Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cebula. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cebula. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 lutego 2018

Zupa z pieczonych warzyw w dwóch odsłonach

Od jakiegoś czasu noszę do pracy zupę w termosie. Bardzo dobrze mi robi ciepły posiłek w południe, zamiast dopiero przed 17.00. Gęstą zupę-krem wlewam do kubka i zjadam łyżeczką. Termos mam całkiem przeciętny, kupiony dla dziecka kilka lat temu. Owijam go małym ręcznikiem, wkładam do foliowego worka, z workiem do torby, a w pracy stawiam do razu przy kaloryferze. A w południe cieszę się rozgrzewającą, gorącą zupą. Polecam każdemu!
Chuda



Moje dwie najulubieńsze ostatnio zupy to kremy z pieczonych warzyw. Jeden pochodzi z książki „Smakoterapia” Iwony Zasuwy, drugi z „Zatrzymaj Hashimoto” Marka Zaremby.

Zupa z pieczonych warzyw z rozmarynem („Smakoterapia” Iwony Zasuwy)


Ze względu na dużą zawartość pomidorów ta zupa smakuje jak ubogacona wersja pomidorówki. Z tej porcji wychodzi spory gar. To potrawa na zasadzie „przepis był tak prosty, że ugotowałam od razu na trzy dni”. Iwona Zasuwa jest blogerką, pisze smakowitego bloga Smakoterapia.pl. Jej potrawy doprowadzają kubki smakowe do ekstazy.


Składniki:


  • 3 duże marchewki
  • 2 pietruszki (korzenie)
  • 1 mały seler
  • 1 duża cebula
  • 2 główki czosnku
  • 2 puszki pomidorów lub 1 l passaty pomidorowej
  • oliwa z oliwek
  • gałązka świeżego rozmarynu
  • pęczek bazylii
  • sól, pieprz
Piekarnik rozgrzewam do 180 stopni. Marchewki, pietruszki i seler szoruję, obieram ze skóry i układam w całości na blasze wyłożonej papierem do pieczeni. Biorę tę największą, żeby wszystko się zmieściło. Cebulę obieram z łupiny, a główki czosnku przekrawam w poprzek na pół bez obierania. Wszystko skrapiam oliwą, delikatnie solę, układam na wierzchu gałązki rozmarynu i piekę na półtwardo.


Uwaga! Każde warzywo piecze się w innym tempie, szczególnie zwróćcie uwagę na czosnek – po 25-30 minutach trzeba go wyjąć, bo inaczej spali się na węgiel. Co mi się przytrafiło za pierwszym razem :-) Resztę można piec jakieś 45 minut, sprawdzając twardość widelcem.

Upieczone warzywa (bez czosnku) kroję w grubą kostkę, wkładam do garnka, zalewam wodą, by tylko je przykryła i gotuję 10 minut. Następnie dodaję passatę lub pomidory (passata to nic innego, jak zmiksowane pomidory, przecier pomidorowy, ale nie z koncentratu), część posiekanej bazylii, wyłuskany z łupin upieczony czosnek, sól i pieprz do smaku.


Iwona Zasuwa, autorka przepisu, radzi przełamać smak odrobiną syropu klonowego i dodać garść orzechów nerkowca. Pominęłam te dwa punkty, ale oczywiście nie odradzam. Miksuję całość na gęsty krem, podaję ze świeżymi liśćmi bazylii i łyżką oliwy, czasami posypuję czarnuszką. To oczywiście w domu, bo w pracy po prostu wlewam do kubka i rozkoszuję się ciepłem rozchodzącym się po ciele :-)

Śniadaniowy krem z pieczonych warzyw („Zatrzymaj Hashimoto” Marek Zaremba)

Marek Zaremba, dietoterapeuta, promotor kaszy jaglanej i specjalista medycyny św. Hildegardy, autor bloga gotujzdrowo.com, propaguje jedzenie ciepłych śniadań, które świetnie rozgrzewają i wzmacniają śledzionę, ważny organ, o który należy szczególnie dbać przy chorobie Hashimoto.

Zaremba proponuje zupę z pieczonych warzyw, która smakuje zupełnie inaczej niż ta powyżej. Jest słodkawa dzięki batatom, pikantna dzięki imbirowi i pachnie kolendrą. Pycha.

Składniki:
  • 1 duża marchewka
  • 1 batat
  • 1 mała cukinia
  • 1 korzeń pietruszki
  • 1 cebula
  • 1 czerwona papryka (niekoniecznie)
  • 6 ząbków czosnku
  • 1 łyżeczka mielonych nasion kolendry
  • 1 łyżeczka nasion kopru
  • 1/3 łyżeczki kurkumy
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 1 łyżeczka utartego kłącza imbiru
  • 1 łyżka oleju kokosowego
  • sól
Warzywa szoruję, marchewkę, pietruszkę i batata obieram i kroję w kostkę, cukinię kroję w kostkę razem ze skórką, cebulę obieram i przekrawam na pół. Paprykę zostawiam w całości, ząbki czosnku w łupinach.

Wśród moich warzyw znalazł się także seler, bo akurat miałam połówkę w lodówce.
Piekarnik rozgrzewam do 180 stopni. Blachę wykładam papierem do pieczenia, układam na niej wszystkie warzywa. Lekko solę, skrapiam oliwą, posypuję koprem i kolendrą, piekę 25-30 minut.

Po upieczeniu zdejmuję skórkę z papryki i wyciskam czosnek z łupinek. Warzywa przekładam do garnka, zalewam wodą 1-2 cm ponad ich poziom. Dodaję pozostałe przyprawy, miksuję. Można dodać wody, jeśli Twoim zdaniem zupa jest za gęsta.


W domu można posypuję zupę prażonymi słonecznika i pestkami granatu, jeśli go mam pod ręką, w pracy przelewam z termosu do kubka i rozkoszuję się cieplutką, aromatyczną zupą.

Och, chyba pora na kubek zupy. Co prawda nie ma jeszcze dwunastej, ale to spisywanie przepisów zaostrzyło mój apetyt :-)

czwartek, 12 marca 2015

Smalec z fasoli

Usłyszałam o nim od Magdy. Jest pyszny. Trudno się zorientować, że to nie jest klasyczny smalec ze słoniny. Przepis pochodzi z jadłonomii, podaję w wersji z moimi dodatkami (więcej przypraw i suszone pomidory z czarnuszką, bo akurat miałam pod ręką.)

Chuda


Składniki:
  • 1 i 1/2 szklanki ugotowanej fasoli
  • 2 cebule
  • 1 jabłko
  • 2-3 liście laurowe
  • 3 kuleczki ziela angielskiego
  • 3 goździki
  • 3 kuleczki jałowca
  • 1/2 łyżeczki majeranku
  • 1 łyżeczka mieszanki suszonych pomidorów (drobniutko posiekanych) z majerankiem i czarnuszką – niekoniecznie, choć dodaje smarowidłu ciekawego smaku
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • 2 łyżki oleju do smażenia
  • sól i pieprz
Sposób przygotowania:

2/3 szklanki suchej fasoli zalewam wodą, dosypuję kminek i zostawiam na noc. Rano gotuję do miękkości, studzę.

Cebulę i obrane jabłko kroję w drobną kostkę. Na rozgrzany olej wrzucam cebulę i jabłko, dodaję przyprawy: ziele angielskie, jałowiec, goździki i liście laurowe. Smażę na małym ogniu, aż cebulka zezłoci się, a jabłko zmięknie.

Kiedy cebula z jabłkiem dochodzi na patelni, miksuję fasolę z sosem sojowym, majerankiem, suszonymi pomidorami, sporą szczyptą pieprzu, soli i 1/4 szklanki zimnej wody.

Z podsmażonej cebulki i jabłka wyławiam przyprawy, z którymi wszystko się smażyło. Zawartość patelni dodaję do zmiksowanej fasoli. Miksuję wszystko razem na niezbyt wysokich obrotach, tak, by składniki połączyły się, ale nie zmieliły się na gładką pastę. Doprawiam do smaku solą i pieprzem, przekładam do miseczki, wstawiam na noc do lodówki.

Specjalnie kupiłam kamionkowe naczynie, na wzór takiego, z jakiego mój Tata serwuje prawdziwy smalec ze skwareczkami :-)

niedziela, 17 marca 2013

Kurczak z cebulą w soku jabłkowym



Idealne danie dla osób, które wracają z pracy i chcą szybko przygotować obiad. Mało składników, dostępne w każdym sklepie, a wykonanie zajmuje około pół godziny.

Bardzo polecam, szczególnie ze względu na ten sok jabłkowy. Chociaż dzisiaj należałoby raczej dolać piwa.

Anka

Składniki:
  • pierś z kurczaka (lub wyluzowane udka)
  • 3 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 szklanka soku jabłkowego
  • sól, pieprz
  • masło i oliwa (olej) do smażenia
  • posiekana natka pietruszki
  • ewentualnie: śmietanka, odrobina mąki do zagęszczenia, łyżka koncentratu
Sposób przygotowania:

Cebulę kroję w półtalarki, czosnek miażdżę płaską stroną noża i drobno siekam. Pierś z kurczaka kroję w paski lub plastry.

Na patelni rozgrzewam masło z dodatkiem oliwy lub oleju. Podsmażam cebulę aż się zeszkli, dodaję czosnek, smażę jeszcze 1-2 minuty. Często pod koniec smażenia posypuję cebulę łyżką cukru i dolewam odrobinę o octu.

Na patelni ląduje teraz obsypane solą i pieprzem mięso, smażę wszystko jeszcze kilka minut, zalewam sokiem jabłkowym i duszę około 20 minut (w zależności od rozmiarów kawałków mięsa na patelni).

Danie jest już w zasadzie gotowe, teraz można dodać śmietankę, ewentualnie zagęścić mąką, a jeśli ktoś ma ochotę, to nie zaszkodzi też łyżka koncentratu. U mnie wersja ze śmietanką (12%) i odrobiną mąki.

Podaję z ryżem lub ziemniakami i surówką, posypuję posiekaną natką pietruszki.

środa, 21 marca 2012

Cebularze


Drożdżowe bułeczki z cebulą! Takie hasło wywołuje mój ślinotok, bo od lat jestem miłośniczką cebuli, bez której ciężko byłoby mi przygotowywać obiady.  Taka smażona cebulka jest słodkawa i pyszna, a ja dodatkowo często podkręcam smak dodając odrobinę cukru i octu – nie jest to zabieg konieczny, ale na pewno daje dobre efekty.

Ostatnio znalazłam idealny przepis na cebularze, więc czym prędzej dzielę się nim z Wami. Udało mi się nawet zdobyć mąkę chlebową (łatwiej znaleźć mąkę ryżową lub orkiszową od mąki pszennej chlebowej), ale jeśli Wy nie będziecie mieli tyle szczęścia, weźcie po prostu luksusową (typ 550).
Przepis pochodzi z książki Małgorzaty Zielińskiej „Ciasto drożdżowe na różne sposoby”.

Anka


Składniki:
  • 400 g mąki pszennej chlebowej typ 650
  • 1 łyżeczka soli
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • 12 g drożdży
  • 240 ml ciepłej wody (lub wody zmieszanej pół na pół z mlekiem)
  • 1 łyżka oliwy lub oleju
  • 3 cebule
  • oliwa/olej/masło do smażenia
  • ok. 1 łyżka brązowego cukru
  • ok. 1 łyżeczka jasnego octu
  • ewentualnie: tymianek lub inne przyprawy

Sposób przygotowania:

Drożdże rozcieram z płaską łyżeczką cukru, przykrywam folią spożywczą i odstawiam na około kwadrans.

Przesiewam mąkę, dodaję sól, drożdże, wodę, mleko oraz oliwę, zagniatam przez kilka minut ciasto.
Jak zawsze przy ciastach drożdżowych lepiej nie wlewać całego płynu na raz, bo potem może się okazać, że trzeba dodatkowo podsypywać mąką, co znacznie zmieni proporcje składników. No i solę też dość oszczędnie, bo nie cierpię przesolonego ciasta.
Odstawiam  na 5-10 minut, żeby odpoczęło i ponownie zagniatam, tym razem tak długo, aż powstanie gładkie ciasto.

Wkładam do miski, przykrywam folią spożywczą lub ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na co najmniej godzinę, żeby podwoiło swoją objętość.

W tym czasie przygotowuję cebulowy farsz.
Obieram cebulę, kroję w talarki i podsmażam na średnim ogniu. Posypuje solą i pieprzem. Gdy cebula zmięknie (ale nie zbrązowieje), dodaję cukier oraz ocet i nadal smażę. Cały czas pilnuję, żeby się nie przypaliła, zmniejszam ogień lub nawet dolewam łyżkę wody. Jeśli akurat mam w domu świeży tymianek, chętnie dodaję go do takiej cebulki.

Przebijam ciasto pięścią, chwilę zagniatam. Robię długi wałek i dzielę go na 8-10 części. Z każdej formuję bułeczkę i układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Biorę szklankę o niedużej średnicy i naciskam bułeczki formując wgłębienie, w które nakładam cebulowy farsz. Przykrywam bułeczki i odstawiam do drugiego wyrośnięcia na 20-30 minut.

Bułeczki smaruję jajkiem lub mlekiem lub (co było dla mnie nowością) wodą zmieszaną z olejem. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 20 minut (ja przetrzymałam moje bułeczki nieco dłużej). Piekę do zrumienienia.

środa, 30 listopada 2011

Zupa krem z buraczków


Dawno nie było zupy, prawda? Pora to zmienić.

Czasami mam ochotę na eksperymenty w kuchni, a innym razem szukam bardzo konkretnego, prostego smaku. Stąd właśnie dzisiejsza zupa krem z buraczków, nie ma w niej żadnych udziwnień, tak na dobrą sprawę to jarzynka (tak mówię na zasmażane buraczki) zamieniona w zupę.

O dziwo, nie dodałam nawet czosnku, chociaż oczywiście dwa ząbki dodane do cebuli na pewno by nie zaszkodziły, za to zaostrzyłam smak wrzucając pokruszony ser pleśniowy. Zazwyczaj, gdy planuję coś z buraczkami od razu zaopatruję się w kozi ser, ale tym razem miałam ochotę na coś innego. Zwykły lazur z niebieską pleśnią będzie pasował doskonale.

Przez chwilę myślałam o zagęszczeniu zupy ziemniakiem, ale ostatecznie zrezygnowałam.

Wyszło pysznie.

Ach, i zapomniałabym! Wypatrujcie Mikołaja. Niedługo pojawi się na Chochelkach! :)

Anka


Składniki:
  • ok. 700 g upieczonych lub ugotowanych buraków (u mnie było 5 sztuk)
  • 2 czerwone cebule
  • 1-2 łyżki brązowego cukru
  • ocet z czerwonego wina
  • sól, pieprz
  • kilka gałązek tymianku
  • masło do smażenia
  • 3 szklanki bulionu
  • ser pleśniowy lub ser kozi lub pecorino

Sposób przygotowania:

Kroję cebulę w drobną kostkę. Podsmażam na maśle aż się zeszkli posypując solą i pieprzem (dodaję zazwyczaj łyżkę oleju, żeby podwyższyć temperaturę dymienia). Posypuję cebulę brązowym cukrem, wlewam 1-2 łyżeczki octu i dodaję oberwane listki tymianku. Wszystko smażę lub duszę na niewielkim ogniu aż cebulka ładnie się skarmelizuje.

W tym czasie obieram buraczki i ścieram na grubej tarce (o pieczeniu buraczków na przykład tutaj). Podgrzewam bulion (prawie zawsze mam w zamrażalniku porcje domowego rosołu z kury w plastikowych pojemnikach).

Do gorącego bulionu wrzucam buraczki i podsmażoną cebulę. Wszystko gotuję 10-15 minut. Miksuję i doprawiam w miarę potrzeby solą, pieprzem, cukrem i octem.

Do talerzy dodaję pokruszony ser pleśniowy. Można zagryzać na przykład takimi pasztecikami.



wtorek, 11 października 2011

"Burak". Tarta z buraczkami i czerwoną cebulą


Brzydki i niepozorny. W dodatku, co tu dużo kryć, po prostu burak.

A jednak pożądany przez kobiety.

„Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli”

Tym razem cebula nie zostanie odrzucona. Zostanie pełnoprawną partnerką buraka, co nie wyjdzie jej zresztą na dobre, bo wnet zginie w zupie, a raczej: w tarcie.

To było tak: najpierw kupiłam kilogram buraków. Nie ma w tym nic dziwnego, dopiero co skończyłam kawałek obłędnego czekoladowego ciasta z dodatkiem tych warzyw (niedługo przepis), a zupy i sałatki z dodatkiem buraczków są w moim domu na porządku dziennym. Zdałam sobie jednak sprawę, że przecież nie było jeszcze Królowej Tarty (tak przy okazji obliczyłam skrzętnie, że włączając tarteletki z łososiem, dzisiaj umieszczam na Chochelkach przepis na dwudziestą tartę).

O mojej miłości do tart pisałam już nie raz i jest to uczucie odwzajemnione, bo prawie nigdy mnie nie zawiodły. No dobrze, raz, w dodatku wtedy, gdy zabierałam ciasto na imprezę, ale w przygotowywaniu jedzenia, które ma olśnić znajomych, zawsze kryje się mnóstwo pułapek.

Ale do rzeczy, bo wcale nie od razu pomyślałam o tarcie.

Najpierw były buraki, a zaraz potem czerwona cebula. W ustach już niemal czułam słodki smak lekko skarmelizowanej cebulki z delikatną nutką tymianku i wiedziałam, że jakoś to muszę połączyć.

A że kupując buraki automatycznie kupiłam kawałeczek koziego sera, to i cała koncepcja potrawy stała się tak oczywista, że natychmiast zabrałam się do pracy.

Dziś, z prawdziwą dumą, przedstawiam tartę z buraczkami, która oferuje wszystko to co najlepsze. Słodkie buraczki i cebula na cienkim, kruchym spodzie z delikatną nutą tymianku i dodatkiem dodatek koziego sera.

Bardzo polecam.

I przy okazji biorę udział w konkursie :)

Anka



Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki (wzięłam krupczatkę)
  • szczypta soli
  • 125 g zimnego masła
  • 1 żółtko
  • 1-2 łyżki zimnej wody
farsz:
  • 3 średnie buraczki
  • 3 czerwone cebule
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 1 łyżeczka octu z czerwonego wina
  • kilka gałązek tymianku
  • 50 g koziego sera (np. Chevrette)
  • 2 duże jajka
  • 150 ml śmietanki30 %
  • sól, pieprz
  • masło z łyżką oleju do smażenia

Sposób przygotowania:

Tym razem zacznę od buraków, bo ich przygotowanie zajmuje najwięcej czasu. Buraczki można przygotować dużo, dużo wcześniej. Należy je ugotować lub upiec, ja wolę pieczone i rzadko kiedy na blasze ląduje mniej niż półtora kilograma buraków. Zużyję je na pewno, najczęściej zjadając bez żadnych dodatków.

Piekę nieobrane buraczki w temperaturze 200 stopni przez co najmniej godzinę (czas zależy od wielkości), wykałaczką lub czubkiem noża sprawdzam czy są już miękkie. Większość źródeł podaje, żeby każdy burak owijać oddzielnie folią aluminiową i ja też tak kiedyś robiłam, ale po pierwsze w instrukcji użytkowania mojego piekarnika jest wyraźnie napisane, że srebrne materiały wydłużają czas pieczenia, a po drugie dużo szybciej i wygodniej wrzucić wszystkie buraki razem do rękawa foliowego. W ten sposób też nie wysychają, trzeba tylko pamiętać o kilku dziurach zrobionych od góry w folii.

Zakładam więc, że buraczki są już upieczone, ostudzone i obrane, więc można zabrać się do pracy. Czas na ciasto.

Mąkę mieszam z solą i pokrojonym w kostkę masłem. Nożem lub czubkami palców siekam na małe kawałeczki. Jeśli macie robot kuchenny, który wykona za Was tę pracę, to jeszcze lepiej.

Dodaję żółtko i wodę, bardzo krótko zagniatam ciasto. Owijam w folię i chowam do lodówki na co najmniej godzinę.

Po schłodzeniu rozwałkowuję ciasto (może się przydać folia spożywcza, żeby ciasto się nie kleiło) i wykładam nim formę na tartę (ok. 24 cm średnicy). Wyrównuje brzegi i znowu razem z formą wstawiam do lodówki na co najmniej kwadrans.

Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni. Ciasto wykładam papierem do pieczenia i wysypuję fasolą lub ryżem (lub specjalnymi ceramicznymi kulkami do pieczenia ciast kruchych, których oczywiście nie mam). Obciążone w ten sposób ciasto wstawiam do piekarnika na 10 minut. Zdejmuję papier, fasolę lub ryż przesypuję do pudełka, bo użyję ich jeszcze w tym samym celu następnych kilka razy, po czym ciasto wędruje do piekarnika na następnych pięć minut.

Teraz pora na farsz, który przygotowałam, kiedy ciasto się chłodziło.

Cebulę obieram, kroję na cienkie ćwierćtalaraki, czyli mówiąc po ludzku: każda cebula na pół i jeszcze raz na pół i wtedy w paseczki). Rozgrzewam na patelni masło z dodatkiem oleju i smażę cebulę na średnim ogniu, aż się zeszkli. Posypuję solą i odrobiną pieprzu. Dodaję oberwane listki tymianku. Po około 10 minutach jeszcze zmniejszam ogień, posypuję cebulę brązowym cukrem, wlewam ocet i znowu smażę (lub duszę pod przykryciem), aż zrobi się mięciutka. Cukier i ocet można pominąć, ale mi wtedy bardziej smakuje.

Buraczki ścieram na grubej tarce, mieszam z porządnie przestudzoną cebulą, dodaję starty kozi ser, doprawiam solą i pieprzem. Jajka roztrzepuję ze śmietanką (zastanawiam się czy aby nie trzeba ich jeszcze posolić, zazwyczaj trzeba). Mieszam wszystkie składniki.

Na podpieczony spód wykładam masę, wyrównuję wierzch.

Piekę jeszcze 30-35 minut w 200 stopniach.

Smacznego!

wtorek, 28 grudnia 2010

Łosoś w pikantnej cebuli

Zazwyczaj gotuję głównie dla reszty rodziny. Owszem, przyzwyczaiłam ich już do zapachu kuminu w potrawach, czosnek przyjmują z całym dobrodziejstwem inwentarza, a mąż jak się okazało lubi nawet świeżą kolendrę.
Niemniej w ten dni, gdy zostaję z chorymi dziećmi w domu obowiązkowo powinien pojawić się rosół lub pomidorowa, spaghetti z sosem pomidorowym albo cokolwiek co w jakiś sposób przypomina sos pomidorowy z makaronem. „Tylko bez warzyw” oświadcza Jagoda i wydłubuje mikroskopijne kawałki cebuli.

Nuda.

Dlatego od czasu do czasu robię coś specjalnie dla siebie. Nie żałuję chili, wrzucam pędy bambusa i doprawiam tak jak lubię.

Za tę rybkę daję sobie 10 punktów na 10. Uwielbiam takie rzeczy. Szkoda tylko, że nie miałam świeżej kolendry, bo pasowałaby idealnie, ale z braku laku i natka pietruszki się nada.

Inspirację znalazłam na tej stronie.

Anka


Składniki:
  • 2 filety z łososia
  • 2 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku
  • ½ papryczki chili
  • 2-3 łyżki sosu sojowego
  • 2 łyżeczki miodu
  • 1 łyżeczka sosu ostrygowego (niekoniecznie)
  • sok z połowy cytryny
  • świeża kolendra lub natka, grubo posiekana
  • oliwa do smażenia
Sposób przygotowania:

Cebulę kroję w półtalarki, czosnek i chili na plasterki. Co do chili, to miałam naprawdę sporą papryczkę i zostawiłam w środku pestki – to danie powinno być ostre.

Na dużej patelni podsmażam na oliwie cebulę aż zmięknie. Dodaję czosnek i chili, smażę jeszcze minutkę i wlewam około pół szklanki wody. Dodaję sos sojowy, miód i sos ostrygowy. Wszystko dokładnie mieszam i trochę odparowuję.

Umyte i osuszone filety układam na patelni, zmniejszam ogień i przykrywam patelnię pokrywką. Zostawiam tak na kilka minut – łosoś ma pozostać w środku różowy.

Na koniec skrapiam wszystko sokiem z cytryny.

Posypuję posiekaną zieleniną.

niedziela, 7 listopada 2010

Pieczona ryba w pomidorach


Powiadam Wam, że jestem zadeklarowaną miłośniczką pieczonej ryby. Jest delikatniejsza i zdrowsza od smażonej, a poza tym w domu brak charakterystycznego zapachu :) Same zalety!

Wersja w pomidorach to jedna z moich ulubionych. Zresztą nie tylko moja, bo przepis na tego typu rybkę można znaleźć w wielu miejscach. U mnie tym razem wersja bez papryki (cebula, czosnek, papryka i pomidory to jedno z warzywnych zestawień idealnych), ale gdybym ją miała, to na pewno też trafiłaby do garnka – danie byłoby jeszcze pyszniejsze.

Ta potrawa ma jeszcze ten plus, że cebulę i pomidory można przygotować dzień wcześniej. Zostanie tylko wstawić wszystko do piekarnika, jednocześnie ugotować ryż i ekspresowy obiad po powrocie z pracy gotowy.

Bardzo polecam.


Składniki:
  • 3-4 filety z białej ryby morskiej (zależy na ile osób jest posiłek)
  • 2-3 cebule
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1 puszka pomidorów bez skóry
  • sól, pieprz
  • ½-1 łyżeczka cukru (niekoniecznie)
  • duża garść posiekanych liści bazylii i/lub pietruszki
  • oliwa do smażenia

Sposób przygotowania:

Cebulę obieram, kroję na półtalarki, czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża, obieram i drobno siekam.

Na rozgrzanej oliwie (albo na innym tłuszczu) podsmażam cebulę. Posypuję solą i pieprzem. Smażę jakie 10-15 minut na średnim ogniu. Cebula ma być dość miękka, ale nie powinna zbrązowieć. Dodaję na minutę czosnek, potem dokładam pomidory, bazylię, jeszcze doprawiam solą i pieprzem i wszystko gotuję na małym ogniu około kwadransa. Próbuję, jeśli pomidory są zbyt kwaśne jak na mój gust, dodaję cukier (sypię ostrożnie, lepiej dodać mniej, niż przesłodzić).

Filety płuczę w zimnej wodzie, dokładnie osuszam papierowym ręcznikiem, posypuję solą i pieprzem.

Płaskie naczynie żaroodporne smaruję masłem, napełniam je cebulowo-pomidorowym sosem i na wierzchu układam filety. Skrapiam oliwą.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 20 minut.

Posypuję posiekaną natką pietruszki, ewentualnie skrapiam sokiem z cytryny i podaję z ryżem.

sobota, 25 września 2010

Pyszny pasztet z warzywami

Zapomnijcie o moich poprzednich przepisach na pasztet. Tym razem osiągnęłam doskonałość!

Przepis dostałam od koleżanki, która jest mistrzynią w przemycaniu w potrawach składników nie budzących entuzjazmu jej córki. Kiedy Maja nie chciała jeść pieczywa, a zajadała się omletami, jej mama dodawała chleb do masy na omlety. Podobnie robi z warzywami, stąd tak dużo warzywnych dodatków w tym przepisie. Można dodać jeszcze natkę pietruszki, szczypiorek i co Wam wyobraźnia podpowie.


Obfitość jarzyn wychodzi pasztetowi na dobre. Jest miękki, wilgotny i aromatyczny.

Gotowany drób nie cieszy się u nas szczególnym wzięciem, zatem od jakiegoś czasu zamrażałam mięso z rosołu z myślą o tym, że pewnego dnia przerobię je na pasztet. I oto nadszedł ten dzień.


Upiekłam go w sześciu kokilkach o średnicy dna 8 cm i w dwunastu gniazdach na muffinki. Niby dużo, ale po tygodniu zostały tylko dwie porcje. Postawiłam na małe formy jako na atrakcyjniejsze dla oka, ale oczywiście można upiec pasztet tradycyjnie w brytfance.



Składniki:

1 kg ugotowanego mięsa drobiowego (u mnie kury i kaczki)
0,5 kg pieczarek
0,5 kg papryki (trzy dorodne sztuki, każda w innym kolorze)
7 małych cebul
1 główka czosnku
1 seler
2 marchewki
75 g słoniny
1 kopiata łyżeczka imbiru
1 kopiata łyżeczka gałki muszkatołowej
2 łyżki przyprawy ziołowej (używam „Zbójnickiej” Farmony)
2/3 szklanki bułki tartej
2 jajka
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Pieczarki obieram, kroję na plasterki, wrzucam do rondla. Marchewkę i seler kroję drobno. Papryki kroję w paski, a jedną czwartą każdej papryki w drobną kostkę. Paski dorzucam do rondla, zalewam niewielką ilością wody, duszę pod przykryciem.

W czasie duszenia warzyw pracowicie oddzielam mięso od kości. Następnie przepuszczam je przez maszynkę do mielenia przy wydatnej pomocy chłopców, dla których mielenie wciąż jest największą atrakcją pod słońcem.

Cebulę kroję drobno i rumienię na oliwie. Słoninę kroję w kostkę i wytapiam skwarki. Czosnek przeciskam przez praskę.

Uduszone warzywa odcedzam z wody i miksuję blenderem. Łączę ze zmielonym mięsem, dodaję jajka, bułkę, cebulę i skwarki razem z tłuszczem, doprawiam, mieszam dokładnie. Na końcu dorzucam papryki pokrojone w kostkę.

Wkładam masę mięsną do foremek, których nie natłuszczam, bo w masie mięsnej jest wystarczająco dużo tłuszczu. Piekarnik nagrzewam do 180 stopni (dolna grzałka + termoobieg), piekę ok. 40 minut, aż zarumienią się z wierzchu.

poniedziałek, 24 maja 2010

Żeberka pieczone na cebuli

Rzeczone żeberka robiłam ładnych kilka dni temu, więc teraz siedzę i głowię się co, u diaska!, dałam do tej marynaty!

Jeśli nawet nakłamię nieco w tym przepisie, to przecież możecie zamarynować je jak Wam się żywnie podoba (chociaż polecam wersję mocno pomarańczową ze sporym dodatkiem sosu sojowego – jest pyszna!), ale ważny jest sposób pieczenia.

Podstawkę z grubych plastrów cebuli widziałam już niejednokrotnie. Powiem od razu, że jest to sposób o tyle prosty, co genialny. Nic nie przywiera do dna, a aromat cebuli cudownie przenika mięso. Świetnie się nadaje do pieczenia tłustych mięs.
Poza tym prostota przygotowania tej potrawy jest po prostu wspaniała. Zamoczyć, wstawić do piekarnika i upiec. Niewiele jest mniej męczących przepisów.
Polecam.



Składniki:
(na 3 osoby)

marynata:
sok wyciśnięty z jednej pomarańczy
łyżeczka skórki otartej z pomarańczy
ok. ¼ szklanki sosu sojowego
2 czubate łyżki brązowego cukru (miód byłby tu moim zdaniem lepszy, ale mi się skończył)
2 łyżki oliwy
2 łyżki octu z białego wina
pieprz (sporo), sól (mało, ze względu na sos sojowy)

ok. ½ kg żeberek
3-4 duże cebule

Sposób przygotowania:

Składniki marynaty dokładnie mieszam, zanurzam w niej żeberka i zostawiam na tak długo jak mi się uda, ale raczej nie więcej niż jeden dzień. Kilka godzin powinno wystarczyć.

Cebule obieram, kroję na bardzo grube plastry.

Naczynie żaroodporne wykładam plastrami cebuli, układam na nich mięso i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 160-170 stopni na około półtorej godziny.

Podczas pieczenia co pewien czas polewam żeberka resztą marynaty. Przed wyjęciem sprawdzam czy mięso jest miękkie.

Podaję z ziemniakami i sałatą.

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Zapiekanka ziemniaczana z boczkiem, pieczarkami i jajkami

Jak co roku na wiosnę Mąż oznajmia, że przechodzi na dietę. Będąc żoną wspierającą, entuzjastycznie odnoszę się do jego zamiarów i podaję mu jedzenie dietetyczne. Oto Mąż wraca z pracy i nim wejdzie do kuchni, by spenetrować lodówkę, wyjadając z niej rzeczy kaloryczne i niezdrowe, prędziutko stawiam przed nim talerz zielonej sałaty z mnóstwem pysznych dodatków: słodkie pomidorki koktajlowe, plasterki soczystego ogórka, krążki chrupiącej cebulki i orzechowa w smaku rukola polane winegretem. Mąż dziękuje, konsumuje i chwali. Następnie grzecznie spożywa porcję błonnika i przez resztę wieczoru pogryza chrupiące marchewki, które mu usłużnie podsuwam. I tak do 23.45, kiedy wstaje z kanapy, przeciąga się i stwierdza, że no dobrze, dieta – dietą, powygłupialiśmy się, pożartowaliśmy, a teraz to on wreszcie zjadłby kolację. I kroi sobie półcentymetrowy plaster boczku, nakłada na niego górkę chrzanu (ułatwia trawienie), czynność powtarza, po czym idzie spać.

I tak mija wieczór diety dzień pierwszy. I tak samo wygląda drugi i trzeci. Zatem czwartego dnia kończę wygłupy z pomidorkami i witam Męża porządną zapiekanką ziemniaczaną z boczkiem, z jajkiem, ze śmietaną.

Mąż się objada nieprzytomnie o 20.30 i do rana nawet nie patrzy w stronę lodówki. A dieta? A tam, dieta!

Przepis wzięłam z kuchni Ireny i Andrzeja, autorów zainspirowała książka Hanny Szymanderskiej "Jaja w roli głównej" .

Składniki:

4 jaja
200 g sera żółtego startego
200 g boczku wędzonego
300 g pieczarek
5 średnich ziemniaków
200 ml słodkiej śmietanki 18%
1 spora cebula
gałka muszkatołowa
sól
pieprz

Sposób przygotowania:

Wyszorowane ziemniaki gotuję w mundurkach ok. 20 minut, żeby się nie rozpadły. Odcedzam z wody i studzę. Można je ugotować dużo wcześniej, np. rano.

Na gorącej patelni rumienię boczek pokrojony w cienkie plasterki, wyjmuję go łyżką cedzakową, a na wytopionym tłuszczu podsmażam pokrojone w plasterki ziemniaki. Z mojego boczku wytopiła się minimalna ilość tłuszczu, zatem dodałam oleju rzepakowego (bo ponoć najzdrowiej smażyć albo na smalcu, albo na rzepakowym właśnie). Pokrojone w plasterki pieczarki razem z krążkami cebuli smażę na maśle.

Do zapiekania najlepiej byłoby mieć tyle naczyń ilu biesiadników – wówczas każdy dostaje swoją porcję i nie trzeba się martwić, że danie będzie się rozlatywać przy nakładaniu na talerze. Teraz je mam, ale jeszcze kilka dni temu, gdy robiłam tę zapiekankę, dysponowałam tylko formą na tartę.

Technika przygotowania naczynia do zapiekania jest taka sama: smaruję je masłem, układam warstwę ziemniaków, pieczarek i boczku, posypuję połową żółtego sera, zalewam śmietanką ubitą z gałką muszkatołową i solą. Na wierzch wbijam po jednym jajku i posypuję resztą sera, solą i pieprzem.

Wstawiam naczynie do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i zapiekam ok. 20 minut, aż białka się zetną. Wówczas danie jest gotowe.

niedziela, 14 marca 2010

Cebulowe tarteletki z jajkami w koszulkach

Co ja się będę rozpisywać.
Sami zobaczcie.
A potem zróbcie.

Przepis z książki Michela Roux „Jajka”.




Składniki:
(na 6 sztuk)

3 prostokątne płaty gotowego ciasta francuskiego
2 duże cebule (ok. 350 g)
sól, pieprz
kilka gałązek tymianku + do przybrania
1/3 szklanki śmietanki kremówki
6 jajek w koszulkach
2 łyżki masła i ok. 3 łyżek oleju z pestek winogron

Sposób przygotowania:

Cebulę kroję w talarki. W rondlu o grubym dnie rozgrzewam masło i olej i delikatnie podsmażam cebulę, ale tak, by nie zbrązowiała. Przykrywam i duszę na wolnym ogniu przez około 45 minut. Potem doprawiam solą, pieprzem i świeżym tymiankiem, dolewam śmietankę i duszę jeszcze kwadrans. Odstawiam.
(Cebuli lepiej zrobić więcej. Następnego dnia, gdy znowu najdzie Was ochota na ten posiłek, zostaje niewiele pracy).

Z ciasta francuskiego wycinam kółka o średnicy około dziesięciu centymetrów. Nie rozmrażam. Układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, na każdą tarteletkę nakładam duszoną cebulę.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 210 stopni na 20-25 minut.

Po wyjęciu z piekarnika na każdej tarteletce kładę jajko w koszulce, ozdabiam gałązką tymianku.

Przepis na jajka w koszulkach znajduje się tu.

wtorek, 23 lutego 2010

Zupa fasolowa

Zupa fasolowa jest smaczna i zdrowa! Urodziwa szczególnie nie jest, ale wiadomo, że najważniejsze jest wnętrze. A wnętrze ta zupa ma wręcz arystokratyczne. Im więcej strączkowych dodacie, tym bogatsza będzie w smaku, aromacie i kolorze. Sypnęłam hojnie czerwonej fasoli, bo przecież taka czerwona i wprowadzi ładny, kolorowy akcencik. Umknęło mi, że czerwona fasola rozgotowuje się na brunatną, excuse le mot, breję... Ale poza tym - zupa wyśmienita i pożywna.

Składniki:

2 szklanki czerwonej, białej, czarnej, nakrapianej fasoli oraz soczewicy zielonej i czerwonej
1,5 l wody
laska kiełbasy
150 g boczku wędzonego
1 duża cebula
2 łyżki masła
sól, kminek, ostra papryka

Sposób przygotowania:

Fasolę płuczę na durszlaku, kilkakrotnie przelewając wodą. Zalewam ją czystą wodą i zostawiam na noc. Następnego dnia gotuję w tej samej wodzie, w której się moczyła, dorzucając opłukaną soczewicę i kminek oraz pokrojony w kostkę i podsmażony na patelni boczek. Gotuję w szybkowarze 30 minut.

Cebulę kroję drobno i smażę na maśle na złoty kolor, dodaję pokrojoną w kostkę kiełbasę. Dodaję do zupy tuż przed podaniem. Doprawiam solą i papryką.

wtorek, 16 lutego 2010

Zapiekanki z pieczarkami

Oto najprostsze i najsmaczniejsze zapiekanki świata: pieczarki uduszone na maśle w towarzystwie cebulki, położone na pszennej bułce, przykryte lekko stopionym serem żółtym, polane keczupem i posypane zielonym szczypiorem. W moim domu zajadamy się nimi z ogromnym apetytem. Czego i Państwu życzę :)


Składniki:
(dla 4 osób)

8 bułek - sztangli vel solodrągów (o długości ok. 15 cm)
350 g pieczarek
1 średnia cebula
150 g startego żółtego sera
masło
zielony szczypior
keczup

Sposób przygotowania:

Pieczarki obieram i kroję na plasterki. Cebulę siekam na cieniutkie półplasterki. Na patelni kładę kopiatą łyżkę masła i wrzucam pieczarki z cebulą, duszę ok. 15 minut na średnim ogniu, a gdy trzeba, dodaję masła.

Bułki przecinam na pół, smaruję masłem, układam na nich pieczarki z cebulą, posypuję serem. Wstawiam do piekarnika i włączam go na 175 stopni góra-dół. Kiedy zapiszczy, że nagrzał się do żądanej temperatury, wówczas ustawiam czas pieczenia na 5-7 minut i wyjmuję zapiekanki z rumianymi, chrupiącymi brzegami.

Polewam keczupem i posypuję posiekanym szczypiorem. Na stronie odkładam porcję dla siebie, bo gdy postawię talerz przed rodziną i wrócę do kuchni, żeby zaparzyć herbatę, po powrocie do stołu mogę zastać jeno ździebełko cebulki na półmisku...

piątek, 29 stycznia 2010

Nadziewane ziemniaki

Wdzięczny i nieskomplikowany dodatek do obiadu, tak smaczny, że można się nim zajadać nawet bez obiadu.


Składniki:
(dla 4 osób)

5 średnich ziemniaków
2 cebule
250 g boczku
5 g masła
50 ml słodkiej śmietany
pęczek szczypiorku
sol, pieprz

Sposób przygotowania:

Ziemniaki szoruję dokładnie i gotuję w posolonej wodzie ok. 15 min. Odcedzam i studzę.

Obieram cebulę i i kroję w kostkę, boczek kroję w kostkę lub słupki. Cebulę podsmażam na złoto, boczek na lekko chrupiąco (jeśli boczek jest chudy, dodaję nieco oleju).

Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni.

Ostudzone ziemniaki kroję na pół. Łyżeczką wydrążam środki, zostawiając ok. 0,5 cm dokoła i układam w wysmarowanym masłem naczyniu do zapiekania.

To, co wydrążyłam z ziemniaków, rozgniatam widelcem i mieszam z cebulą i boczkiem. Dodaję śmietankę, pokrojony szczypiorek, doprawiam. Nakładam do ziemniaczanych skorupek i zapiekam ok. 15 min.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Marmolada z cebuli

Jest jedna rzecz, której właściwie nigdy nie brak w mojej lodówce: cebula.
Jej obecność w większości moich potraw, szczególnie mięsnych, jest tak oczywista, że wkrótce zacznę zapominać by o niej napisać. Podsmażona lub gotowana traci swój ostry smak i zastępuje go słodycz, bo podczas obróbki wydostają się z niej naturalne cukry.
Niektórzy twierdzą w dodatku, że jedna cebula każdego dnia trzyma lekarza z daleka, ale z tym zdaniem nie do końca się zgadzam.

Tym razem proponuję przepyszną marmoladę z czerwonej cebuli. Moim zdaniem nadaje się po prostu jako dodatek do chleba z masłem, ale jeśli ktoś musi, to proszę bardzo, można położyć też szynkę czy ser pleśniowy. Na pewno sprawdzi się także jako dodatek do zimnych mięs.
Polecam.

Przepis znalazłam na tej stronie.



Składniki:

1 kg czerwonej cebuli
250 g brązowego cukru
150 ml octu z czerwonego wina (dałam mniej)
oliwa lub masło do smażenia

Sposób przygotowania:

Cebulę kroję w cienkie piórka i podsmażam na maśle lub oliwie aż zmięknie i lekko zmieni kolor.
Dokładam cukier, mieszam do rozpuszczenia, wreszcie dolewam ocet i gotuję wszystko na wolnym ogniu tak długo, by uzyskało kleistą konsystencję marmolady (około 50 minut). Od czasu do czasu mieszam.

Przechowuję w szklanym słoiku w lodówce.

sobota, 9 stycznia 2010

Obiad na szybko, bo Chochelki stają w szranki

Pomożecie?
I Chochelki nadstawiły skrzętnie uszu, by przekonać się, czy nasi znakomici Czytelnicy zechcą je wspomóc. Chochelki bowiem nie tylko ogłaszają konkursy, ale też same biorą w nich udział.
Wobec powyższego bardzo prosimy o Wasze głosy w konkursie ogłoszonym na blogu Moje Wypieki, a organizowanym przez Cukier Królewski.

Oto linki do naszych propozycji:
1.Ciasteczka korzenne
2.Czekoladowa chmura

Z góry dziękujęmy!

A żeby nie było, że my tu dzisiaj tylko interesownie, to wrzucę przepis na prosty i szybki posiłek warzywny. Prawdę mówiąc tak wygląda moje gotowanie, gdy kompletnie nie mam pomysłu co zrobić na obiad. Biorę jakieś warzywa i wrzucam na patelnię. Jeśli mam kawałek piersi z kurczaka lub indyka, to dodaję, a jeśli nie, to jest wegetariańsko, tak jak i tym razem.
Smacznego!


Anka



Składniki:

2 cebule (często używam czerwonej lub białej i czerwonej)
3 duże ząbki czosnku
1 czerwona papryka
1 marchewka
1 opakowanie mrożonych brokułów (lub oczywiście świeży brokuł, ale obgotowany)
oliwa do smażenia
sól, pieprz, chili w płatkach
5 dag startego parmezanu i/lub plastry sera pleśniowego camembert

Sposób przygotowania:

Cebulę kroję na półplasterki, podsmażam na oliwie.

Czosnek drobno siekam, dodaję do cebuli. Dodaję sól, pieprz, chili (zamiast chili w płatkach można oczywiście dodać drobno posiekaną papryczkę chili). Smażę jeszcze dwie czy trzy minuty.

Marchewkę i paprykę kroję w słupki, wrzucam na patelnię i znowu smażę kilka minut. Dodaję brokuły z paczki (nie bawię się we wcześniejsze wrzucanie ich na wrzątek i obgotowanie, chociaż pewnie byłoby lepiej, ale mi się nie chce), przykrywam pokrywką i duszę wszystko aż brokuły nabiorą odpowiedniej temperatury i twardości.

Doprawiam w miarę potrzeby solą i pieprzem. Na koniec posypuję startym parmezanem lub/i kładę cienkie plasterki sera pleśniowego, gdy posiłek mam już na talerzu.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */