Konkurs skończony, weekend też już minął, więc czym prędzej siadam do komputera.
Kochane Czytelniczki i Kochani Czytelnicy! Już raz dziękowałyśmy, ale muszę jeszcze koniecznie od siebie napisać, że na poprawę humoru będę sobie czytała Wasze konkursowe komentarze. Nie ma nic przyjemniejszego od świadomości, że nasze starania i praca nad tym blogiem spotykają się z tak życzliwym odzewem i że gotujecie z naszych przepisów! Dlatego nadal chce mi się wertować książki kucharskie i szukać pomysłu na dobre potrawy. Bo przecież cały czas się jeszcze uczę i nie mam pretensji do bycia kulinarnym guru. Po prostu lubię smacznie i różnorodnie zjeść, a lenistwo sprawia, że nie lubię przemęczać się w kuchni. I okazuje się, że jest nas więcej! :)
Chociaż muszę przyznać, że upodobanie do niektórych potraw sprawia, że czasem nawet ja zakasuję rękawy i pół dnia lepię pierogi. Albo piekę drożdżowe ciasto.
Na przykład taką babkę.
Powiedzmy sobie szczerze: to nie jest najwygodniejsze ciasto do wyrabiania ręcznego. Mi co prawda wystarczył do tego zwykły mikser ze spiralnymi końcówkami, ale zapewniam, że bez pomocy robota kuchennego sprawa będzie uciążliwa. Ciasto jest na tyle rzadkie, że gdyby przyszło mi to robić ręcznie, to najprawdopodobniej nie pisałabym tego postu, bo po kilku minutach trafiłby mnie szlag. Nie cierpię oblepiającego ręce ciasta.
Na szczęście mikser wytrzymał, zwłaszcza że nie wsypałam całej mąki na raz i po co najmniej piętnastu minutach ciasto zaczęło odstawać od miski.
Odetchnęłam.
To są jednak szczegóły techniczne, bowiem najlepsze przyszło po wyjęciu ciasta z piekarnika.
Jest po prostu fantastyczne! Odpowiednia ilość masła i żółtek potrafi zdziałać cuda. Tego dnia do herbaty, kawy i mleka (przecież nie poprzestanę na jednym kawałku) miałam leciutkie, puszyste i delikatne ciasto drożdżowe.
Ta notka to miks z trzech różnych przepisów, składniki wzięłam przede wszystkim z receptury na „babkę tiulową” z „Pieczenia ciast i ciasteczek”, ale prawie o połowę obcięłam ilość drożdży (zastanawiałam się nad 40 g, ale bałam się, że nie uniosą tylu żółtek i masła, chociaż pewnie można zaryzykować), zmniejszyłam troszkę dodatek masła i wsypałam rodzynki oraz cukier waniliowy. Metoda klasyczna: najpierw rozczyn, potem zagniatanie i dwukrotne odstawienie do wyrastania. Tu muszę się przyznać, że mnie syn czymś zagadał i drugie wyrastanie trwało zbyt długo, bo chyba ponad 40 minut, więc w babce wyszły nieregularne dziury. Ale przecież nie będziemy się czepiać szczegółów.
Anka
Składniki:
(było w sam raz na dużą formę do babki i keksówkę lub dwie formy na babkę)
- ½ kg mąki
- płaska łyżeczka soli
- 2/3 szklanki cukru (lub cała szklanka, jeśli ktoś woli słodsze)
- 10 g cukru z prawdziwą wanilią (lub ziarenka z laski wanilii)
- 50 g drożdży
- 1 szklanka ciepłego mleka
- 7 żółtek
- 120 g roztopionego masła
- 100 g rodzynek
Sposób przygotowania:
Drożdże rozcieram z łyżeczką cukru, 1-2 łyżkami mleka i mąki (ma powstać konsystencja kwaśnej śmietany). Posypuję jeszcze po wierzchu mąką i odstawiam w ciepłe miejsce pod przykryciem na około kwadrans.
Rodzynki zalewam gorącą wodą, odstawiam na kilka minut, a potem odsączam i bardzo dokładnie suszę.
Mąkę przesiewam i mieszam z solą.
Żółtka ucieram z cukrem. Dodaję mleko, roztopione i przestudzone masło oraz gotowy rozczyn, mieszam. Wsypuję mąkę i wszystko miksuję aż ciasto zacznie odstawać od brzegów miski. Zajmie to trochę czasu, u mnie 15-20 minut.
Odstawiam pod przykryciem na około godzinę, aż ciasto podwoi objętość.
Po wyrośnięciu dodaję do ciasta rodzynki, dokładnie mieszam (użyłam do tego drewnianej łyżki) i nakładam do form wysmarowanych masłem. Znowu odstawiam pod przykryciem, tym razem na 20-30 minut.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na około 45 minut. Tu od razu powiem, że w połowie pieczenia zmniejszyłam temperaturę o 10 stopni, bo zaczęło się przypiekać od góry, jeśli ktoś ma piekarnik z tendencją do przypalania, to może bezpieczniej będzie od razu nastawić 180 stopni.
Wyjmuję i, wbrew wszelkim zaleceniom, kroję jeszcze gorące, bo takie jest najlepsze. Ze szklanką zimnego mleka.
Można oczywiście polukrować.