Dzięki niezawodnej córce (dzieci zawsze chorują, gdy mamy najwięcej do zrobienia) siedzę zamknięta w domu. Wzięłam się więc za pieczenie i w całym mieszkaniu pachnie piernikiem.
Dzisiaj prezentuję zdjęcie zaledwie półproduktu, bo dopiero tuż przed świętami przełożę go powidłami śliwkowymi (lub czymś innym) i polukruję. Ale ponieważ córka zażądała degustacji jeszcze ciepłego ciasta, słusznie twierdząc, że takie jest najlepsze, to przynajmniej mogę pokazać jak wygląda w przekroju.
Chwilowo piernik jest jeszcze mięciutki, ale to się szybko skończy. Trzeba go zostawić przynajmniej na 4 dni, żeby dojrzał. Dlatego polecam Wam upieczenie go w najbliższy weekend. Część przygotowań do świąt będziecie już mieli za sobą.
Jeżeli macie własnoręcznie przygotowaną przyprawę do piernika, to oczywiście super, ale mi się nie chciało ucierać. Jeśli ktoś lubi, można wsypać więcej niż podane przeze mnie dwie łyżki, na przykład całą paczkę.
Przepis z „Poradnika Domowego”.
Składniki:
(na dwie keksówki)
- 50 dag mąki
- 2 łyżeczki sody
- 50 dag miodu
- 250 g cukru
- ok. ¾ szklanki wrzącej wody
- 200 g masła
- 2 łyżki przyprawy do pierników
- 4 jajka
- 100 g orzechów włoskich
- 1 łyżka skórki pomarańczowej (nie miałam)
Sposób przygotowania:
Mąkę przesiewam, mieszam z sodą.
Przygotowuję przyprawę do piernika i pokrojone w kostkę masło. Zagotowuję wodę w czajniku.
W rondelku z grubym dnem podgrzewam na wolnym ogniu miód z cukrem. Zagotowuję, zestawiam z ognia. Teraz ostrożnie i powoli wlewam do garnka wrzącą wodę – będzie się mocno pieniło. Dodaję masło i przyprawę do piernika, dokładnie mieszam na gładką masę. Przelewam do dużej miski i odstawiam do wystudzenia.
W tym czasie przygotowuję blaszki, tym razem wyłożyłam je papierem do pieczenia.
Myję jajka, oddzielam żółtka od białek. Grubo siekam orzechy włoskie.
Włączam piekarnik: górna i dolna grzałka, 180 stopni.
Gdy masa przestygnie dodaję do niej żółtka i miksuję na średnich lub wolnych obrotach. Potem cały czas mieszając dodaję stopniowo mąkę aż powstanie gładka masa. Dodaję orzechy włoskie i skórkę pomarańczową (której nie miałam), mieszam.
Ubijam pianę, dodaję do ciasta i delikatnie mieszam łopatką.
Przelewam masę do blaszek, najwyżej do ¾ wysokości, bo ciasto urośnie i wstawiam do nagrzanego piekarnika na około godzinę.
Wyjmuję pierniki i dokładnie studzę na kratce. Owijam w folię spożywczą i przechowuję w chłodnym miejscu. Potem przekroję, przełożę warstwą powideł i polukruję. Ale to dopiero za tydzień :)