Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia francuska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kuchnia francuska. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 kwietnia 2011

Kruchy placek z ziemniakami


Odwieczne pytanie: „co na obiad?”.

Córka zawsze odpowie, że spaghetti z sosem pomidorowym, a mężczyźni w moim domu rzadko mają sprecyzowane oczekiwania dotyczące posiłków. Chociaż nie, syn najbardziej chciałby czekoladę z galaretką. I żelki.

Ponieważ na takie menu nie wyrażam zgody, zostaję sama codziennym problemem dania obiadowego. Spaghetti jest zawsze kuszące, bo szybkie i mało pracochłonne, ale w kuchni nie lubię rutyny. Rosołek gotowany raz w tygodniu przez długie miesiące sprawił, że w ogóle go nie jadam. Nie tykam również naleśników z dżemem, a panierowanych kotletów też praktycznie nie smażę.
A zaręczam, że mnie nie jest łatwo zniechęcić do jedzenia.

Oczywiście od tej zasady są wyjątki, bo gdy mi ktoś podstawi jedzenie pod nos, to zawsze lepiej smakuje. I wtedy okazuje się, że domowy rosół jest po prostu przepyszny.

Ale ja jak zwykle błądzę z dala od tematu, tymczasem miało być o tym, że w poszukiwaniu obiadowej inspiracji przeglądam książki kulinarne, odrzucam dziesiątki interesujących pomysłów, a potem idę do sklepu, biorę co mi w ręce wpadnie i robię szybką mieszankę warzywną lub mięsno-warzywną. Zawsze się udaje i zawsze smakuje.

Czasem jednak biorę się za rzeczy, do których początkowo nie jestem przekonana.

Ziemniaki z ciastem? Pomysł zawsze wydawał mi się niezbyt trafiony, ale wreszcie się na niego skusiłam. Wszak kruche ciasto pasuje praktycznie do wszystkiego, więc dlaczego nie zrobić wersji ziemniaczanej. I cały czas mam w pamięci piękną tartę ziemniaczaną ze szparagami na francuskim cieście, którą widziałam u Jamiego Olivera – kiedyś ją wreszcie upiekę.

Dzisiejszy przepis jest prosty, bo nie wymaga wstępnej obróbki ziemniaków. To wersja dość podstawowa, którą naturalnie można wzbogacić, na pierwszy ogień pewnie wzięłabym parmezan albo boczek (albo jedno i drugie).
Chociaż same ziemniaki ze śmietaną i masłem też smakują pysznie. I prezentują się całkiem okazale, chociaż jak widać składników nie ma w tym daniu zbyt wiele i wcale nie są wyrafinowane.
A jednak warto się skusić.

Przepis z książki „Culina Mundi”, nieznacznie zmodyfikowany.

Anka


Składniki:

ciasto:
  • 300 g mąki pszennej (najlepiej z dodatkiem krupczatki)
  • duża szczypta soli
  • 200 g zimnego masła
  • 1 jajko
  • ewentualnie 2 łyżki zimnej wody
farsz:
  • 400 g ziemniaków
  • 20 g masła
  • sól, pieprz
  • gałka muszkatołowa
  • ok. 150 ml śmietanki 30%
  • 1 żółtko zmieszane z 1 łyżką mleka (do smarowania)

Sposób przygotowania:

Najpierw kruche ciasto.

Przesiewam mąkę, mieszam z solą, dodaję pokrojone w kostkę masło. Siekam na małe kawałeczki. Wbijam jajko i wlewam wodę, szybko zagniatam ciasto. Dzielę na dwie części, każdą owijam w folię i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Po godzinie rozwałkowuję na cienkie placki o średnicy około 20 centymetrów. Bardzo polecam rozwałkowywanie na folii spożywczej – nie trzeba wtedy podsypywać mąką, co przy takiej ilości masła byłoby pewnie konieczne.

Rozwałkowane placki wkładam znowu do lodówki, bo trochę się zdążyły rozgrzać.

Obieram i myję ziemniaki. Kroję na cienkie plasterki. Najlepiej użyć do tego celu tarki, plasterki muszą być naprawdę cieniutkie.

Na blasze układam jeden płat ciasta, kładę na to ziemniaki.

 
Posypuję ziemniaki solą, pieprzem i świeżo startą gałką muszkatołową. Rozkładam kawałeczki masła. Brzeg ciasta smaruję dookoła żółtkiem zmieszanym z mlekiem i wszystko przykrywam drugim płatem ciasta dokładnie zlepiając brzegi. U góry wycinam małą dziurkę i z papieru do pieczenia robię komin, przez który będzie uciekała para. Smaruję ciasto żółtkiem.

 
Wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na około 45 minut. Jeśli Wasz piekarnik mocno grzeje, to można trochę zmniejszyć temperaturę. Ważne, żeby ziemniaki były miękkie.

Wyjmuję ciasto i odstawiam na pięć minut. 

I teraz są dwie metody postępowania: wlewam przez kominek uprzednio podgrzaną śmietankę. Robię to powoli, z przerwami, żeby ziemniaki dobrze nasiąkły.
A jeśli ktoś się spieszy, można też wyciąć i zdjąć pokrywkę z górnej części ciasta i dopiero wtedy wlewać śmietankę.
 
Podaję ciepłe.

Smacznego!

czwartek, 3 lutego 2011

Tarta z kremem cytrynowym

Ten przepis był na Chochelkach od dawna, ale w wersji niedopieszczonej i bez zdjęcia. Dostałam go we Francji od Lucette, kucharki Madame. Mówię Wam, jak ta tarta smakowała w upalne popołudnie nad Atlantykiem!... Kwintesencja cytrynowego orzeźwienia :-)

Nie jestem zachwycona wysokim kobiercem piany na wierzchu – miałam w lodówce wolne białko, więc dorzuciłam do trzech wymaganych w przepisie (żeby się nie zmarnowało) i sami widzicie, jak wyszło. Ciasto wypiekło się idealnie, było złote i kruchuteńkie, krem był mięciutki i gładki, ale pianę można by sobie darować, albo dać jej połowę. A z reszty upiec bezy lub kokosanki.

Mam też wątpliwości, czy krem nie jest za słodki – co prawda z niesłodkim ciastem smakuje wybornie, ale sam w sobie zasłodził mnie w trakcie kosztowania.

Porcja na formę o średnicy 26 cm.


Dorota


Składniki: 

ciasto:
  • 200 g mąki
  • 100 g masła
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
  • łyżeczka cukru
  • zimna woda
  • sok i skórka z cytryny
krem:
  • 2 jajka
  • 2 żółtka
  • 150 g cukru
  • 80 g masła
  • szczypta soli
  • sok i skórka z cytryny
piana:
  • 3 białka
  • 60 g cukru
  • szczypta soli
Sposób przygotowania:

Dwie cytryny zanurzam we wrzątku na kilka minut, połówkę jednej odkładam, a z 1,5 owocu ścieram żółtą skórkę i wyciskam sok.

Ciasto: Mąkę mieszam z połową skórki z cytryny, solą i posiekanym masłem. Dodaję połowę soku z cytryny, 2-3 łyżki wody (w razie potrzeby) i szybko zagniatam ciasto. Rozwałkowuję je, wykładam na natłuszczoną formę do tarty i dziurkuję widelcem. Wkładam do lodówki na czas przygotowywania kremu.

Krem: Całe jajka i żółtka ubijam z solą i cukrem na puszysty krem. Dodaję miękkie masło – musi być NAPRAWDĘ! miękkie, żeby idealnie wtarło się w masę. Następnie wsypuję cytrynowe wiórki i wlewam po łyżeczce sok z cytryny. Mój krem podstępnie się zwarzył (względnie obiegł, jak mawia Mąż rodem z Podkarpacia), jednak wylany na ciasto i upieczony nie zdradził mnie przed gośćmi ;-)

Piekę ok. 40 minut w temp. 180 stopni (termoobieg + grzałka od dołu, bo mój piekarnik słabo wypieka od spodu).

Ubijam białka z solą, dodaję cukier.

Po upływie 40 minut wysuwam z piekarnika tartę, wykładam na nią pianę i wsuwam do pieca na ok. 15 minut – aż piania przyrumieni się.

Tarta najlepiej smakuje całkiem chłodna.

piątek, 12 listopada 2010

Crème brûlée

Wystarczyło raz spróbować.
Przebić łyżką kruchą skorupkę i dostać się do wnętrza.
A tam prawdziwa nagroda: kremowe i jedwabiste wnętrze.
Wkrótce jedyne co zostaje to wyraźny smak wanilii na języku.
I żal…

…że znowu tyle kalorii pożarłam ;)

Żartowałam, nigdy nie żałuję zjedzonego crème brûlée, chyba że byłoby niedobre. Co oczywiście przy wykonaniu go w domu jest trudne do osiągnięcia, bo deser jest całkiem prosty i przyjemny w wykonaniu. Tylko znowu będę musiała jutro bezy piec.

A dlaczego zrobiłam go dzisiaj?
Jako, że od lat nie trzymałam w rękach lutownicy, w sukurs przyszła mi niezawodna Ulubiona Sąsiadka i dostarczyła nową zabawkę. Nieduży i bardzo poręczny palnik okazał się wymarzonym prezentem urodzinowym. Co prawda muszę jeszcze popracować nad techniką napełniania go gazem (no dobra, nad sposobem użycia też), ale i tak karmelizowanie cukru na powierzchni crème brûlée sprawiło mi nielichą frajdę.
Po całym dniu spędzonym z kaszlącą i smarkającą diabelską dwójką należała mi się odrobina przyjemności.

Naturalnie jeśli nie macie takiej zabawki, nic nie stoi na przeszkodzie byście wstawili deser pod rozgrzany grill. Ponieważ dobrze, by wnętrze było zimne, kokilki z crème brûlée można obłożyć kostkami lodu i dopiero wtedy wstawić do piekarnika.

Przepisy czytałam i u Roux i u Pierre’a Herme, ale ostatecznie wzięłam większość od Nigelli.

Anka

Składniki:
  • 500 ml śmietanki 30% 
  • 6 żółtek
  • 2 czubate łyżki drobnego cukru
  • 1 laska wanilii
  • kilka łyżek cukru demerara (lub innego cukru, brązowy moim zdaniem daje lepszy efekt wizualny)

Sposób przygotowania:
(6 porcji – ramekiny o średnicy ok. 8 cm)

Śmietankę przelewam do rondelka. Laskę wanilii przekrawam na pół i czubkiem noża wydłubuję pestki, dodaję do śmietanki. Zagotowuję. Przecedzam przez bardzo gęste sitko (użyłam ściereczki bo nie chciałam by czarne kropki psuły mi efekt wizualny, ale nie jest to konieczne).

Żółtka krótko roztrzepuję z cukrem (użyłam trzepaczki balonowej).

Do żółtek dodaję stopniowo śmietankę cały czas mieszając. Przelewam masę do ramekinów i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 120 stopni. Czas pieczenia u mnie wyniósł bodajże około 40 minut. Trzeba wychwycić moment, gdy crème brûlée jest prawie całkiem ścięte, ale jeszcze minimalnie galaretowate na środku. Być może, jeśli Wasz piekarnik grzeje mocno, bezpieczniej będzie ustawić 100 stopni, bo i z taką temperaturą pieczenia można się spotkać.

Studzę i wstawiam na kilka godzin do lodówki.

Posypuję po wierchu warstwą cukru i karmelizuję palnikiem (lub wstawiam na chwilę pod rozgrzany grill). U mnie warstwa cukru była raczej cienka.

Smacznego!

czwartek, 23 września 2010

Tarta Tatin

Jeden z najpopularniejszych sposobów przygotowania tego deseru wymaga żeliwnej patelni, na której w karmelu smaży się jabłka, przykrywa kruchym ciastem i wstawia do piekarnika. Wszystko nie zajmuje zbyt wiele czasu, zwłaszcza jeśli w zamrażalniku nadal poniewiera się zapomniany kawałek kruchego ciasta.

Tak się jednak składa, że dotąd nie dorobiłam się patelni, którą można wstawić do piekarnika, więc postanowiłam przetestować inną metodę. Z pomocą przyszedł mi Jacques Pépin i zrobiłam nieco bardziej pracochłonną tartę, za to z pięknym wzrokiem jabłkowym.

Zdjęć z konsumpcji nie ma, bo ciasto zbyt szybko odeszło w niepamięć.

Jeśli zaś chodzi o historię powstania tarty Tatin, do zapraszam do przeczytania fragmentu wspaniałej książki pani Hanny Szymanderskiej „Dania z anegdotą”.

„A zaczęło się pod koniec XIX wieku, kiedy ot w tej małej miejscowości nad Loarą dwie siostry Tatin – Stefania i Karolina – prowadziły rodzinny zajazd z hotelikiem i restauracją. Słynna tarta ich imienia, jak wiele znanych potraw w światowej kuchni, powstała przypadkowo, Karolina, młodsza i ładniejsza z sióstr, przyjmowała gości, Stefania, niezwykle pracowita, ale mniej bystra, zajmowała się kuchnią. Jej wielką specjalnością był wlaśnie placek z jabłkami. Jak głosi legenda, w pełni sezonu łowieckiego, hotelik zapełniał się polującymi mężczyznami i Karolina była w swoim żywiole. Niezwykle zapracowana Stefania zazdrościła siostrze powodzenia i to podobno było przyczyną całej katastrofy – pewnego dnia wstawiła do nagrzanego pieca jabłkowy placek, zapominając jednak o dodaniu… ciasta. Kiedy sobie o tym przypomniała, jabłka ładnie się już przypiekły; niewiele myśląc, przykryła je więc przygotowanym wcześniej ciastem i ponownie wstawiła do piekarnika. Następnie upieczony placek przewróciła „do góry nogami” i okazało się, że goście wprost oniemieli z zachwytu. I tak ciasto weszło do rodziny słynnych deserów pod nazwą tarta Tatin.”

Aha, proporcje na kruche ciasto są zdecydowanie zawyżone, wystarczy na dwie takie tarty. Ale moim zdaniem zagniatanie takiej małej ilości po prostu nie ma sensu. Lepiej schować resztę do lodówki lub zamrażalki na później, albo od razu upiec jeszcze kilka babeczek.


Składniki:
(na formę o średnicy 20 cm)

ciasto:
200 g mąki
140 g masła
szczypta soli
1 łyżka cukru pudru
3-4 łyżki zimnej wody

1 żółtko roztrzepane z 2 łyżkami mleka do posmarowania

karmel:
80 g drobnego cukru
¼ szklanki wody

jabłka:
5-6 jabłek
2-3 łyżki masła
1/3 szklanki drobnego cukru
skórka otarta z jednej cytryny

do podania:
bita śmietana, lody waniliowe, prażone płatki migdałów, dżem morelowy

Sposób przygotowania:

Zaczynamy jak zwykle od ciasta. Samo przygotowanie zajmuje chwilę, ale kruche ciasto musi poleżeć przynajmniej godzinę w lodówce.

Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem i solą. Dodaję pokrojone w kostkę masło.
Masło powinno być naprawdę zimne.
Końcami palców rozcieram masło na małe kawałeczki obtoczone mąką. Niektórzy siekają nożem, co ma ten plus, że nie ogrzewa się składników dłońmi. Robot kuchenny też się oczywiście nadaje do tej pracy.


Sprawa temperatury masła jest o tyle istotna, że kruche ciasto jest rzeczywiście kruche, gdy zawiera odpowiednio dużo tłuszczu. Jeśli tłuszcz się zbytnio roztopi, to trzeba będzie dosypywać mąki i proporcje wyraźnie się zmienią, a ciasto straci na smaku.

Dolewam wody i szybko zagniatam ciasto. Owijam folią i wkładam na godzinę do lodówki.

Teraz karmel. Do rondelka z grubym dnem (albo na patelnię) wsypuję cukier i wlewam wodę. Stawiam na średnim ogniu i gotuję. Jak długo? Aż płyn zacznie zmieniać kolor na brązowy i zgęstnieje.
Podczas gotowania cukier ma tendencję do osiadania na ściankach naczynia. Przygotowuję więc miseczkę z zimną wodą i pędzelek i mokrym pędzelkiem obmywam boki rondelka.
Gotowy karmel wylewam na dno przygotowanego naczynia do pieczenia. Użyłam żaroodpornego naczynia o średnicy około dwudziestu centymetrów. Dobre będą też ceramiczne formy do tarty, albo w ogóle formy z pełnym dnem.
Karmel ma równomiernie pokryć dno i boki formy. Trzeba to robić szybko zanim karmel zastygnie.
Karmel widoczny na fotografii jest jeszcze bardzo jasny. Im ciemniejszy – tym wyraźniejszy i mocniejszy ma smak.


Teraz jabłka. Dobre będą te, które nie tracą kształtu podczas obróbki cieplnej czyli na przykład szara reneta. Jabłka myję, obieram, wycinam gniazda nasienne i kroję na plastry. 


Dokładnie szoruję cytrynę i sparzam. Osuszam i ścieram na drobnej tarce skórkę. Uważam, żeby ścierać tylko żółtą część, bo biała błonka ma gorzki smak.


W garnku z grubym dnem lub na patelni rozpuszczam masło. Wrzucam jabłka, dodaję skórkę z cytryny i cukier. Gotuję 5-8 minut delikatnie mieszając, żeby jabłka zachowały swój kształt. Rozkładam jabłka na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, żeby ostygły.

W formie wylanej karmelem układam jabłka.


Wyjmuję ciasto z lodówki na stolnicy podsypanej mąką rozwałkowuję na cienki placek. 


Przykrywam jabłka ciastem, smaruję je żółtkiem roztrzepanym z mlekiem i nakłuwam widelcem lub czubkiem noża.


Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 40 minut.

Wyjmuję ciasto z piekarnika i odstawiam na około pięć minut. Przykrywam talerzem, na którym umieszczę tartę i szybkim, pewnym ruchem odwracam do góry nogami.
Czas jest tu bardzo ważny, jeśli postoi zbyt krótko – rozpadnie się przy wyjmowaniu z formy, jeśli zbyt długo – jabłka przywrą do dna formy. Ten drugi przypadek jest jednak chyba nieco bezpieczniejszy, bo kawałki jabłek można delikatnie odkleić i na nowo ułożyć na górze tarty.


Tarta Tatin jest najsmaczniejsza na ciepło, podana z lodami lub bitą śmietaną. Wierzch tarty można posmarować dżemem morelowym (uprzednio należy go lekko podgrzać) i posypać uprażonymi płatkami migdałów.


środa, 25 sierpnia 2010

Tarta z pomidorami

Dzisiejszy przepis pochodzi ze wspaniałej książki Georgeanne Brennan „Świnia w Prowansji”. Autorka opisuje swoje doświadczenia po tym, jak porzuciła słoneczną Kalifornię, by wraz z mężem i malutką córką przenieść się do Francji. Osiadła w Prowansji, kupiła tam dom z kawałkiem ziemi i zajęła się wyrobem koziego sera.

Podtytuł książki brzmi „Dobre jedzenie i proste przyjemności w południowej Francji”, bowiem jest to opowieść o życiu w zgodzie z naturą i szacunku do przyrody, o tym skąd bierze się nasze jedzenie i ile może nam dawać przyjemności.

Polecam oczywiście przeczytanie, ale przecież Chochelki to nie blog z recenzjami, tylko kulinarny, więc już przechodzę do rzeczy. W książce przepisów nie ma zbyt wiele, ale za to te które są od razu zmuszają człowieka do wstania z fotela i ruszenia w stronę do kuchni. Poniższa tarta z pomidorami jest tego doskonałym przykładem. Pomysł, by posmarować ciasto cienką warstwą musztardy jest fantastyczny i zachęcam byście koniecznie to wypróbowali. Wszystkie smaki cudownie ze sobą współgrają, a pomidory o tej porze roku są najlepsze. Można naturalnie użyć połówek przekrojonych pomidorków koktajlowych ułożonych skórką do dołu, myślę, że tarta może być jeszcze smaczniejsza. 


Anka 



Składniki:

ciasto:
220 g mąki
szczypta soli
120 g masła
1 jajko

farsz:
3-4 średnie pomidory
1 łyżka musztardy Dijon
garść świeżo oberwanych listków tymianku
około 3 łyżek oliwy
sól, pieprz
10 dag startego cheddara

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Kruchy spód jak zwykle możecie przyrządzić na swój sposób. Tym razem wzięłam całe jajko, ale oczywiście jeśli używa się samych żółtek, ciasto będzie bardziej kruche. W razie problemów z zagnieceniem można dodać odrobinę zimnej wody.

Przesiewam mąkę, dodaję sól. Zimne masło kroję w kostkę i siekam razem z mąką, a potem rozcieram czubkami palców na małe kawałki. Dodaję jajko, krótko zagniatam ciasto.
Zgodnie ze standardową procedurą należałoby je teraz owinąć folią i schować przynajmniej na godzinę do lodówki, a następnie rozwałkować i wyłożyć nim formę. Ja jednak od razu wykleiłam formę ciastem, przykryłam folią i schowałam do lodówki. Fakt, że wtedy nieco trudniej osiągnąć idealnie równy brzeg ciasta, ale przecież nie robię tej tarty na wystawę.

Nagrzewam piekarnik do 200 stopni. Schłodzone ciasto wykładam papierem do pieczenia i wysypuję ryż, który obciąży ciasto i zapobiegnie puchnięciu. Zamiast ryżu można użyć na przykład fasoli lub specjalnych ceramicznych kulek (które wątpię bym kiedykolwiek sobie kupiła).
Wstawiam ciasto do piekarnika na około 10 minut. Zdejmuję papier z obciążeniem i podpiekam jeszcze 5 minut.

Podpieczone ciasto smaruję cienką warstwą musztardy Dijon, najlepiej zrobić to pędzelkiem. Na to układam pokrojone w plastry pomidory, jeden przy drugim. Posypuję pomidory solą i pieprzem, skrapiam oliwą i posypuję listkami tymianku. Na wierzch kładę warstwę startego sera. W oryginale użyto sera gruyere, ale cheddar też świetnie się nadaje.

Wstawiam tartę z powrotem do piekarnika i piekę około 25 minut.

wtorek, 22 czerwca 2010

Tapenada

Przeczytałam gdzieś ostatnio, że Francuzi są jednym z najmniej otyłych społeczeństw. To doprawdy dziwne. Przy takich tradycjach piekarniczych?! Przecież pierwszy lepszy artykuł na temat odchudzania jasno powie, że białe pieczywo to śmierć! Jak ludzie, którzy dwa razy dziennie zaopatrują się w bagietki mogą być szczupli? ;)

A nie tak dawno wdałyśmy się w telefoniczne rozważania z Chudą na temat bardzo zacnych bułeczek z jednym z marketów…

Więc do tychże półbagietek, bagietek czy też na przykład ciabatty bardzo polecam przewspaniałą pastę oliwkową rodem z Prowansji, której nazwa (tapenady, nie Prowansji) pochodzi zresztą od słowa oznaczającego kapary.

Opieczcie kromki pieczywa dowolną metodą, przetrzyjcie rozciętym ząbkiem czosnku, skropcie oliwą i nałóżcie tapenadę.
Pyszne!


Anka


Składniki:

ok. 1,5 szklanki czarnych oliwek, wypestkowanych
1 ząbek czosnku
3-4 filety anchois
1 łyżka kaparów
kilka łyżek oliwy
1-2 łyżeczki soku z cytryny
pieprz

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Kapary i oliwki dokładnie osączam z zalewy.

Wszystkie składniki miksuję, przy czym oliwę dodaję na końcu.

Jeśli anchois są zbyt słone, można je opłukać w wodzie. Można też zupełnie z nich zrezygnować i po prostu dodać sól.

Taptenadę można przechowywać w lodówce przez ładnych kilka dni, a nawet tygodni, ale dobrze jest zalać ją wtedy oliwą.

Na zdjęciu, jak to zwykle u mnie bywa, jest raczej za mało oliwy. Powiedzmy, że starałam się ograniczać spożywane tłuszcze ;)

niedziela, 21 marca 2010

Jajka pieczone w kokilkach

O wydmuszkach, ich zdobieniu i nadziewaniu na drewniane patyczki w celu zrobienia stroika wielkanocnego przypomniałam sobie przy okazji rozbijania jajek o blat (podobno lepiej jest rozbijać jajka o płaskie powierzchnie, bo nie przenosi się bakterii ze skorupki do środka). Gdy myślę o pracach ręcznych, w których musieli pomagać mi rodzice, zaczynam poważnie się obawiać momentu, gdy moje dzieci pójdą do szkoły.

Czy Wy też musieliście w zamierzchłych czasach młodości przynosić do szkoły wydmuszki? (zwracam się tu do starszej młodzieży, która już zapomniała jak to jest mieć dwójkę z przodu liczby oznaczającej wiek) Nie wiem kto wpadł na ten fantastyczny pomysł, że dziecko wczesnopodstawówkowe najpierw przez maleńki otworek wydmucha zawartość jajka ze skorupki, a potem tę skorupkę w stanie nienaruszonym przyniesie do szkoły.

Chociaż to jeszcze nic, bo przy pomocy pełnych poświęcenia rodziców i skomplikowanego systemu pakowania jakoś udawało mi się to trudne zadanie, ale potem następowało najgorsze - trzeba je było ozdobić.

Dla osoby tak dalece nieutalentowanej plastycznie i manualnie jak ja było to coś porównywalnego do prac w kamieniołomach, przy czym te ostatnie pewnie szły by mi lepiej, bo na brak krzepy nigdy nie narzekałam.

Jaka to ulga, że na razie skorupki spokojnie wyrzucam.

A pieczone jajka? Jak to jajka: smaczne, proste i szybkie – w sam raz na weekendowe śniadanie.



Składniki:
(na 6 ramekinów o średnicy około 8 cm)

6 jajek
6 łyżek słodkiej śmietanki
masło do smarowania foremek
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Piekarnik rozgrzewam do 180 stopni. Gotuję wodę w czajniku.

Ramekiny smaruję masłem, obsypuję solą i świeżo zmielonym pieprzem. Do każdego delikatnie wybijam jajko i wlewam na wierzch łyżkę śmietanki, uważam przy tym, żeby nie przykryła żółtka (to wskazówka Roux, bo widziałam innego świetnego kucharza, który dokładnie polewał żółtka). Ramekiny wstawiam do większej formy i wlewam do niej gorącą wodę mniej więcej do połowy wysokości miseczek.
Wstawiam do piekarnika na 10-12 minut.

Receptura opisana powyżej może być jedynie punktem wyjścia do czegoś bardziej skomplikowanego. Ramekiny można na przykład wysypać pokruszonymi orzechami włoskimi. Na dno każdej miseczki przyda się też jakiś pyszny dodatek: starty ser, wędzony łosoś, szynka albo jakieś warzywa.

Najlepsze z grzankami.

środa, 3 marca 2010

Royale banane, czyli tarta z bananami w czekoladowym musie

Przepis przywiozłam z Francji, był na opakowaniu gotowego ciasta kruchego firmy Marie. Od dawna ostrzyłam sobie na nią zęby, onegdaj nawet kupiłam wszystkie składniki, ale zabierałam się do niej jak żaba do jeża, a jej potencjalne elementy przechodziły w niebyt: śmietankę wypiłam z kawą już ze dwa tygodnie temu, a po czekoladzie i bananach nie zostały nawet okruszki. Ale w końcu zawzięłam się, zrobiłam zakupy i upiekłam.

I oto jest. Mówię Wam, poezja smaku! Czekoladowy mus z bananami, na wierzchu przyrumienione płatki migdałów, a na spodzie kruche ciasto. Właśnie zajadam, delektując się i sypiąc okruszkami po klawiaturze.

Marie radzi podawać Royale banane w towarzystwie sorbetu pomarańczowego. Godne zapamiętania!

Składniki:
(na formę o średnicy 26 cm)

ciasto:
200 g mąki
100 g masła
1 żółtko
szczypta soli
łyżeczka cukru
zimna woda

nadzienie:
3 banany
120 ml słodkiej śmietanki (dalam 18%)
120 g gorzkiej czekolady
16 g masła
20 g migdałów w płatkach

Sposób przygotowania:

Składniki na ciasto siekam w misce łopatką, szybko zarabiam z dodatkiem wody. Robię kulę, rozwałkowuję na okrągły placek.

Wykładam ciasto na formę wysmarowaną masłem i oprószoną mąką. Lekko dociskam boki, całość nakłuwam widelcem. Wkładam je do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekę ok. 15 minut, aż będzie delikatnie złote.

W rondelku na małym ogniu rozpuszczam masło, wlewam śmietankę i podgrzewam. Dokładam czekoladę w kawałkach, rozpuszczam ją lekko, zdejmuję rondelek z ognia i dokładnie, cierpliwie mieszam, aż masa będzie gładka i błyszcząca.

Wylewam ją na podpieczone ciasto, układam banany pokrojone w plasterki i wkładam do pieca na 25 minut. Po upływie tego czasu posypuję po wierzchu migdałami i piekę jeszcze 10 minut, aż migdały się przyrumienią.

niedziela, 15 listopada 2009

Tarta z dynią i cynamonem

Biję się w piersi: dyni nie doceniałam przez całe lata. Kojarzyła mi się z głównie z “dynianką”, jadaną u babci zupą pamiętającą czasy dzieciństwa mojej mamy. Z obrzydzeniem na twarzy grzebałam łyżką w talerzu z rozcieńczoną mlekiem dyniową paćką o słodkawym smaku. Całkiem niedawno odkryłam zupełnie inna twarz tego warzywa. Na przykład taką, jak w przepisie Philippe'a Delacourcelle'a z książki “Kuchnia z bukietem przypraw”.

Składniki:

800 g dyni, obranej i bez pestek
1 cytryna
50 g posiekanych migdałów
1 łyżeczka cynamonu
2 jajka
1 żółtko
250 ml śmietanki 30%
100 g masła
225 g mąki
100 g cukru

Sposób przygotowania:

Miąższ dyni gotuję na parze do miękkości, odcedzam na durszlaku. Zostawiam do odsączenia na kilka godzin lub na całą noc.

Do dużej miski wsypuję mąkę, dodaję żółtko, szczyptę soli i pokrojone na kawałki masło. Siekam łopatką. Skórkę cytryny ścieram na tarce, wyciskam sok z owocu i dodaję do ciasta jedno i drugie. Łagodnie ugniatam ciasto, formując kulę. Zawijam w wilgotną ściereczkę i wkładam na 2 godz. do lodówki.

Nagrzewam piekarnik do 180 stopni. Ciasto rozwałkowuję i wykładam nim natłuszczoną formę o średnicy 26 cm. Wstawiam na 10 min. do lodówki. Po wyjęciu nakłuwam ciasto widelcem, wsuwam formę do gorącego piekarnika. Piekę 15 minut.

Miąższ dyni wkładam do naczynia miksera, dodaję śmietankę, całe jajka, cukier i cynamon. Miksuję 15 sekund i nakładam na podpieczone ciasto w formie. Posypuję posiekanymi migdałami. Ponownie wkładam do piekarnika, piekę 45 min. Podaję lekko ciepłe.

piątek, 13 listopada 2009

La quiche Lorraine

Klasyczne francuskie danie, które nauczyłam się przyrządzać na wakacjach we Francji. Porcja na formę o średnicy 26 cm.


Składniki:

ciasto:
250 g mąki
100 g masła
2 jajka
szczypta soli
zimna woda

nadzienie:
4 jajka
200 g szynki gotowanej
200 ml śmietany
100 ml mleka
100 g żółtego sera startego
pieprz, sól

Sposób przygotowania:

Siekam mąkę z miękkim masłem, jajkami i solą, dodaję wody, ile ciasto zabierze. Zarabiam gładkie ciasto, formuję kulę. Odkładam na 30 minut do lodówki.

Szynkę kroję w drobną kostkę. W misce lub rondelku mieszam trzepaczką śmietanę, mleko, jajka, dodaję sól i pieprz.

Rozwałkowuję ciasto na okrągły placek, wylepiam spód i boki blaszki. Całość nakłuwam widelcem. Ciasto wkładam do piekarnika rozgrzanego do temp. 180 stopni, piekę ok 20 minut na złoty kolor.

Na ciasto w formie wylewam masę śmietanowo-jajeczną, wrzucam szynkę, całość posypuję żółtym serem. Piekę w temp. 200 stopni ok. 30 minut, do zrumienienia.

Tarta z gruszkami

Moja popisowa tarta. Delikatny smak gruszek w połączeniu z migdałami uwiedzie każdego. Porcja na formę o średnicy 26 cm.


Składniki:

ciasto:
180 g mąki
80 g masła
1 jajko
szczypta soli
łyżeczka cukru
zimna woda (1-2 łyżki)

nadzienie:
4 duże twarde gruszki
100 g migdałów w płatkach
100 g masła
100 g cukru
1 żółtko
cukier waniliowy

Sposób przygotowania:

Składniki na ciasto siekam w misce łopatką, szybko zarabiam z dodatkiem wody. Można wyrobić ciasto robotem kuchennym. Rozwałkowuję na okrągły placek.

Wykładam ciasto na formę wysmarowaną masłem. Lekko dociskam boki, całość nakłuwam widelcem. Wkładam je do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekę ok. 25 minut, aż będzie złote.

Gruszki obieram ze skórki, wydrążam nasiona, kroję w ósemki. Rozkładam na podpieczonym cieście w blaszce.

Masło rozpuszczam w rondelku, dosypuję cukier i cukier waniliowy, dodaję żółtko. Wylewam masę na gruszki, posypuję migdałami.

Piekę 30-40 minut w temp. 180 stopni. Podaję, gdy lekko przestygnie.

Zupa cebulowa z grzankami

Aromatyczna zupa rodem z kuchni francuskiej. Dodatek wina nadaje jej charakteru. Jeśli ktoś woli zupę-krem, oczywiście można ją zmiksować.

Składniki:

1 kg cebuli
60 g masła
2 łyżeczki cukru
1,5 łyżki mąki
1 łyżeczka suszonego tymianku
1,5 l bulionu
1 szklanka białego wina wytrawnego
sól, pieprz
garść startego żółtego sera

Sposób przygotowania:

W rondlu rozpuszczam masło, dodaję cebulę i cukier. Smażę bez przykrycia na małym ogniu, aż cebula nabierze złocistego koloru.

Rumianą cebulę posypuję mąką, smażę przez chwilę, następnie zalewam bulionem, mieszam dokładnie. Dodaję tymianek, sól i pieprz do smaku.

Gotuję na małym ogniu. 5 minut przed końcem wlewam wino.

Na talerzach rozkładam wiórki serowe, wlewam zupę. Osobno podaję grzanki: pokrojoną w kostkę bułkę rumienię na maśle.

Tarta ze szpinakiem i serem fetą

Smaczna tarta na lekką przegryzkę. Lubię połączenie kruchego, chrupiącego ciasta z miękkim nadzieniem. Bardzo dobrze smakuje z lampką schłodzonego białego wina półwytrawnego. Porcja na formę o średnicy 26 cm.


Składniki:

ciasto:
200 g mąki
100 g masła
1 jajko
szczypta soli
zimna woda

nadzienie:
450 g mrożonego szpinaku
200 g sera feta
100 ml śmietany
50 g sera żółtego w wiórkach
4 jajka
1 łyżka masła
2 łyżki mleka
2 ząbki czosnku

Sposób przygotowania:

Do mąki wrzucam miękkie masło, siekam razem, dodaję jajko i sól, na końcu wlewam po łyżce wodę - nie za dużo, tylko tyle, ile ciasto zabierze. Zarabiam na gładko, zagniatam kulę. Wkładam na 30 minut do lodówki.

Blaszkę smaruję masłem i oprószam mąką. Rozwałkowuję ciasto, oblepiam spód i boki blaszki. Nakłuwam widelcem.

Szpinak rozmrażam, podduszam z łyżką masła i dwoma łyżkami mleka. Doprawiam czosnkiem i lekko solę (nie za dużo! ser feta jest bardzo słony). Studzę.

Śmietanę dokładnie mieszam z 3 jajkami, wlewam do szpinaku. Fetę kroję w kostkę i dorzucam do masy. Mieszam lekko – część sera się roztopi, część zostanie w kostkach.

Piekarnik rozgrzewam do 180 stopni. Blaszkę z ciastem wkładam do pieca na 25 minut, aż się lekko zarumieni. Wyjmuję, smaruję ciasto roztrzepanym jajkiem, piekę kolejne 7 minut.

Na podpieczony spód nakładam nadzienie, posypuję wiórkami żółtego sera, wstawiam do piekarnika na 30 minut. Wyjmuję, odstawiam na 5 minut i podaję.

czwartek, 12 listopada 2009

Zapiekanka na cieście ptysiowym z szynką

Smakowita potrawa z kuchni francuskiej, gdzie nosi dźwięczną nazwę "gourgere au jambom". Jej pierwotna wersja znajduje się w książce "Kuchnie świata" Judith Ferguson. Wbrew pozorom lekkości, które daje ciasto ptysiowe, jest bardzo konkretna ze względu na dodatek sera i szynkowo-pieczarkowe nadzienie.






Składniki:

(na 6 osób)

ciasto ptysiowe:
1 szklanka wody
1 szklanka mąki
100-120 g masła
4 jajka
100 g sera żółtego w wiórkach
1 łyżeczka przyprawy pięciu smaków

nadzienie czyli salpicon:
2 łyżki masła
2 łyżki mąki
200 ml bulionu
200 g pieczarek
150 g gotowanej szynki pokrojonej w paseczki
2 łyżeczki posiekanych świeżych ziół
sól i pieprz

do posypania:
2 łżyki startego sera żółtego wymieszanego z bułką tartą
1 łyżeczka przyprawy pięciu smaków

Sposób przygotowania:

Wodę z tłuszczem zagotowuję, mieszając wsypuję mąkę. Gdy ciasto stanie się szkliste, odstawiam, studzę, dodaję sól, pieprz, wsypuję łyżeczkę przyprawy pięciu smaków, wbijam po jednym jajku, mieszam dokładnie. Gotowa masa powinna być jednolita, błyszcząca i trzymać kształt, więc jeśli jajka są duże, nie trzeba wbijać wszystkich. Na końcu do ciasta dodaję starty ser i mieszam dokładnie.

Blaszkę (tę dużą, płaską z piekarnika) natłuszczam i wykładam na nią ciasto w sześciu równych porcjach. Łyżką zanurzoną w oleju formuję miseczki z ciasta, z wgłębieniem w środku.

Masło na salpicon rozpuszczam w rondelku, dodaję mąkę. Podsmażam przez 1-2 minuty na kolor bladosłomkowy. Stopniowo wlewam bulion, mieszając do uzyskania jednolitej konsystencji. Dodaję szczyptę soli i pieprzu oraz posiekane zioła. Dodaję do sosu pokrojone pieczarki i szynkę, odstawiam na bok.

Wgłębienia w cieście wypełniam nadzieniem, posypuję serem zmieszanym z bułką i oprószam przyprawą pięciu smaków. Wstawiam do piekarnika i zapiekam ok. 20 minut w temp. 200 stopni, aż ciasto wyrośnie i zarumieni się.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */