Zalewam niewielką ilością zimnej
wody tak, żeby przykryła mięso (lub prawie przykryła), doprawiam solą, pieprzem
oraz papryką i duszę pod przykryciem na wolnym ogniu. Ile? Jeszcze nigdy nie
zdarzyło mi się, żeby wystarczyła godzina, raczej dwie. Czas zależy głównie od
rodzaju wołowiny, a poza tym ja lubię mięciutkie mięso. Trzeba po prostu wziąć widelec i sprawdzić czy już jest
miękka. Więc próbuję i, jeśli trzeba, doprawiam.
Sos można zagęścić mąką, znam i stosuję dwie szkoły.
Pierwsza zakłada rozmieszanie 1-2 łyżeczek mąki w odrobinie zimnej wody i
stopniowe wlewanie do sosu. Trzeba przy tym cały czas mieszać, żeby nie zrobiły
się kluchy. Dobrze jest też do wody z mąką dodać najpierw trochę gorącego płynu
z garnka. Druga metoda polega na delikatnym oprószaniu mąką zawartości garnka
lub patelni, bez wcześniejszego mieszania z wodą. Ale też często w ogóle nie
zagęszczam.
A teraz jeszcze jedna uwaga: powyższa wersja zakłada
brudzenie patelni i garnka, ale ja zazwyczaj z lenistwa robię wszystko tylko na
patelni. Dwie minuty po tym, jak przewrócę mięso na drugą stronę, dorzucam
cebulę i smażę wszystko jeszcze chwilę razem, a potem zalewam zimną wodą,
doprawiam solą, pieprzem i papryką, przykrywam i duszę.
Podaję klasycznie: z kaszą lub ziemniakami i buraczkami albo
kiszonymi ogórkami. A resztki obowiązkowo wyjadam z chlebem.