Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta kruche. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta kruche. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 marca 2018

Tarta z toffie i prażonymi migdałami

Upiekłam tę tartę, spojrzałam na nią i poczułam, jak cukier mi się podnosi... Obłędnie słodka i obłędnie pyszna, a przy tym nie spędziłam nad nią dużo czasu.
Chuda


Składniki:

Ciasto:
  • 180 g mąki
  • 80 g masła
  • 1 jajko
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • łyżka zimnej wody
pozostałe:
  • 1 puszka gotowej masy krówkowej
  • duża garść migdałów
Sposób przygotowania:

Mąkę przesiewam i wsypuje do malaksera, dodaję miękkie masło i resztę składników. Kiedy robot wyrabia ciasto, zalewam wrzątkiem migdały na kilkanaście minut, a nastepnie obieram je ze skórki. Rozkładam je na ręczniku papierowym, żeby obeschły.

Ciasto można oczywiście zrobić ręcznie: wszystkie składniki włożyć do miski i dokładnie posiekać je łopatką, a potem szybko zagnieść ciasto.

Formę na tartę smaruję masłem, ciasto rozwałkowuję i przenoszę do formy, dokładnie wylepiając brzegi. Na cieście rozkładam arkusz papieru śniadaniowego i wysypuję suchy groch lub drobne kamyczki, by obciążyć spód. Wstawiam do gorącego piekarnika, po 20 minutach zdejmuję papier z obciążnikami i piekę kolejne 10-15 minut, aż ciasto nabierze ładnego, złotego koloru.

W tym samym czasie, na osobnej blaszce, prażę w piekarniku migdały. 15 minut w temp. 180 stopni powinno im wystarczyć, trzeba doglądać.

Na ostudzone ciasto nakładam masę krówkową prosto z puszki, rozprowadzam równomiernie, na wierzchu układam migdały.

piątek, 6 czerwca 2014

Ciasto budyniowe z rabarbarem

Przepyszne ciasto, kruche, miękkie i rabarbarowe. Duża rodzinna porcja dla kilkorga łasuchów. Na początku podam informację istotną: ciasto należy pozostawić w blaszce do całkowitego wystygnięcia, najlepiej upiec je dnia poprzedzającego planowaną konsumpcję. W przepisie, który wykorzystałam, ta wiadomość była na samym końcu i przeczytałam ją dopiero po włożeniu ciasta do piekarnika. Tym sposobem zaserwowałam koleżance szeroko rozlany budyń z kawałkami ciasta i owoców. Nie popełnijcie mojego błędu, czytajcie przepisy do samego końca :-)

Chuda


 Porcja na blachę o wymiarach 25x35 cm

Składniki:

Ciasto:
  • 600 g mąki (4 szklanki)
  • 250 g miękkiego masła
  • 120 g cukru (¾ szklanki)
  • 1 jajko
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany, gęstej 18%
  • płaska łyżeczka proszku do pieczenia (dawałam pół łyżeczki)
Budyń:
  • 1 litr mleka
  • 3 budynie waniliowe bez cukru
  • 7-8 łyżek cukru
oraz
  • 500 g drobno pokrojonego rabarbaru
Sposób przygotowania:

Ciasto zagniatam siłą mięśni lub przy użyciu robota kuchennego. Jeśli będziecie przygotowywać je tradycyjnie, to najlepiej włóżcie wszystkie składniki do miski, siekajcie długo plastikową łopatką i na końcu szybko zagniećcie w kulę. Im mniej kontaktu ma kruche ciasto z naszymi rękami, tym mniej topi się tłuszcz i mniej mąki trzeba do posypywania, co przekłada się na kruchość ciasta.

1/3 ciasta chowam do zamrażalnika, pozostałe 2/3 rozwałkowuję na papierze do pieczenia i z papierem przekładam do blaszki. Wykładam boki brytfanki do ok 3-4 cm wysokości.

Piekarnik nagrzewam do 180 stopni.

Blachę z ciastem można włożyć na chwilę do lodówki, szczególnie w cieplejszy dzień, a w tym czasie ugotować klasyczny budyń. Z podanej porcji mleka odlewam szklankę i rozrabiam w niej budyń, a resztę mleka gotuję z cukrem. Gdy mleko się zagotuje, wlewam rozrobiony proszek i mieszam, gotując do zgęstnienia. Posiadacze Thermomiksu mogą ugotować budyń z książki podstawowej z podwójnej porcji.

Na ciasto wysypuję drobno posiekany rabarbar, zalewam go gorącym budyniem, a na wierzch ścieram na tarce ciasto z zamrażalnika (równie dobrze można je schłodzić w lodówce i pokruszyć).

Formę z ciastem wkładam do nagrzanego piekarnika, piekę 50-60 minut, aż wierzch będzie ładnie przyrumieniony. Odstawiam w blasze do ostygnięcia. Na ciepło jest pyszne, tyle że płynne, po schłodzeniu trzyma fason. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem.

sobota, 19 maja 2012

Kruche ciasteczka z migdałową posypką


Jeszcze ciepłe!
Polecam.

Anka

Składniki:
(na dwie blachy)
  • 1 szklanka mąki
  • 1 łyżka cukru pudru
  • szczypta soli
  • 100 g masła
  • 1 żółtko
  • ewentualnie: odrobina zimnej wody
  • 1 białko
  • garść obranych migdałów
  • 1-2 łyżki brązowego cukru (według uznania)

Sposób przygotowania:

Kruche ciasto przyrządzam przynajmniej godzinę wcześniej (można zrobić np. w piątek wieczorem, a w sobotę upiec do porannej kawy ciasteczka – tak właśnie było u mnie).
Przesiewam mąkę i cukier puder, dodaję sól i pokrojone w kostkę zimne masło. Siekam nożem lub rozcieram palcami na małe kawałeczki. Dodaję żółtko i około łyżki zimnej wody, krótko zagniatam ciasto.
Formuję placek, owijam folią spożywczą i odkładam do lodówki do porządnego schłodzenia.

Migdały ucieram w blenderze, mieszam z brązowym (lub białym) cukrem.

Rozwałkowuję kruche ciasto, wycinam ciasteczka i układam na blasze. Roztrzepuję lekko białko i smaruję nim ciasteczka. Na to nakładam cienką warstwę migdałów wymieszanych z cukrem.

Wstawiam ciastka do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 8-12 minut, aż się zezłocą.

niedziela, 18 marca 2012

Tarta z malinami i czekoladą


Kruche ciasto, maliny i czekolada.

Nie wydaje mi się, żeby potrzebna była dodatkowa zachęta. Połączenie idealne.

Pomysł wzięłam częściowo od Michela Roux z książki „Ciasta”, szczególnie spodobało mi się ubijanie mikserem czekoladowej masy. Zapewniam, że warto.

Anka


Składniki:

ciasto:
  • 220 g mąki pszennej
  • 30 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 140 g masła
  • 1 żółtko
  • 1-2 łyżki zimnej wody
maliny:

wersja sezonowa (wg Roux):
  • 300 g świeżych malin
  • kilka drobno porwanych liści mięty
wersja całoroczna:
  • 300 g mrożonych malin (lub nawet 400, kupiłam opakowanie jakie akurat było w sklepie)
  • ok. 3 łyżek cukru (według uznania)
  • ewentualnie: skórka starta z połowy cytryny
czekolada:
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 2 czubate łyżki cukru pudru
  • 1 łyżka miękkiego masła

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Dodaję pokrojone w kostkę masło i siekam na drobne kawałki. Dodaję żółtko oraz wodę i krótko zagniatam ciasto. Formuje placek, owijam w folię, wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Rozwałkowuję, wykładam formę do tarty, obcinam brzegi i znowu schładzam przynajmniej pół godziny. Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję ryż lub fasolę, żeby obciążyć ciasto. Przed wyłożeniem papierem nakłuwam spód ciasta widelcem.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 15 minut. Zdejmuję papier i wstawiam do piekarnika na następny kwadrans do dwudziestu minut. Wyjmuję i studzę.

Jeśli akurat mamy szczęcie i w sklepach są pyszne, świeże maliny, to nie wymagają one żadnej pracy. Wystarczy je delikatnie wymieszać z porwanymi listkami mięty (a nawet można zrezygnować z mięty) i rozłożyć na upieczonym spodzie tarty. Latem na pewno tak zrobię.

Natomiast wersja całoroczna zakłada wykorzystanie mrożonych malin. Wkładam maliny do garnka lub rondla z grubym dnem, wsypuję cukier, dodaję skórkę z cytryny (niekoniecznie) i chwilę gotuję na małym ogniu. Odcedzam maliny (na sok natychmiast rzuca się reszta rodziny, więc nie ma szans, żeby się zmarnował) i studzę. Rozsmarowuje na podpieczonym spodzie tarty.
Istnieje jeszcze możliwość zagęszczenia ugotowanych malin mąką ziemniaczaną (1 raczej płaska łyżeczka rozmieszana w odrobinie zimnej wody), powstanie wówczas kisiel malinowy, ale osobiście wolę wersję z odcedzonym sokiem.

Została już tylko czekolada. Cały myk polega na użyciu miksera, masa jest wtedy leciutka i puszysta, mimo że mocno czekoladowa. Roux co prawda każe użyć płynnej glukozy, ale oczywiście nie mam takich ingrediencji w domu, więc zadowoliłam się cukrem pudrem.
Śmietankę wlewam do dość wysokiego garnka lub rondelka z grubym dnem. Zagotowuję i zestawiam z ognia. Wsypuję cukier puder, mieszam mikserem. Dodaję połamaną w kostkę czekoladę i najpierw mieszam łopatką, a potem wszystko dokładnie miksuję. Na koniec, cały czas ucierając, dodaję po kawałeczku miękkie masło.

Przestudzoną masę wylewam na malinową warstwę aż do brzegów kruchego ciasta. Schładzam w lodówce przynajmniej przez dwie godziny.

Na koniec uwaga odnośnie ilości użytego cukru. Jak zwykle polecam stopniowe wsypywanie cukru, próbowanie i ewentualne dosładzanie. W przypadku tej tarty warto, żeby warstwa malinowa była wyraźnie kwaskowata, wtedy można sobie pozwolić na słodszą czekoladę.

Bardzo, bardzo polecam. Smacznego! 



piątek, 9 marca 2012

Tarta z porami i boczkiem

Jeśli planujecie przyjmowanie przyjaciół lub rodziny w ten weekend, to wreszcie zdradzę Wam przepis na tartę, którą jak dotąd robiłam najczęściej. Większość odwiedzających mnie znajomych, jeśli jeszcze nie próbowała, natknie się na nią prędzej czy później, bo z upodobaniem karmię nią gości.

Właściwie zawsze wychodzi, trzeba tylko bardzo uważać z solą, sam boczek i parmezan są już dość słone. Jedyny minus jest taki, że zdecydowanie nie jest to danie dla osób na diecie, ale też w odwiedzinach rzadko jemy więcej niż jeden kawałek.

Moja ulubiona, niezawodna, najlepsza :)
Polecam.

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 220 g mąki pszennej (zazwyczaj mieszam luksusową lub tortową z krupczatką)
  • duża szczypta soli
  • 140 g zimnego masła
  • 1 żółtko
  • 1-2 łyżki zimnej wody

nadzienie:
  • 3 pory (tylko białe części)
  • ok. 150 g wędzonego boczku lub wędzonej szynki Speck
  • 50 g parmezanu
  • 1 jajko + 2 żółtka
  • 1 (niepełna) szklanka śmietanki 30%
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa
  • masło z łyżką oleju do smażenia

Sposób przygotowania:

Najpierw przygotowuję kruche ciasto. Można to zrobić nawet do 3 dni wcześniej i przechowywać w lodówce.

Przesiewam mąkę, mieszam z solą. Dodaję pokrojone w kostkę zimne masło i siekam lub rozcieram opuszkami palców na drobne kawałeczki. Dodaję żółtko oraz odrobinę wody i krótko zagniatam ciasto. Formuję placek (nie kulę, bo łatwiej potem rozwałkować), owijam folią spożywczą i odkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Schłodzone ciasto cienko rozwałkowuję (polecam wałkowanie przez warstwę folii spożywczej – bardzo ułatwia sprawę). Wykładam ciastem formę do tarty (moja ma ok. 24 cm średnicy) i obcinam brzegi. Znowu wstawiam do lodówki na 20-30 minut.

Nakłuwam ciasto widelcem, wykładam w formie papierem do pieczenia, wysypuję ryż lub fasolę, żeby obciążyć ciasto. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 10 minut. Wyjmuję, zdejmuję papier z obciążeniem (ryż wsypuję do pudełka, bo można go wykorzystać w ten sposób wiele razy) i znowu wstawiam ciasto do piekarnika na 5-7 minut.

Wyjmuję i odstawiam.

W czasie, gdy ciasto się chłodziło przygotowuję farsz.

Jeśli chodzi o wybór mięsa, to zazwyczaj biorę chudy wędzony boczek – jest najtańszy i najłatwiej dostępny. Ale gdy ładnego boczku akurat nie ma, ratuję się na przykład wędzoną szynką (stąd Speck wymieniony wśród składników). Obydwie wersje są smaczne, sami zdecydujcie.

Boczek kroję w drobną kostkę lub słupki. Podsmażam na patelni, przekładam do miski.
Pory myję, kroję w półtalarki, lekko posypuję solą i podsmażam przez kilka minut na maśle z dodatkiem łyżki oleju. Nie przysmażam, tylko czekam, aż zmiękną.  Dodaję do boczku.
Parmezan ścieram na drobnej tarce.
Mieszam śmietankę z jajkiem i żółtkami, dodaję parmezan, wlewam mieszaninę do przestudzonego boczku i porów. Doprawiam pieprzem, świeżo startą gałką muszkatołową i, ewentualnie, odrobiną soli.

Wykładam nadzienie na podpieczony spód tarty, wyrównuję. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 30-40 minut.

Podaję na ciepło.

Jeśli chodzi o dodatki, to świetnie sprawdzają się mieszane sałaty z winegretem, można na przykład dodać pomidory, jeśli pora roku sprzyja. Ale ostatnio upiekłam sobie paprykę, zdjęłam skórkę, pokroiłam w paseczki i polałam miodowym winegretem. Rewelacja!

niedziela, 15 stycznia 2012

Kruche ciasteczka kokosowe

Tak jak nie jestem specjalną miłośniczką ciastek, tak te ciasteczka po prostu uwielbiam. Kruszą się niemiłosiernie (nie żałowałam wiórków kokosowych), wyglądają tak, że wolę podawać je wyłącznie w ścisłym gronie rodzinnym, ale za to jak smakują!

Anka


Składniki:
(na około 40 ciasteczek)
  • 1 czubata szklanka mąki
  • 1 (niepełna) szklanka wiórków kokosowych
  • szczypta soli
  • 50 g cukru pudru (2-3 łyżki)
  • 175 g zimnego masła (3/4 kostki)
  • 2 małe żółtka lub 1 duże
  • 1 łyżka wody (niekoniecznie)

Sposób przygotowania:

Mąkę i cukier puder przesiewam, dodaję sól, wiórki kokosowe, wszystko mieszam. Masło kroję w kostkę i siekam z sypkimi składnikami na drobne kawałeczki (jeszcze lepiej użyć robota kuchennego). Dodaję żółtka, wlewam wodę i krótko zagniatam ciasto.

Z ciasta formuję wałek o średnicy około 5 centymetrów. Owijam w folię spożywczą i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę. Ciasto musi się porządnie schłodzić.

Wyjmuję ciasto, ostrym nożem kroję na plasterki i układam na blasze. Piekę około 10-15 minut w temperaturze 180 stopni. Czas pieczenia zależy od grubości ciastek, wyjmuję najpóźniej w momencie, gdy zaczną się brązowić przy brzegach.

Czekam aż przestygną i zdejmuję z blachy.

piątek, 13 stycznia 2012

Tarta limonkowa


Całkiem niedawno przeczytałam na blogu jednej z celebrytek straszliwą krytykę nowej książki Nigelli. Że fatalne przepisy, że składniki niedostępne i w ogóle bez sensu.

A ja mam słabość do Nigelli, lubię jej podejście do gotowania i jedzenia, chociaż prawie zawsze muszę zmniejszyć ilość cukru przynajmniej o jedną trzecią :)
Fakt, niespecjalnie widzę w sklepach golden syrup, ale przecież za każdym razem, gdy zaczynam przeglądać którąś z posiadanych książek Nigelli, znajduję tam coś dla siebie.

Więc dzisiaj tarta Nigelli z książki „Jak być domową boginią”, z tym że ona robiła spód ciasteczkowy, a mi się zachciało zwykłego kruchego ciasta. Tak naprawdę do limonki idealnie pasuje spód czekoladowy, więc można zmieszać ciasteczka z masłem i stopioną czekoladą tak jak tu. a w dodatku będzie mniej roboty.

Jakiego spodu byście nie wybrali, tarta jest przepyszna. Polecam.

Anka




Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki
  • 30 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 130 g masła
  • 1 żółtko
  • odrobina zimnej wody

nadzienie:
  • 5 limonek
  • 5 żółtek + 3 białka
  • 1 puszka słodzonego mleka skondensowanego (ok. ½ kg)

Sposób przygotowania:

Kruche ciasto przygotowuję tak jak zwykle: przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Dodaję pokrojone w kostkę zimne masło i rozcieram czubkami palców na małe kawałeczki, jeśli zrobicie to przy pomocy robota kuchennego – jeszcze lepiej. Dodaję żółtko (mogą być dwa, ale mam już znowu za dużo zamrożonych białek) i wlewam 1-2 łyżki zimnej wody. Zagniatam ciasto. Owijam w folię spożywczą i chowam do lodówki na co najmniej godzinę.

Wyjmuję, rozwałkowuję (folia spożywcza znowu się przydaje przy wałkowaniu, wtedy nie trzeba podsypywać mąką) i wykładam formę do tart cienką warstwą ciasta. Przycinam brzegi.
Wykładam formę z ciastem papierem do pieczenia i wysypuję na papier obciążenie: ryż, fasolę lub specjalne kuleczki (używam ryżu i to wielokrotnie tego samego).

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 10 minut. Potem zdejmuję papier z obciążeniem i znowu wstawiam na 5-7 minut do gorącego piekarnika.

Przygotowuję nadzienie.

Limonki dokładnie szoruję, potem zanurzam na chwilę we wrzątku. Osuszam. Ścieram na drobnej tarce skórkę z trzech limonek, a ze wszystkich pięciu wyciskam sok. Soku powinno być 150 ml i u mnie wyszło dokładnie tyle z 5 sztuk.

Ucieram żółtka aż zgęstnieją, dodaję skondensowane mleko, potem skórkę i sok z limonki. Ubijam pianę z białek, dodaję do masy i delikatnie mieszam wszystko łopatką.

Wykładam masę na podpieczony spód tarty i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 25-30 minut.

Uwaga: mój piekarnik grzeje stosunkowo słabo i nie używałam termoobiegu, więc być może w Waszym należy ustawić temperaturę o 10 stopni niższą.

wtorek, 20 grudnia 2011

Świąteczna tarta z bakaliami


Dzisiaj odpowiedź na kolejną prośbę dotyczącą potraw na Boże Narodzenie. Otóż miało być chrupiące ciasto z dużą ilością bakalii i proszę! Z tym, że u mnie trochę chrupie, a trochę się ciągnie ze względu na przewagę fig i daktyli w nadzieniu. Nie szkodzi, można zmienić proporcje i dodać więcej migdałów i orzechów (np. laskowych).

Powiem szczerze i bez ogródek: moim zdaniem jest przepyszna! Idealna na czas świątecznego rozpasania.

Polecam.

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 220 g mąki (około 1 i 1/3 szklanki)
  • 30 g cukru pudru (1-2 łyżki)
  • szczypta soli
  • 140 g zimnego masła (masła może być też 125 g, a nawet 150g)
  • 1 żółtko
  • ewentualnie: odrobina zimnej wody lub soku z pomarańczy

nadzienie:
  • 100 g orzechów włoskich
  • 100 g migdałów bez skórki + garść mielonych do posypania spodu
  • 200 g suszonych fig
  • 200 g suszonych daktyli
  • 75 g masła
  • 3 łyżki miodu
  • 1-2 łyżki cukru pudru
  • 3 łyżki kwaśnej śmietany

Sposób przygotowania:

Ciasto kruche jak zwykle możecie zrobić z dowolnego przepisu.

Przesiewam mąkę (zazwyczaj dodaję też krupczatkę), dodaję cukier puder i sól, mieszam. Wrzucam pokojone w kostkę zimne masło, rozcieram czubkami palców na małe kawałeczki. Dodaję żółtko i, jeśli trzeba wlewam płyn. Krótko zagniatam ciasto, formuję gruby placek, owijam folią i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę (lub na dwa dni).

Rozwałkowuję, wykładam formę do tarty, obcinam brzegi i nakłuwam spód widelcem. Znowu wstawiam do lodówki na pół godziny. Z resztek ciasta wykrawam gwiazdki, układam na desce wyłożonej papierem do pieczenia lub folią aluminiową i też wstawiam do lodówki.

Wykładam ciasto papierem do pieczenia, wysypuję na papier fasolę lub ryż, żeby obciążyły ciasto i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 10-15 minut.

Zdejmuję papier i jeszcze podpiekam spód przez jakieś 5 minut.

Przygotowuję nadzienie, zazwyczaj robię to, gdy ciasto schładza się drugi raz w lodówce.

Orzechy i migdały grubo siekam. Figi i daktyle kroję w paski (można w kostkę, jeśli ktoś woli drobniejsze kawałki).

Na dużej patelni rozpuszczam masło, dodaję miód i mieszam. Wsypuję orzechy i migdały, smażę kilka minut. Posypuję cukrem pudrem, jeszcze smażę, wreszcie dodaję kwaśną śmietanę i zagotowuję. Dodaję figi i daktyle, mieszam i od razu zestawiam z ognia.

Podpieczony spód tarty posypuję warstwą startych migdałów, wykładam nadzienie i wyrównuję. Na wierzchu układam gwiazdki. Wstawiam do piekarnika, obniżam temperaturę do 180 stopni i piekę 20-30 minut.

Te gwiazdki na wierzchu dobrze byłoby posmarować żółtkiem, ale zapomniałam. Tartę można posypać cukrem pudrem.


środa, 7 grudnia 2011

Kruche ciasteczka z okienkiem


Dziś znowu zamierzam Wam przypomnieć o głosowaniu na Chochelki w konkursie na Kulinarny Blog Roku. Pamiętajcie, że autorzy najciekawszych komentarzy mogą wygrać piękną, czerwoną formę do ciasta. Baner do głosowania jest cały czas na pasku z prawej strony. Bardzo mnie cieszy, że przynajmniej kilka osób ma w planach moje muffiny piernikowe, które również biorą udział w konkursie. Głosujcie!

Konkurs ciasteczkowy już zakończony, ale może zainteresują Was te ciastka z witrażykami. Można je zrobić z dowolnego przepisu na kruche ciastka, a jeszcze wygodniejsze do tej zabawy są pierniczki. Cały sekret polega na tym, by kupić najzwyklejsze w świecie landrynki, drobno je pokruszyć i wsypać w odpowiednio wycięte otwory. Dobrze jest się zaopatrzyć w specjalne foremki do wycinania, ale  przed świętami takie zestawy powinny być dostępne bez problemu. W razie czego przejrzyjcie zawartość szafek dzieci, może znajdzie się jakaś gwiazdka służąca do zabawy ciastoliną? Albo postawcie na prostotę, bo okrągłe ciasteczka na pewno da się przy czymś wyciąć – szklanką i kieliszkiem na przykład.

Przy podanej ilości składników zostało mi trochę landrynek, ale część wykorzystałam później do okienek w piernikowym domku, a część została pożarta ze smakiem przez dzieci (nie ma takiej ilości słodyczy, której nie daliby rady).

Tu od razu ważna uwaga techniczna: jeśli landrynki pieką się zbyt długo, szybka robi się mętna i pojawiają się w niej bąbelki. Mi to nie przeszkadza, ale gdy robiłam domek i do wysypania miałam tylko dwa okienka, to najpierw piekłam pięć minut sam piernik, a landrynki wsypałam mniej więcej w połowie pieczenia. Niestety, przy dużej ilości kruchych ciasteczek takie rozwiązanie nie jest zbyt wygodne, bo nasypywanie landrynek wymaga jednak pewnej precyzji.
Przed pieczeniem wycięte już ciasteczka należy schłodzić w lodówce.

Anka

Składniki:
  • 200 g mąki
  • 30-50 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 125 g zimnego masła
  • 1 żółtko
  • odrobina zimnej wody (lub soku z cytryny)
  • 2 małe paczki landrynek (po 90 g)

Sposób przygotowania:

Kruche ciasto przygotowuję jak zwykle: mąkę przesiewam, mieszam z solą i cukrem. Dodaję pokrojone w kostkę masło i rozcieram czubkami palców na małe kawałeczki. Dodaję żółtko i wodę, krótko zagniatam ciasto. Formuje placek (kulę) i wstawiam do lodówki na co najmniej godzinę.

Rozwałkowuję ciasto na cienki placek, wycinam foremkami kształty i układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub matą silikonową. Z tej ilości ciasta, jeśli wycinane otwory będą dość duże, wyjdą nawet trzy blachy. A jeśli się już zmęczycie tą zabawą w okienka, to z resztek wytnijcie ciasteczka bez udziwnień (zrobiłam kilka dla siebie, bo nie lubię landrynek ani lizaków).

Landrynki dzielę według kolorów, wkładam do mocnych woreczków foliowych (uwaga! i tak się rozrywają), kładę na desce i wałkiem rozbijam na małe kawałeczki.
Wsypuję pokruszone landrynki do środka ciastek. Odstawiam do lodówki (o czym pisze się bardzo prosto, a dużo trudniej zmieścić w zapchanej jak zwykle lodówce całą blachę ciastek).

Smaruję brzegi ciastek żółtkiem lub żółtkiem zmieszanym z mlekiem. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180-200 stopni i piekę 8-10 minut (zależy od grubości ciastek i piekarnika).

Czekam aż ostygną i zdejmuję z blachy.


poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ciastka kruche laseczki


Przed chwilą ponownie przejrzałam Wasze propozycje potraw pod konkursową notką i mam nadzieję, że uda mi się co nieco zrobić. Co prawda trochę spowalnia mnie dwójka chorych na ospę dzieci, ale to jeszcze nie powód, żeby przestać gotować. Powiem Wam czego z całą pewnością możecie się spodziewać, bo dzisiaj zrobiłam sobie pysznego kulebiaka z rybą i pieczarkami – wyszedł fantastyczny, więc niedługo z całą pewnością pojawi się na blogu. Na swoją kolej czeka też już od dawna piernik czekoladowy - smakował tak dobrze, że poważnie zastanawiam się, czy nie zrobić go na święta zamiast standardowego niezawodnego piernika (z drugiej strony, gdybym znowu upiekła ten niezawodny, może udałoby mi się zrobić jakieś lepsze zdjęcie).
No i na pewno postaram się przypomnieć sobie jak robiłam kutię, bo ostatnio zdarzyło się to ładnych parę lat temu.

Co jeszcze? Niech to będzie niespodzianka. Zaglądajcie. 
Testowałam na przykład moje umiejętności kuchennego architekta i muszę jeszcze nad tym popracować :)

A dzisiaj dekoracyjne ciasteczka. Przed świętami jest czas na to by poszaleć ze wszelkiego rodzaju ozdobami. Kupiłam więc komplet barwników spożywczych i, jak widać, nie waham się ich używać. Odpowiadając od razu na pytanie pod notką z choinkami: używam barwników w żelu i jestem z nich bardzo zadowolona.

O problemach z nazewnictwem pisałam z całą pewnością nie raz i oto znowu stanęłam przed wyzwaniem. „Kruche cukierki” niekoniecznie opisują te ciastka, a „słodkie laseczki”, które natrętnie pchały mi się na klawiaturę są, sami przyznacie, absolutnie nie do przyjęcia.
„Kruche laseczki” uznałam za kompromis.

Pomysł podpatrzyłam u Marthy Stewart.

Anka


Składniki:
  • 170 g mąki (szklanka)
  • szczypta soli
  • 30 g cukru pudru (a w praktyce: 1-2 łyżki)
  • 100 g masła
  • 1 żółtko
  • odrobina zimnej wody
  • czerwony barwnik spożywczy

Sposób przygotowania:

Mąkę i cukier puder przesiewam, mieszam z solą. Dodaję pokrojone w kostkę masło i siekam nożem lub rozcieram palcami na małe kawałeczki (jeszcze lepiej zrobić to robotem kuchennym). Dodaję żółtko, wlewam łyżkę (lub dwie) zimnej wody i krótko zagniatam ciasto.

Jeśli nie macie wagi kuchennej i robicie te ciasteczka, to nie żałujcie masła. Teoretycznie kostka masła ma 200 g, ale według mojej wagi to nie zawsze prawda, a poza tym w kruchym cieście im więcej masła, tym lepiej. Więc gdy przekroicie kostkę niezbyt dokładnie na pół, to zdecydowanie wrzućcie do ciasta tę większą część.

Dzielę ciasto na połowy. Do jednej dodaję czerwony barwnik spożywczy, zagniatam. Owijam kawałki ciasta folią spożywczą, formując przy tym grube wałki i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę (ciasto można spokojnie przygotować dwa dni wcześniej i przechowywać w lodówce lub zamrozić).

Dzielę każdy kawałek ciasta na 6 części, każdą roluję na cienki wałeczek (mi wyszły około trzydziestocentymetrowe). Splatam czerwony i żółty, dzielę na połowy i zaginam koniec.
Do tej pracy przydają się zimne ręce i otwarte okno.

Ciastka układam na blasze (przy kruchym cieście nie trzeba natłuszczać) i znowu wstawiam do lodówki na co najmniej pół godziny. Kruche ciasto zawsze wstawiam schłodzone do piekarnika, wtedy lepiej zachowa kształt.

Piekę w 180-200 stopniach (w moim piekarniku 200) około 15 minut.



niedziela, 23 października 2011

Tradycyjna szarlotka


Dla tej szarlotki jestem w stanie zmienić poglądy i polubić wypieki z jabłkami. Jest po prostu idealna: spód z kruchego ciasta, konkretna warstwa jabłek, piana z białek i na górze jeszcze jedna, cieniutka warstwa ciasta.

Klasyka w najlepszym wydaniu.

Przepis nie pamiętam skąd mam, ale przyznaję się, że to jedyna szarlotka jaką dotychczas piekłam. Za to wielokrotnie. 

Anka

Składniki:
(na blachę 24x35cm)
  • ½ kg mąki (ok. 3 szklanek)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 250 g schłodzonego masła
  • 2-3 łyżki kwaśnej śmietany 18%
  • szklanka drobnego cukru
  • 5 jajek
  • 1,5 kg jabłek (najbardziej lubię renetę)
  • 1-1,5 szklanki cukru, ilość zależy od kwaśności jabłek, być może będzie potrzeba nawet więcej
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego lub cukier waniliowy
  • ½ łyżeczki cynamonu lub więcej

Sposób przygotowania:

Mąkę przesiewam, mieszam z proszkiem do pieczenia i solą.

Oddzielam białka od żółtek. Żółtka krótko ucieram z połową cukru, dodaję śmietanę i mieszam.

Masło kroję w kostkę, dodaję do mąki i rozcieram czubkami palców na drobne kawałeczki. Dodaję żółtka z cukrem i śmietaną, szybko zagniatam ciasto. Dzielę na dwie części w proporcjach 1/3 i 2/3. Owijam folią, większą część chowam do lodówki, a mniejszą do zamrażalnika na przynajmniej godzinę.

Przygotowuję jabłka. Myję, obieram, wycinam gniazda nasienne i kroję na kawałki. Wkładam do garnka z grubym dnem, wsypuję cukier, cukier z wanilią oraz cynamon i, jeśli trzeba, podlewam 2 łyżkami wody, a potem duszę, aż jabłka staną się kruche i częściowo rozpadną. Odstawiam do przestudzenia. Moim zdaniem idealne jabłkowe nadzienie powstaje wtedy, gdy mamy wyraźne kawałki jabłek otoczone czymś w rodzaju musu. Dlatego wody ma być tylko troszeczkę, żeby nie wyszło zbyt rzadkie.
Ilość cukru jak zwykle podałam orientacyjnie, często mieszam też biały z brązowym. Przestrzegam tylko, żeby nie przesłodzić; ostatnio mi się to zdarzyło, a ja zdecydowanie wolę, gdy jabłka są odrobinę kwaskowate. Inna sprawa, że moje dzieci mają pewnie odmienne zdanie na ten temat :)

Wyjmuję ciasto z lodówki, rozwałkowuję i wykładam nim spód i boki blachy (boki dość wysoko, ciasto często lubi trochę „spłynąć” podczas pieczenia), nakłuwam spód widelcem. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na 15-20 minut.

Ubijam pianę z białek, na koniec dodaję stopniowo pół szklanki cukru (można trochę więcej, jeśli ktoś lubi słodką pianę).

Na podpieczony spód wykładam jabłka (jeśli brzegi ciasta Wam spłynęły podczas podpiekania spodu, to przed położeniem jabłek, podbierzcie trochę surowego ciasta odłożonego wcześniej do zamrażalnika i dolepcie dookoła wąskie wałeczki).

Potem wykładam pianę a na koniec ścieram na grubej tarce ciasto z zamrażalnika. Wierzchnia warstwa nie może być zbyt gruba, bo ciasto jest bardzo maślane i ciężkie, więc piana by go nie utrzymała.

Piekę około pół godziny w 180 stopniach.


wtorek, 11 października 2011

"Burak". Tarta z buraczkami i czerwoną cebulą


Brzydki i niepozorny. W dodatku, co tu dużo kryć, po prostu burak.

A jednak pożądany przez kobiety.

„Burak stroni od cebuli,
A cebula doń się czuli”

Tym razem cebula nie zostanie odrzucona. Zostanie pełnoprawną partnerką buraka, co nie wyjdzie jej zresztą na dobre, bo wnet zginie w zupie, a raczej: w tarcie.

To było tak: najpierw kupiłam kilogram buraków. Nie ma w tym nic dziwnego, dopiero co skończyłam kawałek obłędnego czekoladowego ciasta z dodatkiem tych warzyw (niedługo przepis), a zupy i sałatki z dodatkiem buraczków są w moim domu na porządku dziennym. Zdałam sobie jednak sprawę, że przecież nie było jeszcze Królowej Tarty (tak przy okazji obliczyłam skrzętnie, że włączając tarteletki z łososiem, dzisiaj umieszczam na Chochelkach przepis na dwudziestą tartę).

O mojej miłości do tart pisałam już nie raz i jest to uczucie odwzajemnione, bo prawie nigdy mnie nie zawiodły. No dobrze, raz, w dodatku wtedy, gdy zabierałam ciasto na imprezę, ale w przygotowywaniu jedzenia, które ma olśnić znajomych, zawsze kryje się mnóstwo pułapek.

Ale do rzeczy, bo wcale nie od razu pomyślałam o tarcie.

Najpierw były buraki, a zaraz potem czerwona cebula. W ustach już niemal czułam słodki smak lekko skarmelizowanej cebulki z delikatną nutką tymianku i wiedziałam, że jakoś to muszę połączyć.

A że kupując buraki automatycznie kupiłam kawałeczek koziego sera, to i cała koncepcja potrawy stała się tak oczywista, że natychmiast zabrałam się do pracy.

Dziś, z prawdziwą dumą, przedstawiam tartę z buraczkami, która oferuje wszystko to co najlepsze. Słodkie buraczki i cebula na cienkim, kruchym spodzie z delikatną nutą tymianku i dodatkiem dodatek koziego sera.

Bardzo polecam.

I przy okazji biorę udział w konkursie :)

Anka



Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki (wzięłam krupczatkę)
  • szczypta soli
  • 125 g zimnego masła
  • 1 żółtko
  • 1-2 łyżki zimnej wody
farsz:
  • 3 średnie buraczki
  • 3 czerwone cebule
  • 1 łyżka brązowego cukru
  • 1 łyżeczka octu z czerwonego wina
  • kilka gałązek tymianku
  • 50 g koziego sera (np. Chevrette)
  • 2 duże jajka
  • 150 ml śmietanki30 %
  • sól, pieprz
  • masło z łyżką oleju do smażenia

Sposób przygotowania:

Tym razem zacznę od buraków, bo ich przygotowanie zajmuje najwięcej czasu. Buraczki można przygotować dużo, dużo wcześniej. Należy je ugotować lub upiec, ja wolę pieczone i rzadko kiedy na blasze ląduje mniej niż półtora kilograma buraków. Zużyję je na pewno, najczęściej zjadając bez żadnych dodatków.

Piekę nieobrane buraczki w temperaturze 200 stopni przez co najmniej godzinę (czas zależy od wielkości), wykałaczką lub czubkiem noża sprawdzam czy są już miękkie. Większość źródeł podaje, żeby każdy burak owijać oddzielnie folią aluminiową i ja też tak kiedyś robiłam, ale po pierwsze w instrukcji użytkowania mojego piekarnika jest wyraźnie napisane, że srebrne materiały wydłużają czas pieczenia, a po drugie dużo szybciej i wygodniej wrzucić wszystkie buraki razem do rękawa foliowego. W ten sposób też nie wysychają, trzeba tylko pamiętać o kilku dziurach zrobionych od góry w folii.

Zakładam więc, że buraczki są już upieczone, ostudzone i obrane, więc można zabrać się do pracy. Czas na ciasto.

Mąkę mieszam z solą i pokrojonym w kostkę masłem. Nożem lub czubkami palców siekam na małe kawałeczki. Jeśli macie robot kuchenny, który wykona za Was tę pracę, to jeszcze lepiej.

Dodaję żółtko i wodę, bardzo krótko zagniatam ciasto. Owijam w folię i chowam do lodówki na co najmniej godzinę.

Po schłodzeniu rozwałkowuję ciasto (może się przydać folia spożywcza, żeby ciasto się nie kleiło) i wykładam nim formę na tartę (ok. 24 cm średnicy). Wyrównuje brzegi i znowu razem z formą wstawiam do lodówki na co najmniej kwadrans.

Rozgrzewam piekarnik do 200 stopni. Ciasto wykładam papierem do pieczenia i wysypuję fasolą lub ryżem (lub specjalnymi ceramicznymi kulkami do pieczenia ciast kruchych, których oczywiście nie mam). Obciążone w ten sposób ciasto wstawiam do piekarnika na 10 minut. Zdejmuję papier, fasolę lub ryż przesypuję do pudełka, bo użyję ich jeszcze w tym samym celu następnych kilka razy, po czym ciasto wędruje do piekarnika na następnych pięć minut.

Teraz pora na farsz, który przygotowałam, kiedy ciasto się chłodziło.

Cebulę obieram, kroję na cienkie ćwierćtalaraki, czyli mówiąc po ludzku: każda cebula na pół i jeszcze raz na pół i wtedy w paseczki). Rozgrzewam na patelni masło z dodatkiem oleju i smażę cebulę na średnim ogniu, aż się zeszkli. Posypuję solą i odrobiną pieprzu. Dodaję oberwane listki tymianku. Po około 10 minutach jeszcze zmniejszam ogień, posypuję cebulę brązowym cukrem, wlewam ocet i znowu smażę (lub duszę pod przykryciem), aż zrobi się mięciutka. Cukier i ocet można pominąć, ale mi wtedy bardziej smakuje.

Buraczki ścieram na grubej tarce, mieszam z porządnie przestudzoną cebulą, dodaję starty kozi ser, doprawiam solą i pieprzem. Jajka roztrzepuję ze śmietanką (zastanawiam się czy aby nie trzeba ich jeszcze posolić, zazwyczaj trzeba). Mieszam wszystkie składniki.

Na podpieczony spód wykładam masę, wyrównuję wierzch.

Piekę jeszcze 30-35 minut w 200 stopniach.

Smacznego!

niedziela, 10 lipca 2011

Tarta z nektarynkami i borówkami oraz przepis na najlepsze kruche ciasto


Przedstawiam Królową Lata: oto tarta z nektarynkami!

Jest idealna, uwielbiam połączenie kruchego ciasta z owocami, a nektarynki i borówki zawsze były na liście moich ulubionych owoców. Ciasto jest proste w wykonaniu, spód nie wymaga wcześniejszego podpiekania i pięknie się prezentuje – nie ma co się zastanawiać, tylko robić.

Jeśli chodzi o kruche ciasto, to próbowałam przeróżnych proporcji i moim zdaniem podany poniżej przepis jest po prostu najlepszy. Naturalnie do słonych wypieków pomijam cukier puder, często dodaję odrobinę więcej masła (nie zawsze chce mi się ważyć i wrzucam całą kostkę) i dodaję na przykład skórkę otartą z cytryny lub pomarańczy, gałkę muszkatołową czy inne przyprawy, ale ta lista składników gwarantuje mi idealne kruche ciasto. Jeszcze lepszy efekt otrzymuję, gdy zamiast jednego surowego żółtka, dodaję ugotowane na twardo i przetarte przez sito, ale jeszcze mi się nie zdarzyło specjalnie gotować jajek do tego celu.

Proporcje wystarczają na sporą blachę, więc gdy robię tartę w formie o średnicy ok. 24 cm, zostaje mi jeszcze ciasta na kilka małych babeczek lub ozdobną kratkę na wierzchu. Albo po prostu wsypuję 250 g mąki i zmniejszam ilość masła.

Pomysł na nadzienie ściągnęłam tej strony.

Anka


Składniki:
(u mnie starczyło na blaszkę o średnicy ok. 23 cm i 5 małych babeczek)

ciasto:
  • 300 g mąki
  • 50 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 2 żółtka
  • 180 g masła
nadzienie:
  • 4 duże nektarynki
  • ok. ¾ szklanki borówek
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 1 łyżka mąki
  • 1-2 łyżki cukru
  • 1-2 łyżki tartej bułki lub mielonych migdałów

Sposób przygotowania:

Najpierw kruche ciasto (bez problemu można zrobić i 2 dni wcześniej).

Przesiewam mąkę i cukier puder, mieszam z solą. Jeśli chodzi o mąkę, to dodaję sporo krupczatki.

Dodaję pokrojone w kostkę bardzo zimne masło, rozcieram palcami na malutkie kawałeczki, dodaję żółtka i szybko zagniatam gładkie ciasto.

Formuję placek, owijam folią spożywczą i chowam do lodówki na co najmniej godzinę.

Nektarynki myję, wyjmuję pestki i kroję owoce na cienkie plasterki. Wrzucam do miski razem z borówkami (owoce dobrze jest jak najdokładniej osuszyć po myciu), dodaję mąkę, cukier i sok z cytryny, dokładnie mieszam rękami.

Wyjmuję ciasto z lodówki, rozwałkowuję i wykładam nim formę na tartę. Jeśli jest tak ciepło jak ostatnio, często wałkuję przez folię spożywczą, bo nie lubię podsypywać kruchego ciasta mąką. Znowu wstawiam do lodówki na co najmniej kwadrans – ciasto i forma mają być naprawdę zimne zanim wstawię do piekarnika.

Nagrzewam piekarnik do 200 stopni (góra-dół).

Ciasto posypuję przesianą bułką tartą (dzięki temu mniej nasiąknie sokiem z owoców), wykładam owoce i wstawiam do piekarnika na około 40 minut.

Smacznego!

czwartek, 7 kwietnia 2011

Kruchy placek z ziemniakami


Odwieczne pytanie: „co na obiad?”.

Córka zawsze odpowie, że spaghetti z sosem pomidorowym, a mężczyźni w moim domu rzadko mają sprecyzowane oczekiwania dotyczące posiłków. Chociaż nie, syn najbardziej chciałby czekoladę z galaretką. I żelki.

Ponieważ na takie menu nie wyrażam zgody, zostaję sama codziennym problemem dania obiadowego. Spaghetti jest zawsze kuszące, bo szybkie i mało pracochłonne, ale w kuchni nie lubię rutyny. Rosołek gotowany raz w tygodniu przez długie miesiące sprawił, że w ogóle go nie jadam. Nie tykam również naleśników z dżemem, a panierowanych kotletów też praktycznie nie smażę.
A zaręczam, że mnie nie jest łatwo zniechęcić do jedzenia.

Oczywiście od tej zasady są wyjątki, bo gdy mi ktoś podstawi jedzenie pod nos, to zawsze lepiej smakuje. I wtedy okazuje się, że domowy rosół jest po prostu przepyszny.

Ale ja jak zwykle błądzę z dala od tematu, tymczasem miało być o tym, że w poszukiwaniu obiadowej inspiracji przeglądam książki kulinarne, odrzucam dziesiątki interesujących pomysłów, a potem idę do sklepu, biorę co mi w ręce wpadnie i robię szybką mieszankę warzywną lub mięsno-warzywną. Zawsze się udaje i zawsze smakuje.

Czasem jednak biorę się za rzeczy, do których początkowo nie jestem przekonana.

Ziemniaki z ciastem? Pomysł zawsze wydawał mi się niezbyt trafiony, ale wreszcie się na niego skusiłam. Wszak kruche ciasto pasuje praktycznie do wszystkiego, więc dlaczego nie zrobić wersji ziemniaczanej. I cały czas mam w pamięci piękną tartę ziemniaczaną ze szparagami na francuskim cieście, którą widziałam u Jamiego Olivera – kiedyś ją wreszcie upiekę.

Dzisiejszy przepis jest prosty, bo nie wymaga wstępnej obróbki ziemniaków. To wersja dość podstawowa, którą naturalnie można wzbogacić, na pierwszy ogień pewnie wzięłabym parmezan albo boczek (albo jedno i drugie).
Chociaż same ziemniaki ze śmietaną i masłem też smakują pysznie. I prezentują się całkiem okazale, chociaż jak widać składników nie ma w tym daniu zbyt wiele i wcale nie są wyrafinowane.
A jednak warto się skusić.

Przepis z książki „Culina Mundi”, nieznacznie zmodyfikowany.

Anka


Składniki:

ciasto:
  • 300 g mąki pszennej (najlepiej z dodatkiem krupczatki)
  • duża szczypta soli
  • 200 g zimnego masła
  • 1 jajko
  • ewentualnie 2 łyżki zimnej wody
farsz:
  • 400 g ziemniaków
  • 20 g masła
  • sól, pieprz
  • gałka muszkatołowa
  • ok. 150 ml śmietanki 30%
  • 1 żółtko zmieszane z 1 łyżką mleka (do smarowania)

Sposób przygotowania:

Najpierw kruche ciasto.

Przesiewam mąkę, mieszam z solą, dodaję pokrojone w kostkę masło. Siekam na małe kawałeczki. Wbijam jajko i wlewam wodę, szybko zagniatam ciasto. Dzielę na dwie części, każdą owijam w folię i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Po godzinie rozwałkowuję na cienkie placki o średnicy około 20 centymetrów. Bardzo polecam rozwałkowywanie na folii spożywczej – nie trzeba wtedy podsypywać mąką, co przy takiej ilości masła byłoby pewnie konieczne.

Rozwałkowane placki wkładam znowu do lodówki, bo trochę się zdążyły rozgrzać.

Obieram i myję ziemniaki. Kroję na cienkie plasterki. Najlepiej użyć do tego celu tarki, plasterki muszą być naprawdę cieniutkie.

Na blasze układam jeden płat ciasta, kładę na to ziemniaki.

 
Posypuję ziemniaki solą, pieprzem i świeżo startą gałką muszkatołową. Rozkładam kawałeczki masła. Brzeg ciasta smaruję dookoła żółtkiem zmieszanym z mlekiem i wszystko przykrywam drugim płatem ciasta dokładnie zlepiając brzegi. U góry wycinam małą dziurkę i z papieru do pieczenia robię komin, przez który będzie uciekała para. Smaruję ciasto żółtkiem.

 
Wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni na około 45 minut. Jeśli Wasz piekarnik mocno grzeje, to można trochę zmniejszyć temperaturę. Ważne, żeby ziemniaki były miękkie.

Wyjmuję ciasto i odstawiam na pięć minut. 

I teraz są dwie metody postępowania: wlewam przez kominek uprzednio podgrzaną śmietankę. Robię to powoli, z przerwami, żeby ziemniaki dobrze nasiąkły.
A jeśli ktoś się spieszy, można też wyciąć i zdjąć pokrywkę z górnej części ciasta i dopiero wtedy wlewać śmietankę.
 
Podaję ciepłe.

Smacznego!

piątek, 25 lutego 2011

Tarta z kremem i owocami

Bardzo rzadko robię kremy. Po pierwsze z lenistwa, a po drugie dlatego, że krem jest dla mnie synonimem rozpasania kalorycznego, którego z wiadomych względów powinnam unikać.

Niemniej raz na jakiś czas należy sobie pozwolić na odrobinę luksusu i ta tarta będzie doskonała na taką okazję.

Zastanawiałam się ostatnio jakie są moje ulubione desery. I ze zdziwieniem stwierdziłam, że wcale nie czekoladowe, ale z owocami. Najlepiej takie, w których można znaleźć jakiś kontrast smaków. Zestawienie kruchego ciasta, kwaskowatych owoców i słodkiego kremu to po prostu ideał. Wszystko co najlepsze zawarte w jednym kęsie.

Przepis na krem podstawowy pochodzi z książki Michela Roux „Ciasta” – moim zdaniem wystarczy zrobić z połowy porcji, ale krem można przechowywać w lodówce do 3 dni. Owoców też raczej zostanie, więc zawsze można upiec następnego dnia taką samą tartę ;)
Krem jest bardzo słodki, więc owoce powinny być kwaskowate.
Ciasto kruche możecie jak zwykle zrobić z ulubionego przepisu. 

Na zdjęciu: cudem ocalony ostatni kawałek.

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki
  • szczypta soli
  • 50 g cukru pudru
  • 150 g zimnego masła
  • 1 jajko
owoce:
  • paczka mrożonych owoców (u mnie mieszanka)
  • 3-4 łyżki cukru pudru (lub więcej, koniecznie trzeba spróbować)
  • sok z połowy cytryny
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
krem:
(wystarczy zrobić z połowy porcji)
  • ½ litra mleka
  • 6 żółtek
  • 125 g cukru pudru
  • 40 g mąki
  • 1 strąk wanilii, przecięty

Sposób przygotowania:

Tym razem zrobiłam ciasto z całym jajkiem. Wolę te z samymi żółtkami, ale mam już tyle białek w zamrażarce, że niechętnie patrzę na jakiekolwiek wypieki bez białek.

Mąkę i cukier puder przesiewam, mieszam z solą. Dodaję pokrojone w kostkę zimne masło i siekam nożem na małe kawałki lub rozcieram palcami (jeśli ktoś ma robot kuchenny, który to wszystko zrobi za niego, to jeszcze lepiej). Dodaję jajko, szybko zagniatam ciasto.
Owijam folią i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Wyjmuję ciasto, rozwałkowuję i wykładam formę do tarty. Na blachę o średnicy 23 cm było go trochę za dużo, więc zrobiłam jeszcze dwie małe babeczki.

Jeśli podczas wałkowania ciasto nazbyt się rozgrzało, wstawiam jeszcze do lodówki. Ogólna zasada jest taka, żeby wkładać zimne ciasto do gorącego piekarnika.

Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję obciążenie (specjalne kulki lub zwykła fasola czy ryż). Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Piekę z obciążeniem 10-15 minut, potem zdejmuję papier i piekę jeszcze około 20 minut. Tu uwaga techniczna: w moim piekarniku wszystko piekę raczej dłużej i w wyższej temperaturze, ogólnie kruche ciasto piecze się w 180-200 stopniach.

Wyjmuję ciasto i studzę.

Mrożone owoce wrzucam do garnka z grubym dnem lub na patelnię, dodaję sok z cytryny i cukier, gotuję kilka minut. Owoce puściły dużo soku, więc nie nadają się na tartę. Można je teoretycznie odparowywać, ale wtedy się rozpadną, więc lepiej rozmieszać mąkę ziemniaczaną z odrobiną zimnej wody i powoli wlać do garnka cały czas mieszając. Zagotować, natychmiast zestawić i ostudzić powstały kisiel.
Można też oczywiście gotować dłużej, żeby odparowały i zrobić z nich pyszny dżem.

Teraz krem.

Żółtka ucieram z jedną trzecią cukru na puszystą masę, dodaję mąkę.

Mleko podgrzewam z resztą cukru i laską wanilii. Gdy tylko się zagotuje, wyjmuję laskę wanilii i przelewam mleko do żółtek cały czas mieszając. Potem wlewam z powrotem do garnka i gotuję jeszcze około dwóch minut na średnim ogniu aż zgęstnieje. Cały czas mieszam, żeby się nie porobiły grudki, w razie czego można przecedzić przez gęste sitko.

Przekładam do miski i studzę. Krem ma tendencję do pokrywania się kożuchem, więc mieszam od czasu do czasu, można też przykryć folią.

A teraz najlepsza część. Na ciasto wykładam krem, a na to owoce.
Smacznego!
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */