Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazylia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bazylia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 sierpnia 2012

Zupa krem z pomidorów


Mniej więcej rok temu, na wakacjach, szukaliśmy czegoś do jedzenia. Los i lokalni doradcy zaprowadzili nas do baru, w którym czas się zatrzymał. Gdy tylko zobaczyłam wypisany w charakterystyczny sposób jadłospis, wiedziałam co wybrać. Pomidorową, oczywiście!
Była dokładnie taka, jaką pamiętam ze stołówek: zabielana, z ryżem, której smaku nie da się odtworzyć w domu i który pamiętam do dziś.
Tego dnia jadłam był obiad sentymentalny, ale muszę przyznać, że moja ulubiona pomidorówka smakuje nieco inaczej.

Odkąd córka zaczęła głośno informować o swoich gustach kulinarnych, pomidorową gotuję znacznie częściej niż kiedyś i od dłuższego czasu powtarzam niemal do znudzenia (chociaż nigdy się nie nudzi!) jeden, banalny przepis. Powiem więcej, to praktycznie ta sama receptura co w przypadku mojego pomidorowego sosu do spaghetti, jednak jej zaletą jest fakt, że jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.  Sekret tkwi jak zawsze w składnikach: dobre pomidory (z radością używam tych w puszce, bo oszczędzają czas i tylko w sezonie, gdy pomidory naprawdę pachną pomidorami, chce mi się obierać i wyjmować pestki, a i to rzadko), świeża bazylia, czosnek i oczywiście domowy rosołek. Pomidorówkę, jak powszechnie wiadomo, robi się następnego dnia po ugotowaniu rosołu. Żelazna zasada kuchni polskiej ;)

Smacznego!
Anka


Składniki:
  • kilka suszonych pomidorków
  • 1-3 ząbki czosnku
  • garść świeżych liści bazylii
  • 2 puszki pomidorów bez skóry lub ok. 1 kg mięsistych pomidorów (obranych ze skóry i wypestkowanych)
  • 1 litr bulionu (lub mniej)
  • odrobina oliwy (może być ta od suszonych pomidorków)
  • sól, pieprz, cukier

Sposób przygotowania:

W garnku z grubym dnem rozgrzewam oliwę, wrzucam pokrojony na plasterki czosnek i suszone pomidorki. Nie bawię się w dokładne siekanie, bo potem i tak wszystko zmiksuję, czasami nie kroję w ogóle, czosnek tylko obowiązkowo miażdżę płaską stroną noża.

Smażę około minuty lub dwóch, pilnuję, by nie przypalić czosnku, dodaję bazylię. Potem dodaję pomidory, sól, pieprz i cukier (cukru co najmniej około łyżeczki, zależy od kwaśności pomidorów). Gotuję na wolnym ogniu kilka minut, dodaję bulion.

Wszystko gotuję jeszcze około 20 minut, dokładnie miksuję. Próbuję i doprawiam jeśli trzeba. I tu przyznaję, że miksuję razem z liśćmi bazylii, ale jeśli komuś zależy na ładniejszym wyglądzie (potem w zupie pływają ciemne pypcie), to może bazylię wyłowić z garnka. Osobiście jednak uważam, że zmiksowanie wszystkiego razem poprawia smak.

Podaję z makaronem, ryżem lub grzankami.

niedziela, 20 maja 2012

Sałatka ze szparagami i sosem bazyliowym


Jak to z sałatkami bywa, od razu przychodzi mi do głowy kilka wariacji, które zaraz pokrótce przedstawię.
Można ją bowiem równie dobrze polać zwykłym winegretem (albo takim z dodatkiem miodu), ale ja akurat miałam ostatnie fileciki sardeli w słoiczku i sporo bazylii na parapecie, więc spróbowałam nowego sosu.

Pierwotny plan zakładał obecność pomidorków koktajlowych i nadal będę się upierała, że nieźle tam pasują, ale niestety po otwarciu pudełka okazało się, że całe opakowanie nadaje się wyłącznie do kosza (nauczka, żeby nie robić wyjątków i zawsze, ale to zawsze, krytycznie oglądać warzywa w supermarketach, a nie chwytać co w ręce wpadnie, tylko dlatego, że człowiek się spieszy).

Poza tym bardzo polecam dodatek jaj na twardo – akurat nie miałam ochoty, a z jajkami wyjdzie coś w rodzaju letniego obiadu.

Anka

Składniki:
  • sałata, najlepiej mieszanka różnych lub na przykład sama rukola
  • pęczek białych szparagów (nie zużyłam całego)
  • kilka plastrów szynki długodojrzewającej
  • ewentualnie: pomidorki koktajlowe, jajka na twardo
sos:
  • duża garść świeżych liści bazylii
  • 3-4 fileciki anchois
  • ½ słoiczka jogurtu naturalnego
  • majonez (mniej więcej tyle samo co jogurtu lub mniej)

Sposób przygotowania:

Obieram szparagi zostawiając nieobrane główki, odłamuję zdrewniałe łodygi. Gotuję około 10 minut w osolonej i odrobinę ocukrzonej wodzie. Ponieważ nie mam specjalnego garnka do szparagów, a i tak będę je kroiła na kawałki, to główki szparagów odcinam i wrzucam je na kilka minut przed końcem. Najlepiej szparagi gotować na stojąco, związane w pęczek, tak żeby czubki gotowały się tylko na parze Odcedzam i kroję na kawałki.

Na patelni bez tłuszczu podsmażam plastry szynki aż zrobi się chrupka, odkładam na ręcznik papierowy, żeby odsączyć tłuszcz. Łamię szynkę na kawałeczki. Szynkę można też upiec w piekarniku, ale nie chce mi się rozgrzewać piekarnika dla kilku plasterków.

Bazylię miksuję w blenderze z anchois, dodaję jogurt i majonez, miksuję. Sos można zrobić z kwaśną śmietaną, można też zrezygnować z majonezu. Jeśli nie dodacie anchois, wsypcie trochę soli i ewentualnie pieprzu.

Na półmisku rozkładam sałatę, szparagi i szynkę (ewentualnie: pomidory i/lub jajka). Polewam sosem.

A szparagi, które zostały można zjeść polane ciepłym masłem. Lub masłem miętowym.

środa, 4 stycznia 2012

Spaghetti z sosem pomidorowym i tuńczykiem (łososiem)


Nie wiem kompletnie kiedy mi minęły ostatnie dwa tygodnie, bo aż tyle trwała moja przerwa w zamieszczaniu postów. Ale nie wracam z pustymi rękami i mam coś specjalnego dla wszystkich, którzy nie mogą się odnaleźć w poświątecznym kieracie: rewelacyjny obiad w pół godziny! Bez wysiłku, wystarczy kupić dwie puszki (pomidory i rybę) oraz dodać to co akurat macie w szafkach kuchennych i lodówkach. Bo jak zwykle nie jestem pryncypialna i jeśli nie macie świeżej bazylii, to możecie dodać natkę pietruszki, a kapary można w ogóle pominąć. Chociaż przyznaję, że mi ten obiad smakuje najbardziej, gdy zgromadzę wszystkie podane składniki.

Gdybyście jednak nie mieli akurat ani tuńczyka, ani czarnych oliwek, ani tym bardziej kaparów, to poprzestańcie na moim ulubionym sosie pomidorowym, który stanowi bazę tego posiłku. A świeżą bazylię zastąpcie suszonym oregano.

Trzeba sobie życie upraszczać.

Smacznego!

Anka


Składniki:

  • ½ kg spaghetti lub tagliatelle
  • 1-2 ząbki czosnku
  • kilka suszonych pomidorów
  • puszka pomidorów bez skóry
  • garść świeżych liści bazylii
  • puszka łososia lub tuńczyka w sosie własnym
  • 2 garści czarnych oliwek
  • 1-2 łyżki kaparów
  • ok. 50 g parmezanu
  • sól, pieprz
  • cukier
Sposób przygotowania:

Rozgrzewam oliwę z oliwek, wrzucam lekko zmiażdżone, obrane i pokrojone w plasterki ząbki czosnku oraz suszone pomidory pokrojone w paseczki, smażę 1-2 minuty uważając, żeby się nie przypaliły. Dodaję pomidory wraz z sosem. Doprawiam solą, pieprzem i cukrem. Dokładam kilka liści bazylii.

Gotuję na niewielkim ogniu przez około dwadzieścia minut. W tym czasie przygotowuję makaron według przepisu na opakowaniu.

Gdy makaron już się dogotowuje, szybko miksuję sos blenderem, doprawiam jeśli trzeba i wrzucam odsączonego i lekko rozdrobnionego łososia lub tuńczyka. Mieszam, czekam aż ryba się ogrzeje i zestawiam z ognia. Dodaję kapary oraz oliwki.

Gorący, odcedzony makaron nakładam na talerze, polewam sosem i posypuję parmezanem.
A jeszcze częściej wrzucam makaron do garnka z sosem i dokładnie mieszam.

wtorek, 26 lipca 2011

Bruschetta z pomidorami (i bakłażanem)

Wróciłam!

Zakończyłam (krótkie i nieodległe) wojaże urlopowe i już nikt nie podaje mi jedzenia pod nos. Inna sprawa, że dość chętnie wróciłam do własnej kuchni, bo przecież sezon pomidorowy w pełni. I cukiniowy, nektarynkowy, malinowy, borówkowy... Od razu się rozmarzyłam :)

(A tak przy okazji: nie cierpię, gdy w środku lata jedyne owoce jakie można znaleźć na stole to grejpfruty i pomarańcze.)

Uwielbiam pomidory i mam nadzieję, że tego lata uda mi się wrzucić kilka przepisów z pomidorami w roli głównej. Na początek coś prostego. Tylko najpierw dygresja (uwielbiam dygresje).

Otóż kiedyś patrzyłam na bruschetty z pomidorami w pięknych książkach kucharskich i zastanawiałam się o co właściwie chodzi. Chleb z dodatkiem pomidorów jadam przez pół roku z okładem prawie codziennie, więc dlaczego akurat ten przepis zasługuje na specjalne wyróżnienie? Wystarczyło jednak zrobić i sprawa stała się oczywista – odsączony pomidor pokrojony w kosteczkę ze świeżą bazylią oraz odrobiną przypraw smakuje po prostu obłędnie. Do tego dobry chleb i uczta gotowa.

Ale nie byłabym sobą, gdybym nie wprowadziła różnych modyfikacji: będzie więc ocet balsamiczny, bakłażan oraz wersja sałatkowa.

Do wyboru, do koloru – każdą wersję polecam jako idealną potrawę na lato. Może być w ramach obiadu.

Aha, wybaczcie brak dokładnych proporcji, ale trzy duże pomidory wystarczą na pokaźną miskę sałatki i wiele grzanek (myślę, że nawet 6-8 kromek chleba). Wszystko zależy od rozmiaru pomidorów i Waszych apetytów.

Anka


Składniki:
  • chleb na zakwasie lub ciabatta
  • 3 duże mięsiste pomidory
  • sól, pieprz
  • 1-2 łyżeczki octu balsamicznego (niekoniecznie)
  • szczodra garść świeżych liści bazylii
  • oliwa z oliwek
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 bakłażan

Sposób przygotowania:

wersja podstawowa:

Pomidory obieram ze skórki (sparzam gorącą wodą, odcedzam i zdejmuję skórkę lub po prostu obieram nożem). Kroję na ćwiartki lub ósemki, wyjmuję pestki. Kroję w kostkę i przekładam do miski. Dodaję sól, pieprz, posiekaną lub porwaną na kawałki bazylię i ocet balsamiczny (octu nie trzeba, ale ja lubię i to sporo).

Kromki chleba lub ciabaty opiekam w piekarniku (lub nawet w tosterze, jeśli robię wersję dla jednej osoby z jednym pomidorem). Nacieram przekrojonym ząbkiem czosnku, wykładam pomidory na chleb i polewam oliwą.

Chleb można posmarować oliwą przed opiekaniem lub polać oliwą zanim nałożycie pomidory, ale zazwyczaj mi się nie chce i polewam wszystko obficie na samym końcu.


wersja z bakłażanem:

Bakłażan kroję na plastry o grubości około 1 cm (u mnie zazwyczaj trochę mniej), posypuję z obydwu stron solą i odstawiam na kwadrans.

Krótko płuczę zimną wodą i dokładnie osuszam papierowym ręcznikiem (czasami nawet pomijam płukanie i tylko wycieram ręcznikiem, wtedy nie nasiąkają wodą). Smaruję oliwą i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 220 stopni pod górny grill, opiekam z dwóch stron, aż będą miękkie i lekko zbrązowieją.
Czasami smażę bakłażany na patelni, ale potwornie „piją” tłuszcz, więc wolę jednak opiekać, chociaż smażone są też pyszne.

Z pomidorami i chlebem postępuję tak, jak w wersji podstawowej.

Wykładam na grzanki bakłażan, na to pomidory, a na końcu polewam wszystko oliwą.

Dla zabawy można wyciąć z grzanek kółka wielkości plastrów bakłażana.


wersja sałatkowa (już bez zdjęcia):

Okrawam chleb ze skórki, kroję w kostkę. Wrzucam na blachę do pieczenia, lekko skrapiam oliwą i mieszam rękami, żeby obtczyć chleb w oliwie. Wstawiam do piekarnika (ostatnio włączam tylko górny grill na 200 stopni) i opiekam na złoty kolor. Warto przemieszać w trakcie pieczenia.

Przygotowuję pomidory i bakłażan jak opisane powyżej.

W misce mieszam pomidory, pokrojony w kostkę bakłażan i grzanki. Wszystko polewam oliwą i mieszam.

Smacznego!

wtorek, 5 lipca 2011

Sałatka z rukoli, pomidorków i parmezanu z orzeszkami piniowymi


Orzeszki piniowe – gdybym mogła, posypywałabym nimi chyba każdą sałatkę. Niestety, porażają ceną i kupuję je tylko na szczególne okazje, najchętniej w opakowaniach po 50 gramów. Więc jeśli już się zdecyduję na zakup orzeszków piniowych, staram się uważnie dobrać pozostałe składniki.
Na szczęście o tej porze roku znalezienie słodziutkich pomidorków koktajlowych nie stanowi problemu, parmezan zawsze jest wspaniały, a rukolę też udało mi się dostać niezgorszą. I w ten sposób miałam letnią kulinarną ucztę.

Sos jest dość intensywny w smaku, jeśli ktoś chce, można zrezygnować z bazylii. Chociaż przyznaję, że nie należy to do moich zwyczajów :)

Anka


Składniki:
  • rukola
  • 250 g pomidorków koktajlowych
  • 50 g parmezanu
  • 50 g orzeszków piniowych

sos:
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • 3 łyżki oliwy
  • 1 ząbek czosnku
  • garść liści bazylii
  • sól, pieprz

Sposób przygotowania:

W moździerzu ucieram czosnek z solą i pieprzem, dodaję bazylię, potem ocet i stopniowo wlewam oliwę.

Orzeszki pinii prażę na suchej patelni aż się zezłocą i zaczną intensywnie pachnieć.

Rukolę myję, suszę, układam na półmisku, dodaję przekrojone na pół pomidorki koktajlowe. Polewam sosem, delikatnie mieszam rękami. Na wierzch skrawam parmezan (używam noża do sera lub skrobaka do warzyw), posypuję orzeszkami piniowymi.

Smacznego!

wtorek, 3 maja 2011

Roladki z piersi kurczaka

Zimno.

Co prawda w Gdańsku przynajmniej nie pada śnieg, ale wieje. Zapewniam, że to wystarczy, żeby nie chciało się wychodzić z domu.

Organizm nadal domaga się czegoś konkretnego, najlepiej pieczonego mięsa.

Niemniej pora roku też ma swoje prawa, więc nie robiłam zimowych ciężkich mięsiw, lecz zachciało mi się czegoś lżejszego, przynajmniej z wyglądu.

Swoim zwyczajem nie bawiłam się w żadne małe roladki, ale zrobiłam dwie konkretne rolady, każda z połowy sporej piersi z kurczaka.

Przyznam się nieskromnie, że byłam zachwycona efektem :)
Bardzo polecam ten sposób przyrządzania mięsa. A gdyby Wam czegoś zabrakło w lodówce, to zmodyfikujcie nadzienie według potrzeb.

Anka


Składniki:
  • 1 duża pierś z kurczaka
  • ok. 15 dag boczku pokrojonego w cienkie plastry
  • 100 g pomidorków koktajlowych
  • 2 garści czarnych oliwek
  • ½ papryczki chili
  • 100 g mozzarelli
  • 50 g parmezanu
  • 1-2 ząbki czosnku
  • duża garść liści bazylii
  • sól, pieprz
  • oliwa

Sposób przygotowania:

Mięso oczyszczam z błon, wycinam kości. Każdą połowę piersi rozcinam i rozpłaszczam ręką by powstał jak największy płat. Stronę, na której niegdyś była skóra, obsypuję solą i pieprzem.

W moździerzu rozcieram czosnek z solą i pieprzem, dodaję bazylię i jakieś 2 łyżki oliwy, ucieram na papkę. Smaruję wewnętrzną stronę każdego płata mięsa. Na tym układam pokrojone na połówki pomidorki, pokrojone oliwki, drobno posiekaną chili (oczyściłam z błon i pestek, żeby rodzina łatwiej to przełknęła) i obydwa rodzaje serów utarte na tarce (mozzarella porwana na kawałeczki).
Zwijam roladki i spinam wykałaczkami.

Plastrami boczku owijam roladki. Boczek rozłożyłam uprzednio na płaskiej powierzchni tak, by jeden plaster trochę nachodził na drugi. Roladki wkładam do natłuszczonego naczynia żaroodpornego i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około pół godziny.

czwartek, 31 marca 2011

Calzone

Czasami w życiu pojawia się pragnienie, którego nie można zignorować.

Zdarza się, że to uczucie narasta dniami, miesiącami a nawet latami, ale wtedy sprawa rzadko dotyczy jedzenia.

Pewnego dnia pojawiła się we mnie nagła i niespodziewana potrzeba upieczenia calzone.

Nie wiem nawet dlaczego, ale pragnienie było tak silne, że natychmiast pobiegłam po drożdże, a następnie po sery i pomidorki. Wiedziałam co prawda, że pomidorki są bardzo dalekie od ideału, ale cóż było zrobić, skoro na obiad musiało być calzone i basta!
I to nie z pieczarkami, nie ze szpinakiem, ale najprostsze: pomidory, oliwki, bazylia i ser.

Wzięłam delikatną mozzarellę i parmezan dla zaostrzenia smaku. Naturalnie można pokombinować z innymi gatunkami serów, jeśli ktoś ma ochotę.

Wyszło po prostu super. Ciasto jest absolutnie genialne, trochę chlebowe, z delikatnym posmakiem oliwy. Cienkie, chrupiące z zewnątrz i delikatne w środku.
Bardzo polecam, również do pizzy, na pewno użyję go następnym razem przy jej pieczeniu. I być może nie będę wtedy dodawała mleka, a użyję samej wody.

Przepis na ciasto z książki „Kulinaria. Italia”, trochę zmodyfikowany.

Anka

Składniki:
(na dwa słusznych rozmiarów pierogi)

ciasto:

300 g mąki
½ łyżeczki soli
15 g świeżych drożdży
½ łyżeczki cukru
ok. 2/3 szklanki mleka zmieszanego pół na pół z wodą
2 łyżki oliwy
1 jajko do posmarowania

farsz:

250 g pomidorków koktajlowych
2 garści czarnych oliwek
2-3 duże łyżki posiekanych liści bazylii
sól, pieprz
100 g mozzarelli
100 g parmezanu

Sposób przygotowania:

Drożdże rozcieram z cukrem, dolewam 1-2 łyżki ciepłej wody i wsypuję łyżkę mąki, mieszam, odstawiam pod przykryciem w ciepłe miejsce na kwadrans aż drożdże zaczną pracować i rozczyn „ruszy”.

Mąkę przesiewam, mieszam z solą, robię w środku wgłębienie. Wlewam tam rozczyn, oliwę i wodę z mlekiem (może być sama woda). Wyrabiam gładkie ciasto, wkładam do miski wysmarowanej oliwą, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na co najmniej godzinę (aż podwoi objętość).

W tym czasie przygotowuję składniki nadzienia. Pomidorki koktajlowe przekrawam na pół, ścieram na grubej tarce mozzarellę (lub palcami rozrywam na małe kawałki) i na drobniejszej parmezan, siekam bazylię (dość grubo) i kroję oliwki na plasterki.

Wyrośnięte ciasto przebijam pięścią, chwilkę zagniatam i dzielę na dwa kawałki. Rozwałkowuję na płaskie okrągłe placki. Na połowie każdego placka rozkładam pomidorki, oliwki, posypuję solą, pieprzem i bazylią, a potem mozzarellą i parmezanem (sera być może trochę Wam zostanie). Składam na pół i dokładnie zlepiam brzegi.

Smaruję ciasto roztrzepanym jajkiem (lub samym żółtkiem lub żółtkiem z dodatkiem mleka) – zabieg niezbędny tylko dla otrzymania ładnego koloru.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 250 stopni na 12-15 minut.


niedziela, 6 lutego 2011

Pieczona sola z sosem bazyliowym i pomarańczami


Właściwie to jest pomysł na niebanalne podanie pieczonej ryby, a nie jakiś skomplikowany przepis. Znalazłam go w książce jednego z moich ulubionych kucharzy Gary’ego Rhodesa. On co prawda nie piekł soli, tylko strzępiel i to ze skórą, ale ja biorę co mam, a zazwyczaj mam mrożone filety. Pewnie dlatego, że mieszkam nad morzem.

Ten zielony jogurt w połączeniu z ciepłymi i słodkimi pomarańczami to prawdziwa rewelacja. Nie gotowałam ryżu, wystarczy świeże pieczywo, chociaż ja jadłam i bez tego dodatku. Przyda się za to sałata z winegretem.

Anka


Składniki:
  • 3 filety z soli (lub innej białej ryby morskiej)
  • sól, pieprz
  • oliwa i masło
  • garść liści bazylii
  • ½ szklanki jogurtu naturalnego
  • odrobina soku z cytryny
  • sól, pieprz
  • 2-3 pomarańcze
  • cukier demerara do posypania

Sposób przygotowania:

Płaskie naczynie żaroodporne smaruję masłem. Rybę opłukuję w zimnej wodzie, osuszam papierowym ręcznikiem, posypuję solą i pieprzem. Układam w naczyniu, skrapiam oliwą i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 15 minut.
Rybę można oczywiście usmażyć.

Bazylię i jogurt miksuję. Doprawiam sokiem z cytryny, solą i pieprzem.

Pomarańcze myję, obieram nożem ze skórki skrawając też białą błonkę. Dzielę na cząstki (tu link jak to zrobić, który już podawałam w przepisie na sałatkę). Pomarańcze układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub w naczyniu żaroodpornym, posypuję cukrem i wstawiam pod nagrzany grill (u mnie było 220 stopni) na jakieś 3 minuty.

Podaję rybę, sos jogurtowy i pomarańcze.

niedziela, 7 listopada 2010

Pieczona ryba w pomidorach


Powiadam Wam, że jestem zadeklarowaną miłośniczką pieczonej ryby. Jest delikatniejsza i zdrowsza od smażonej, a poza tym w domu brak charakterystycznego zapachu :) Same zalety!

Wersja w pomidorach to jedna z moich ulubionych. Zresztą nie tylko moja, bo przepis na tego typu rybkę można znaleźć w wielu miejscach. U mnie tym razem wersja bez papryki (cebula, czosnek, papryka i pomidory to jedno z warzywnych zestawień idealnych), ale gdybym ją miała, to na pewno też trafiłaby do garnka – danie byłoby jeszcze pyszniejsze.

Ta potrawa ma jeszcze ten plus, że cebulę i pomidory można przygotować dzień wcześniej. Zostanie tylko wstawić wszystko do piekarnika, jednocześnie ugotować ryż i ekspresowy obiad po powrocie z pracy gotowy.

Bardzo polecam.


Składniki:
  • 3-4 filety z białej ryby morskiej (zależy na ile osób jest posiłek)
  • 2-3 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1 puszka pomidorów bez skóry
  • sól, pieprz
  • ½-1 łyżeczka cukru (niekoniecznie)
  • duża garść posiekanych liści bazylii i/lub pietruszki
  • oliwa do smażenia

Sposób przygotowania:

Cebulę obieram, kroję na półtalarki, czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża, obieram i drobno siekam.

Na rozgrzanej oliwie (albo na innym tłuszczu) podsmażam cebulę. Posypuję solą i pieprzem. Smażę jakie 10-15 minut na średnim ogniu. Cebula ma być dość miękka, ale nie powinna zbrązowieć. Dodaję na minutę czosnek, potem dokładam pomidory, bazylię, jeszcze doprawiam solą i pieprzem i wszystko gotuję na małym ogniu około kwadransa. Próbuję, jeśli pomidory są zbyt kwaśne jak na mój gust, dodaję cukier (sypię ostrożnie, lepiej dodać mniej, niż przesłodzić).

Filety płuczę w zimnej wodzie, dokładnie osuszam papierowym ręcznikiem, posypuję solą i pieprzem.

Płaskie naczynie żaroodporne smaruję masłem, napełniam je cebulowo-pomidorowym sosem i na wierzchu układam filety. Skrapiam oliwą.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 20 minut.

Posypuję posiekaną natką pietruszki, ewentualnie skrapiam sokiem z cytryny i podaję z ryżem.

środa, 15 września 2010

Zupa z pieczonej papryki

Zupy z pieczonych warzyw zawsze są pyszne. Najczęściej przygotowuję je zimą, ale pieczona papryka to zupełnie inna sprawa. Pieczona papryka jest dobra na każdą porę roku, a jesienią jest wręcz obowiązkowa.

Ta zupa jest bardzo skromna, zależało mi na wyraźnym smaku papryki, więc dodatków nie ma zbyt wiele.
Chili sprawia, że zupa raczej nie nadaje się dla dzieci, zawsze jednak można ograniczyć jego ilość. Chociaż warto pamiętać, że zaczął się nowy sezon chorób , a nic tak nie udrażnia nosa jak porządna porcja chili (tak, tak, dzisiaj miałam obydwoje dzieci w domu, ale przynajmniej Jagoda nie ma już czterdziestu stopni, więc idzie ku lepszemu).

W razie czego wlejcie więcej śmietanki. Nabiał neutralizuje kapsaicynę, czyli substancję odpowiedzialną za ostry smak papryki. Albo zjedzcie na deser lody.

Na blasze zmieści się zdecydowanie więcej papryki, więc może dołóżcie jeszcze ze dwie sztuki. Można je potem zjeść z oliwą i przyprawami jako dodatek do mięs lub serów, na kanapce, albo bez dodatków, jeszcze ciepłe, podczas obierania – u mnie zazwyczaj tak to wygląda ;)



Składniki:

3 duże czerwone papryki
1 papryczka chili
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
¾ litra bulionu
100 ml śmietanki 12% (lub według uznania)
sól, pieprz
świeże liście bazylii

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Papryki myję, przekrawam na pół i pozbawiam gniazd nasiennych. Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia skórką do góry. Chili tylko myję i kładę na blachę w całości.

Cebulę obieram, kroję na cząstki. Kładę kawałki cebuli obok papryki. Dokładam ząbki czosnku. Skrapiam czosnek i cebulę odrobiną oliwy.

Wstawiam warzywa do piekarnika nagrzanego do 200 stopni (u mnie grill i termoobieg). Zostawiam na 20-30 minut aż skórka papryki miejscami sczernieje i pojawią się pęcherze. Przy takim ustawieniu piekarnika istnieje niebezpieczeństwo, że cebula trochę się przypali, więc w połowie pieczenia przykrywam ją folią aluminiową. Przykrytą cebulę można zostawić w piekarniku dłużej niż paprykę, a jeśli ktoś się boi, że się zwęgli, to można po prostu podsmażyć na odrobinie oliwy lub masła. Tylko po co dodatkowo wyciągać patelnię.

Gorącą paprykę szybko przekładam do miski i szczelnie przykrywam folią. Zostawiam aż trochę przestygnie. Niektórzy wkładają do worka foliowego, zróbcie jak Wam wygodniej.
Zdejmuję skórkę z papryki. Chili dodatkowo przekrawam i usuwam pestki.



Zagotowuję bulion, dodaję do niego cebulę, czosnek wyciśnięty z łupinki i paprykę bez skóry. Gotuję kilka minut, dokładnie miksuję. Doprawiam solą i pieprzem. Dodaję śmietankę i posypuję posiekaną bazylią.

wtorek, 31 sierpnia 2010

Sałatka z pieczonych warzyw z makaronem

Uwaga! Premiera!
Dzisiaj przedstawiam zupełnie nowy rodzaj wpisu. Co prawda przygotowanie dania, gdy fotografuję wszystko krok po kroku zajmuje przynajmniej dwa razy więcej czasu niż zwykle (więc nie będę tego robiła zbyt często), ale mam nadzieję, że mój wysiłek nie poszedł na marne i przypadnie Wam do gustu.

Na początek bajecznie prosta i pyszna sałatka idealna na tę porę roku. Wbrew pozorom nie ma z nią zbyt dużo roboty, pieczenie nie trwa długo, a efekt po prostu uzależnia. Sałatkę serwuję jako samodzielne danie obiadowe.

Jeśli chodzi o dobór ziół, to polecam dowolną mieszankę trzech: tymianku, bazylii i oregano. Moim zdaniem z tych trzech tak naprawdę niezbędny jest tymianek, ale jak zwykle o gustach nie będziemy przecież dyskutować :) Podaję Wam moje ulubione zestawienie czyli tymianek plus bazylia.

Nie wiem tylko dlaczego moja córka odmawia spożywania kolorowych warzyw. Pocieszające jest to, że przynajmniej zjada makaron obficie przyprawiony czosnkiem i ziołami. Od czegoś trzeba zacząć.


Anka

Składniki:

2 czerwone papryki
1 żółta papryka
½ kg pomidorków koktajlowych
1-2 cukinie

ok. ½ szklanki oliwy
2-3 ząbki czosnku
½ łyżeczki soli morskiej
½ łyżeczki czarnego pieprzu
garść tymianku
garść bazylii

ewentualnie kawałek parmezanu, mozzarelli lub fety

Sposób przygotowania:

Muszę przyznać, że samo gromadzenie składników tego dania jest czystą przyjemnością. Uwielbiam patrzeć na te żywe kolory i od razu nabieram ochoty na jedzenie. Pewnie dlatego podczas mycia podjadam pomidorki.



Zaczynam od przygotowania oliwy. W moździerzu rozcieram czosnek z solą. Soli i pieprzu lepiej sypać ostrożnie, sałatkę zawsze można doprawić już na półmisku, a przesolone warzywa są naprawdę niesmaczne.

 


Dodaję pieprz, rozgniatam, potem wkładam do moździerza zioła. Wlewam część oliwy i wszystko ucieram. Powstaje coś w rodzaju pasty z wyraźnymi grudkami, bo w przypadku tego dania gładkość pasty nie ma szczególnego znaczenia (czy też raczej: nie chce mi się tego dokładnie robić). Dodaję resztę oliwy.
Moim zdaniem tę pastę najłatwiej przygotować w moździerzu, ale jeśli drobno posiekacie czosnek i zioła i zmieszacie z oliwą, to też będzie dobrze. Pamiętajcie tylko, żeby czosnek porządnie zmiażdżyć płaską stroną noża zanim zaczniecie siekać.
Po namyśle stwierdzam, że leniwi mogą przecież sięgnąć po blender.



Teraz warzywa. Najprościej przygotować pomidory. Po prostu je osuszam i kładę na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia.



Z papryką jest nieco więcej zachodu. Przekrawam na pół i usuwam gniazda nasienne. Potem kroję na ćwiartki i każdą ćwiartkę kroję w paski.



Odcinam końce i przekrawam cukinie na pół. Jeśli nie są to młodziutkie, małe sztuki, łyżką usuwam z nich gniazda nasienne. Kroję cukinie na niewielkie kawałki.
Na zdjęciu widać kawałek żółtej cukinii, która została mi z wczorajszej zapiekanki.



Wszystkie warzywa wykładam na blachę i polewam przygotowaną pastą z oliwy. Delikatnie mieszam.



Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 240 stopni na 20 minut. Tyle wystarczy. Maksymalnie 25 minut. W tak wysokiej temperaturze nie trzeba wiele czasu, by warzywa zmiękły i nabrały cudownego smaku. A ten zapach! Niebiański!



Teraz makaron. Ugotowałam kokardki, bo aktualnie znajdują się na pierwszym miejscu wśród ulubionych kształtów makaronu mojej córki. Równie dobrze nadadzą się na przykład świderki. Po prostu podoba mi się koncepcja, że wielkość makaronu jest zbliżona do wielkości kawałków warzyw.



Do makaronu dodaję upieczone warzywa, wszystko polewam oliwą pozostałą z pieczenia, delikatnie mieszam. Serwuję ciepłe lub zimne, smaczne w obu wersjach (byle nie prosto z lodówki). Świeża, posiekana bazylia posypana po wierzchu też nie zaszkodzi.



W zasadzie można na tym zakończyć, ale makaron i warzywa bardzo lubią towarzystwo sera. Najlepszy byłby moim zdaniem parmezan, chociaż miłośnicy fety lub mozzarelli też mogą użyć swoich ulubionych składników.



Smacznego!

piątek, 27 sierpnia 2010

Dip paprykowy

O tej porze roku wystarczy kilka warzyw, sprawny piekarnik i na talerzu lądują prawdziwe pyszności. Szczególnie dotyczy to papryki, wystarczy ją opiec (niektórzy robią to nad gazem, ale ja niestety mam tylko elektryczną kuchenkę), zdjąć skórkę i, jeśli uda mi się nie zjeść jej od razu, co wymaga maksimum silnej woli, zmiksować z kilkoma dodatkami. Pyszny sos!

Zresztą wszystkie warzywa nabierają fantastycznego smaku w piekarniku.
A u mnie dzisiaj pada deszcz. Pewnie znowu sobie coś upiekę.




Składniki:

2 czerwone papryki
1 papryczka chili
2 ząbki czosnku
2 małe cebule (u mnie czerwona i biała)
sól, pieprz,
około 3 łyżek oliwy (można dodać więcej)
po 1 garści liści mięty i bazylii

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Rozgrzewam piekarnik (grill z termoobiegiem) do 200 stopni.

Paprykę myję, przekrawam na pół i wyjmuję gniazda nasienne. Kładę na blasze wyłożonej papierem do pieczenia skórką do góry. Wstawiam do piekarnika na co najmniej 20 minut – skórka musi już lekko sczernieć i będą pod nią widoczne pęcherzyki powietrza.
Razem z papryką piekę resztę warzyw. Chili i czosnek kładę w całości, cebule przekrawam na ćwiartki i skrapiam oliwą. Zostawiam je kilka minut dłużej, tylko chili wyjmuję razem z papryką.

Przekładam upieczoną paprykę do miski i dokładnie przykrywam folią. Kiedy już przestygną tak, że jestem w stanie wziąć je w ręce – zdejmuję skórkę.

Zdejmuję skórkę z papryczki chili (była w misce razem z papryką), przekrawam na pół i wyjmuję pestki. Oczywiście to oznacza bardzo łagodną wersję, ale presja rodziny jest zbyt silna ;) Osobiście wolę ostrzejszy smak. Wtedy zostawiam pestki albo biorę dwie papryczki.

Czosnek wyciskam z łupinki.

Obrane papryki, chili, czosnek i cebulę wrzucam do blendera. Doprawiam solą i pieprzem, dodaję liście bazylii i mięty, polewam oliwą. Wszystko dokładnie miksuję.

Oczywiście można dip przetrzeć przez sito, ale mi nie przeszkadza lekko grudkowata konsystencja, nawet taką wolę.

Tym razem zjadłam z grillowaną cukinią, Szymon zażądał zmieszania dipu z ryżem, a potem obydwoje z upodobaniem smarowaliśmy nim sobie wędlinę na kanapkach.

piątek, 23 lipca 2010

Spaghetti alla Norma

Często zdarza mi się jeść zimny posiłek. I nie wynika to bynajmniej z faktu, że absorbują mnie dzieci, albo ktoś akurat przychodzi z wizytą. Po prostu fotografowanie wymaga czasu.
Ale gdy przy stole siedzi już cała familia z widelcami w dłoni nie ma czasu na wymyślne kompozycje i spokojne ustawianie kadru. Wtedy pstrykam tylko jedno zdjęcie i ono musi wystarczyć.

Spaghetti alla Norma to spaghetti z sosem pomidorowym i smażonym bakłażanem z dodatkiem tartego parmezanu. Wystarczy wymienić składniki i już wiadomo, że na talerzu wyląduje coś pysznego.

A skąd pochodzi nazwa? Z miłości do opery, rzecz jasna. To sycylijskie danie powstało dla uczczenia opery Vincenza Belliniego „Norma”.

Smacznego!




Składniki:

400 g spaghetti
2 bakłażany
600 g dojrzałych pomidorów
3 ząbki czosnku
pęczek świeżych liści bazylii
sól, pieprz
oliwa do smażenia
50 g świeżo startego parmezanu (w oryginale używa się sera ricotta salata czyli solonej ricotty – sera wytwarzanego z serwatki mleka owczego)

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Najpierw przygotowuję bakłażany.
Każdy kroi go po swojemu i niektórzy upierają się, że najlepsze będą plastry. Tym razem jednak pokroiłam na krótkie paski. Mogłam wtedy łatwo wyjąć gąbczasty środek.
Pokrojone bakłażany obficie posypuję solą i odstawiam na kwadrans do pół godziny. Potem dokładnie wycieram papierowymi ręcznikami sok, niektórzy nawet płuczą takie „spocone” bakłażany zimną wodą, ale moim zdaniem trudniej je potem osuszyć i gorzej się smaży.
Ten zabieg pozwala pozbyć się goryczki, ale przyznam się, że nie zawsze to robię, bo zazwyczaj ów gorzki smak wcale nie jest aż tak mocny i mi nie przeszkadza.

Teraz sos pomidorowy. Pomidory myję, zanurzam na chwilę we wrzątku i obieram ze skórki. Wypestkowuję i kroję w kostkę. (Powiem Wam w sekrecie, że stałam się wielbicielką pomidorów w puszce, bo znacznie skracają czas przygotowywania potrawy.)

Czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża, obieram i drobno siekam. Liście bazylii siekam.

W garnku z grubym dnem rozgrzewam oliwę. Wrzucam czosnek i smażę przez minutę uważając, żeby się nie przypalił. Dodaję pomidory, bazylię, sól i pieprz, chwilę smażę, potem duszę na małym ogniu przez około 20 minut.

Gdy pomidory się gotują przygotowuję makaron według przepisu na opakowaniu.

Na koniec rozgrzewam na dużej patelni oliwę i smażę kawałki bakłażanów. Tak wyliczam czas, żeby makaron, sos i bakłażany były gotowe w tym samym czasie.

Odcedzam makaron i przekładam na rozgrzany półmisek. Mieszam z sosem pomidorowym, posypuję startym serem, a na wierzch kładę smażone bakłażany.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */