Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oliwki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą oliwki. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 czerwca 2016

Kasza jaglana na bogato

Kto się przekonał do kaszy jaglanej, ten będzie żył długo, zdrowo i smacznie. Co do pierwszego i drugiego - mam nadzieję, co do trzeciego - jestem o tym absolutnie przekonana. Kasza jaglana ma mnóstwo zastosowań, na Dwóch Chochelkach znajdziecie wiele przepisów z jej udziałem, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by dodać jeszcze jeden. To danie można zapakować i zabrać do pracy, dobrze smakuje i na zimno i na ciepło.

Chuda


Składniki:
Trudno mówić o dokładnych ilościach składników. To raczej przepis z gatunku: tego trochę, a tego jeszcze dorzucę. Na pewno potrzebne będą:

  • ugotowana kasza jaglana
  • olej lniany
  • pomidory suszone
  • oliwki czarne lub zielone
  • łuskane pestki dyni
Sposób przygotowania:


Kaszę jaglaną przyrządzam tak: odmierzam filiżankę suchej kaszy i wsypuję ją na patelnię. Prażę przez chwilę na rześkim ogniu, mieszając, aż zmatowieje. Czasem, gdy jej nie przypilnuję, zbrązowieje, ale wtedy nabiera lekko orzechowego posmaku, który bardzo mi odpowiada.

Ugotowana kaszę płuczę dokładnie - czasem w miseczce, czasem pod bieżąca wodą. Do garnka wlewam dwie filiżanki wody (tradycyjnie: dwie porcje wody na jedną porcję kaszy), wsypuję wypłukaną kaszę i gotuję, od czasu do czasu mieszając, aż cała woda zostanie wchłonięta. Wyłączam gaz pod garnkiem, zakrywam pokrywką i daję chwilę, by doszła. Jeśli gotuję ją rano na obiad, to owiniętą w ręcznik i koc wkładam pod kołdrę, wtedy dojdzie i utrzyma ciepło.

Pestki dyni prażę na patelni, oliwki i pomidory kroję.

Do ugotowanej kaszy dodaję wszystko, co zaplanowałam, wlewam olej lniany, mieszam, po wierzchu posypuję prażonymi pestkami dyni. Jeśli macie ochotę, możecie dodać np. tuńczyka z puszki lub pokrojone w kostkę mięso z grilla.


czwartek, 4 października 2012

Sałatka sycylijska

Słońce świeci i grzeje cudownie, zatem - mimo października w kalendarzu - sezon na sałatki uważam za ciągle otwarty. Ta jest całkiem pożywna z uwagi na dużą zawartość tuńczyka.

Przepis pochodzi z pisma „Kocham gotować latem!” Dodam, że osobiście jesienią też lubię :-)

Chuda


Składniki:

  • mieszanka sałat albo jedna duża lodowa
  • 2 puszki tuńczyka w sosie własnym
  • 2 czerwone cebule
  • 250 g pomidorków koktajlowych
  • 2 łyżki czarnych oliwek
  • 3 łyżki kaparów
  • 5 łyżek oliwy
  • sok z 1 cytryny
  • 2 łyżki białego wytrawnego wina
  • sól i pieprz
Sposób przygotowania:

Liście sałaty płuczę, odwirowuję i w kawałkach wrzucam do miski albo układam na półmisku. Na sałacie rozkładam odsączonego z zalewy tuńczyka, cebule pokrojoną w talarki, pomidorki koktajlowe i oliwki.

Sok z cytryny mieszam z winem, powoli wlewam oliwę, ubijając trzepaczką, na końcu dodaję sól i pieprz.

Polewam sałatkę sosem i stawiam na stole.

środa, 4 stycznia 2012

Spaghetti z sosem pomidorowym i tuńczykiem (łososiem)


Nie wiem kompletnie kiedy mi minęły ostatnie dwa tygodnie, bo aż tyle trwała moja przerwa w zamieszczaniu postów. Ale nie wracam z pustymi rękami i mam coś specjalnego dla wszystkich, którzy nie mogą się odnaleźć w poświątecznym kieracie: rewelacyjny obiad w pół godziny! Bez wysiłku, wystarczy kupić dwie puszki (pomidory i rybę) oraz dodać to co akurat macie w szafkach kuchennych i lodówkach. Bo jak zwykle nie jestem pryncypialna i jeśli nie macie świeżej bazylii, to możecie dodać natkę pietruszki, a kapary można w ogóle pominąć. Chociaż przyznaję, że mi ten obiad smakuje najbardziej, gdy zgromadzę wszystkie podane składniki.

Gdybyście jednak nie mieli akurat ani tuńczyka, ani czarnych oliwek, ani tym bardziej kaparów, to poprzestańcie na moim ulubionym sosie pomidorowym, który stanowi bazę tego posiłku. A świeżą bazylię zastąpcie suszonym oregano.

Trzeba sobie życie upraszczać.

Smacznego!

Anka


Składniki:

  • ½ kg spaghetti lub tagliatelle
  • 1-2 ząbki czosnku
  • kilka suszonych pomidorów
  • puszka pomidorów bez skóry
  • garść świeżych liści bazylii
  • puszka łososia lub tuńczyka w sosie własnym
  • 2 garści czarnych oliwek
  • 1-2 łyżki kaparów
  • ok. 50 g parmezanu
  • sól, pieprz
  • cukier
Sposób przygotowania:

Rozgrzewam oliwę z oliwek, wrzucam lekko zmiażdżone, obrane i pokrojone w plasterki ząbki czosnku oraz suszone pomidory pokrojone w paseczki, smażę 1-2 minuty uważając, żeby się nie przypaliły. Dodaję pomidory wraz z sosem. Doprawiam solą, pieprzem i cukrem. Dokładam kilka liści bazylii.

Gotuję na niewielkim ogniu przez około dwadzieścia minut. W tym czasie przygotowuję makaron według przepisu na opakowaniu.

Gdy makaron już się dogotowuje, szybko miksuję sos blenderem, doprawiam jeśli trzeba i wrzucam odsączonego i lekko rozdrobnionego łososia lub tuńczyka. Mieszam, czekam aż ryba się ogrzeje i zestawiam z ognia. Dodaję kapary oraz oliwki.

Gorący, odcedzony makaron nakładam na talerze, polewam sosem i posypuję parmezanem.
A jeszcze częściej wrzucam makaron do garnka z sosem i dokładnie mieszam.

środa, 14 grudnia 2011

Rybna solanka (soljanka)


W Waszych propozycja świątecznych potraw dość często przewijała się zupa rybna. Nie powiem, żebym ryby przyrządzała bardzo często (szczególnie w postaci innej niż filety z ryb morskich), za to chętnie zamawiam je w restauracjach.
Dlatego zamierzam zareklamować restaurację Bulaj w Sopocie, gdzie jadłam najlepszą solankę w życiu i najchętniej zapisałabym się do terminu u tamtejszego szefa kuchni.

Właśnie, przecież idą święta. Czas napisać pewien list.
Drogi Mikołaju, czy możesz mi sprezentować jakieś warsztaty z przygotowywania świeżych ryb u prawdziwego mistrza garnka i patelni? Chętnie nauczę się też czegoś na temat mięsa.

Dobrze, koniec wstępu, wracam do przepisu. Ponieważ prosiliście o zupę rybną, postanowiłam przyrządzić moją wersję tej potrawy opartą właśnie o solankę, czy też soljankę. Podobno powinno się ją przygotowywać z ryb jesiotrowatych, ale niestety w najbliższym rybnym nie mieli ani jesiotra, ani starleta, ani tym bardziej bieługi. Wzięłam więc co było, grunt, żeby kupić świeże ryby, a wywar rybny podobno  najlepiej udaje się na głowach ryb. U mnie były duży pstrąg, którego tuszki dodałam na sam koniec, oraz fladry, które razem z łbem pstrąga wykorzystałam do ugotowania wywaru. Im więcej gatunków ryb, tym wywar smaczniejszy, przynajmniej tak mówi teoria.

Solanka to skrzyżowanie zupy rybnej, pomidorówki i ogórkowej (solankę można też ugotować na mięsie). Idealne połączenie słonego i kwaśnego smaku. No i te dodatki! Same pyszności: oliwki, kapary i natka pietruszki.
Zupa najbardziej mi smakuje podawana po prostu z chlebem. Najlepiej wiejskim, na zakwasie z chrupiącą skórką. Jak dla mnie może być taki z dodatkiem mąki żytniej.

I jeszcze jedna uwaga: tę zupę można ugotować na przykład na bulionie drobiowym, a nawet na wywarze warzywnym i kupić tylko jakieś smaczne płaty rybne, które obgotuje się na koniec w zupie. Zapewniam, że też będzie pyszne.

Bardzo polecam!

Anka


Składniki:
  • ok. 800 g świeżych ryb
  • 2 cebule
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka (niekoniecznie)
  • 1 duży pęczek natki pietruszki
  • 1 puszka krojonych pomidorów lub 3 świeże pomidory
  • 1 łyżka koncentratu pomidorowego
  • 2-3 ogórki kiszone
  • 1 garść czarnych oliwek
  • 2 garści zielonych oliwek
  • 1-2 łyżki kaparów
  • 1 liść laurowy
  • sól, pieprz
  • masło do smażenia

Sposób przygotowania:

Napisałabym: ryby czyszczę i patroszę, ale na szczęście przynajmniej pstrąg był już pięknie przygotowany. Flądry potraktowałam jako wyzwanie, któremu, jak mniemam, w większości sprostałam. Nie każcie mi podawać szczegółów, proszę, a sami jeśli nie macie wprawy weźcie już wypatroszone ryby :)

W garnku zagotowuję około litra wody (lub trochę więcej), wrzucam jedną cebulę, marchewki, natkę pietruszki (obwiązuję nitką i gotuję razem z łodyżkami, zostawiam tylko trochę listków do posypania) oraz kawałki ryby przeznaczone na wywar. Ładne rybie tuszki odkładam na później. Wszystko solę, dodaję pieprz i liść laurowy i gotuję około pół godziny. Przecedzam przez sito.

Do rybnego wywaru dodaję pomidory z puszki (jeśli akurat jest sezon na świeże, obieram ze skórki, wypestkowuję i kroję w kostkę), gotuję około 15 minut. Pod koniec dodaję koncentrat, próbuję i ewentualnie doprawiam solą lub pieprzem.

W czasie, gdy zupa się gotuje, kroję drugą cebulę w półtalarki,  a ogórki na plasterki. Podsmażam cebulę na maśle aż się zeszkli, dodaję ogórki i wszystko smażę jeszcze kilka minut często mieszając.

Odłożone tuszki ryby wkładam do gotującej się zupy na około pięć minut. Sprawę ości rozwiązałam w ten sposób, że ryby umieściłam na sitku (takim do smażenia frytek lub gotowania na parze) i włożyłam do zupy. Potem wyjęłam i na talerzu spokojnie podzieliłam na małe kawałki wyjmując ości, by wreszcie znowu dorzucić do zupy czyste mięso ryby.

Dodaję do zupy podsmażone ogórki z cebulą. Zdejmuję z ognia i dokładam oliwki z kaparami. Na talerzu posypuję natką pietruszki.

Ja nie zaciągam śmietaną, ale jeśli ktoś musi, to bardzo proszę, byle kwaśną.

Smacznego!

środa, 17 sierpnia 2011

Caponata


Kuchnia włoska, mimo że pyszna, nie zawsze jest fotogeniczna, co doskonale widać na przykładnie poprzedniego przepisu. Czasami jednak wygląd potrawy w ogóle nie ma znaczenia, bo caponata jest po prostu przepyszna! Danie pochodzi z Sycylii i jest to coś w rodzaju gulaszu z bakłażanów. Prosta potrawa w sam raz na koniec lata i początek jesieni, nie wymaga długiego przygotowania, trzeba tylko zaopatrzyć się naprawdę w sporą ilość dobrej oliwy – bakłażany piją straszne ilości podczas smażenia.

Zróbcie koniecznie.

Przepis pochodzi z książki „Włoska wyprawa Jamiego”, ale trochę go przerobiłam, najważniejsza zmiana to jeden bakłażan zamiast dwóch (musiałabym smażyć partiami, zresztą na dwie osoby wystarczył jeden), dlatego na samym końcu podaję oryginalną listę składników.

Anka


Składniki:
  • oliwa
  • 1 bakłażany
  • 1 płaska łyżeczka oregano
  • sól, pieprz
  • 1 średnia cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • duża garść czarnych oliwek bez pestek
  • garść natki pietruszki
  • 1 łyżka solonych kaparów, odsączonych
  • 2 łyżki octu z czerwonego wina
  • 4 średnie pomidory

Sposób przygotowania:

Bakłażany kroję na pół lub na plastry, posypuję obficie solą i odstawiam na kwadrans. Potem spłukuję i dokładnie osuszam papierowym ręcznikiem. Niektórzy pomijają ten etap, czasami i ja tak robię.

Kroję bakłażany na spore kawałki.

Cebulę drobno kroję, czosnek tnę na cienkie plasterki. Pomidory obieram ze skórki, wyrzucam pestki i gniazda nasienne, kroję w kostkę. Siekam natkę.

Na dużej patelni rozgrzewam oliwę, smażę bakłażany z obydwu stron przez kilka minut. Posypuję solą, pieprzem i oregano.

Dodaję cebulę, czosnek i natkę, jeśli trzeba podlewam oliwą. Znowu smażę kilka minut.

Teraz pora na kapary oraz oliwki, dolewam ocet i smażę aż ocet wyparuje. Wreszcie dodaję pomidory i smażę do miękkości. Jamie Oliver pisał, żeby dusić 15 minut na małym ogniu, ale ja smażyłam bez przykrycia, chociaż faktycznie znacznie zmniejszyłam temperaturę.

Na koniec doprawiam jeśli trzeba solą, pieprzem i cukrem.

Podaję z grzankami.

A na koniec obiecana lista składników dokładnie taka, jak podaje Jamie Oliver.

oliwa
2 bakłażany
1 czubata łyżeczka oregano
sól, pieprz
1 mała czerwona cebula
2 ząbki czosnku pokrojone w plasterki
garść zielonych oliwek bez pestek
garść natki pietruszki
2 łyżki solonych kaparów, odsączonych
2-3 łyżki dobrej jakości ziołowego octu
5 dużych pomidorów
uprażone migdały do posypania

piątek, 15 lipca 2011

Sałatka arbuzowa z fetą i oliwkami


Ponieważ lubię testować nowe smaki, więc już w zeszłym roku robiłam tę sałatkę, z tym, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Nie jest to nic aż tak rewolucyjnego jak na przykład ten chłodnik z truskawek (po prostu musiałam sprawdzić jak on smakuje!), ale też w niczym nie przypomina zwykłej sałatki owocowej.

Wyszło bardzo smacznie, zresztą arbuzy, podobnie jak melony, często stosuje się do dań innych niż słodkie desery i to z powodzeniem.

Jeśli chodzi o podane ilości, to są bardzo orientacyjne i zależą od upodobań. Arbuza przecież nikt nie będzie ważył, lepiej kupić więcej i po prostu zjeść resztę. Mięty wzięłam najwyżej 2 łyżki, bo nie lubię, gdy jest jej zbyt dużo, a natki było jakieś pół pęczka.

Przepis pochodzi z książki Nigelli „Lato w kuchni przez okrągły rok”. A tak przy okazji: widziałam identyczny w jednej z książeczek Poradnika Domowego – autorstwo przepisów w wielu przypadkach jest bardzo niejasne.

Anka



Składniki:
  • ok. ¼ dużego arbuza lub ½ małego
  • 2 limonki
  • 1 mała czerwona cebula
  • 200 g sera feta
  • 100 g czarnych oliwek
  • natka pietruszki
  • świeże liście mięty
  • 2 łyżki oliwy
  • czarny pieprz (świeżo zmielony)
Sposób przygotowania:

Cebulę kroję na bardzo cieniutkie półplasterki, wkładam do miseczki i zalewam sokiem z limonki. Odstawiam na kilka minut.

Arbuz kroję w kostkę i wyjmuję pestki. Kostka naturalnie jest tu pojęciem umownym, kroję tak jak mi się uda, tylko staram się, żeby kawałki były tej samej wielkości. Wkładam do dużej miski.

Fetę kroję w kostkę, Nigella pisze, żeby była tej samej wielkości co arbuz, ale ja wolę zdecydowanie mniejszą, nawet taką o boku długości 1 cm.

Natkę i miętę siekam – miętę drobno, natkę mniej dokładnie.

Dodaję do arbuza fetę, miętę, natkę, czarne oliwki i czerwoną cebulę. Leciutko mieszam, polewam oliwą i posypuję czarnym pieprzem.

Smacznego!

czwartek, 23 czerwca 2011

Focaccia

Focaccię chciałam zrobić już dawno temu, a gdy wreszcie przystąpiłam do przyrządzania, okazało się, że w moich książkach kucharskich nie znalazłam zbyt wielu przepisów. W książce, do której mogłabym mieć zaufanie był, owszem, ale na cieście makaronowym. A ja chciałam z drożdżami.

Dlatego nie zastanawiając się długo, wpisałam „focaccia” w wyszukiwarkę i skorzystałam z przepisu Liski.
Dałam tylko odrobinę mniej soli i drugi placek zrobiłam z suszonymi pomidorami i bazylią.

Oba wyszły wyśmienicie.

Focaccia to coś pośredniego między pizzą a chlebem. Można ją przygotowywać na słono: z cebulą, pomidorami, czosnkiem lub na słodko: z wiśniami chociażby.
Mi wszelkie wypieki z dodatkiem oliwy zdecydowanie bardziej smakują na słono, ale nie mówię, że nie spróbuję kiedyś innej wersji.
 
Anka

Składniki:
  • 500 g mąki
  • 10 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka oliwy
  • 300 ml wody
  • 150 g czarnych oliwek
  • kilka suszonych pomidorków
  • 2 łyżki posiekanych liści bazylii
  • sól morska
  • oliwa

Sposób przygotowania:

Drożdże rozcieram z łyżeczką cukru, dodaję łyżkę mąki i odrobinę wody, dokładnie mieszam tak by otrzymać konsystencję gęstej śmietany. Przykrywam ściereczką i odstawiam na kwadrans aż rozczyn ruszy.

Przesiewam mąkę, mieszam z solą. Robię w środku dołek i dodaję rozczyn, wodę oraz oliwę. Zagniatam elastyczne ciasto (trochę faktycznie lepiło się do rąk, więc jak zwykle wykorzystuję zwykły mikser ze spiralnymi mieszadłami, ale nie dodaję od razu całej mąki.)

Przekładam ciasto do miski wysmarowanej oliwą i odstawiam pod przykryciem do wyrośnięcia na około 40 minut.

Wyjmuję ciasto, zagniatam dosłownie chwilę na wysypanej mąką stolnicy, dzielę na dwie części i formuję dość cienkie prostokątne placki (użyłam wałka, chociaż myślę, że ciasto da się rozciągnąć rękami).

Kładę placki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, palcami robię wgłębienia. Smaruję (lub skrapiam) ciasto oliwą, ewentualnie posypuję solą morską i rozkładam oliwki na jednym placku, a pokrojone w paski suszone pomidory i bazylię na drugim. Odstawiam na 15-20 minut w ciepłe miejsce.
A raczej: najpierw odstawiłam do napuszenia, a w tym czasie przygotowywałam nadzienie i położyłam tuż przed wstawieniem do piekarnika.

Nagrzewam piekarnik do 230 stopni (góra dół), wstawiam focaccie i piekę 20-25 minut.

Zrobiłam sobie do nich sałatkę z pomidorów.
Smacznego!


czwartek, 31 marca 2011

Calzone

Czasami w życiu pojawia się pragnienie, którego nie można zignorować.

Zdarza się, że to uczucie narasta dniami, miesiącami a nawet latami, ale wtedy sprawa rzadko dotyczy jedzenia.

Pewnego dnia pojawiła się we mnie nagła i niespodziewana potrzeba upieczenia calzone.

Nie wiem nawet dlaczego, ale pragnienie było tak silne, że natychmiast pobiegłam po drożdże, a następnie po sery i pomidorki. Wiedziałam co prawda, że pomidorki są bardzo dalekie od ideału, ale cóż było zrobić, skoro na obiad musiało być calzone i basta!
I to nie z pieczarkami, nie ze szpinakiem, ale najprostsze: pomidory, oliwki, bazylia i ser.

Wzięłam delikatną mozzarellę i parmezan dla zaostrzenia smaku. Naturalnie można pokombinować z innymi gatunkami serów, jeśli ktoś ma ochotę.

Wyszło po prostu super. Ciasto jest absolutnie genialne, trochę chlebowe, z delikatnym posmakiem oliwy. Cienkie, chrupiące z zewnątrz i delikatne w środku.
Bardzo polecam, również do pizzy, na pewno użyję go następnym razem przy jej pieczeniu. I być może nie będę wtedy dodawała mleka, a użyję samej wody.

Przepis na ciasto z książki „Kulinaria. Italia”, trochę zmodyfikowany.

Anka

Składniki:
(na dwa słusznych rozmiarów pierogi)

ciasto:

300 g mąki
½ łyżeczki soli
15 g świeżych drożdży
½ łyżeczki cukru
ok. 2/3 szklanki mleka zmieszanego pół na pół z wodą
2 łyżki oliwy
1 jajko do posmarowania

farsz:

250 g pomidorków koktajlowych
2 garści czarnych oliwek
2-3 duże łyżki posiekanych liści bazylii
sól, pieprz
100 g mozzarelli
100 g parmezanu

Sposób przygotowania:

Drożdże rozcieram z cukrem, dolewam 1-2 łyżki ciepłej wody i wsypuję łyżkę mąki, mieszam, odstawiam pod przykryciem w ciepłe miejsce na kwadrans aż drożdże zaczną pracować i rozczyn „ruszy”.

Mąkę przesiewam, mieszam z solą, robię w środku wgłębienie. Wlewam tam rozczyn, oliwę i wodę z mlekiem (może być sama woda). Wyrabiam gładkie ciasto, wkładam do miski wysmarowanej oliwą, przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na co najmniej godzinę (aż podwoi objętość).

W tym czasie przygotowuję składniki nadzienia. Pomidorki koktajlowe przekrawam na pół, ścieram na grubej tarce mozzarellę (lub palcami rozrywam na małe kawałki) i na drobniejszej parmezan, siekam bazylię (dość grubo) i kroję oliwki na plasterki.

Wyrośnięte ciasto przebijam pięścią, chwilkę zagniatam i dzielę na dwa kawałki. Rozwałkowuję na płaskie okrągłe placki. Na połowie każdego placka rozkładam pomidorki, oliwki, posypuję solą, pieprzem i bazylią, a potem mozzarellą i parmezanem (sera być może trochę Wam zostanie). Składam na pół i dokładnie zlepiam brzegi.

Smaruję ciasto roztrzepanym jajkiem (lub samym żółtkiem lub żółtkiem z dodatkiem mleka) – zabieg niezbędny tylko dla otrzymania ładnego koloru.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 250 stopni na 12-15 minut.


niedziela, 13 marca 2011

Salatka z granatów i oliwek z kolendrą


Ostatnio wstawiam głównie przepisy na klasyczne dania: pierogi, pizza, ciasta. Wszystko pyszne, ale przecież lubię eksperymenty w kuchni i bawią mnie wszelkie nowości, o których na co dzień nawet bym nie pomyślała.

Ta sałatka skusiła mnie głównie z powodu świeżej kolendry: coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wśród zielonych dodatków lubię ją najbardziej. I muszę przyznać, że bardzo mi smakowała.

Poza tym nie mogłam się oprzeć tytułowi książki pani Hanny Szymanderskiej: „Jak błysnąć talentem kulinarnym” ;)

Zgodnie z przepisem dodałam do sosu trochę pieprzu cayenne. Szczerze mówiąc wolałabym dodać pokrojoną świeżą chili do sałatki, ale akurat nie miałam.

Anka

Składniki:

2 owoce granatu
125 g zielonych oliwek, drylowanych
kilka cebulek dymek (u mnie malutkie ale za to wraz z grubszymi częściami szczypiorku)
3-4 łyżki świeżej kolendry, grubo posiekanej
50 g orzechów włoskich, grubo posiekanych

sos:

1 łyżka soku z cytryny
1 płaska łyżeczka miodu
3 łyżki oliwy
sól, pieprz cayenne

Sposób przygotowania:

Składniki sosu dokładnie mieszam, odstawiam do schłodzenia (jeśli zdążę).

Granat przekrawam na pół, wyjmuję pestki. Oliwki odcedzam, kroję w plasterki, dymkę drobno siekam.

Wszystkie składniki sałatki mieszam, polewam sosem. Posypuję posiekaną kolendrą i orzechami, znowu delikatnie mieszam.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Mieszanka warzywno-mięsna z kuskusem


Ciągle poszukuję sposobów na mięso drobiowe, które zostaje mi z rosołu. Najlepiej mało pracochłonnych. Ten przepis to kolejna wariacja potrawy, którą robię bardzo często, ponieważ wszelkie mieszanki warzywne lub warzywno-mięsne to moje ulubione dania. W dodatku w ten sposób wyczyściłam lodówkę z ostatnich marchewek i zużyłam smętne resztki imbiru, które też się tam pałętały. Swoją drogą, odkąd zaczęłam imbir kroić na małe kawałki i zamrażać, życie stało się prostsze.

Chili oczywiście można dać świeże, będzie lepsze, ale nie miałam (może kiedyś uda mi się zamrozić i chili), a ilość składników powinna zależeć jak zwykle od stanu domowych zapasów. Przyznam się szczerze, że nie mam pojęcia ile było mięsa, zresztą to nieistotne, bo danie doskonale poradzi sobie w wersji wegetariańskiej.

Kuskus jak zawsze można zalać bulionem.

Anka


Składniki:
  • 2 cebule
  • 5 średnich ząbków czosnku
  • kawałek imbiru wielkości sporego ząbka czosnku
  • 3 marchewki
  • kilka suszonych pomidorów w oliwie
  • spora garść czarnych oliwek bez pestek
  • ok. 300 g gotowanego mięsa z rosołu
  • natka pietruszki lub kolendra, posiekana
  • sól, pieprz, płatki chili
  • ½ - ¾ szklanki kuskusu
  • oliwa do smażenia

Sposób przygotowania:

Cebulę drobno kroję, marchewkę ścieram na grubej tarce. Czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża, obieram i drobniutko kroję. Imbir ścieram na drobnej tarce (zazwyczaj robię to w ostatniej chwili, wprost na patelnię). Suszone pomidory kroję w paski, oliwki na pół.

Mięso kroję na niewielkie kawałki.

Kusukus wsypuję do miski, wsypuję szczyptę soli i zalewam gotującą wodą tak, by warstwa wody była jakieś pół centymetra lub centymetr nad warstwą kuskusu. Przykrywam folią aluminiową i odstawiam mniej więcej na kwadrans aż napęcznieje.

Rozgrzewam oliwę na patelni, podsmażam cebulę przez kilka minut aż zmięknie. Doprawiam częścią soli, pieprzu i chili. Dodaję czosnek i starty imbir, smażę jeszcze minutę uważając, by nie przypalić czosnku. Potem dodaję marchewkę i suszone pomidory. Smażę według uznania, ale marchewka nie potrzebuje dużo czasu.
Na koniec dodaję mięso, oliwki i natkę lub kolendrę, doprawiam do smaku.

Kuskus można podać oddzielnie, ale ja wolę wrzucić wszystko na patelnię i wymieszać.

piątek, 11 lutego 2011

Sajgonki z awokado i suszonymi pomidorami


Mam przyjemność przetrzymywać nie swoją książkę „More Fast Food My Way”  Jacques’a Pepina, więc nie waham się tego wykorzystywać.

Po niedawnych sajgonkach zostało mi kilka płatów papieru ryżowego, wczoraj kupiłam awokado i kolendrę, więc dzisiaj zrobiłam sobie na śniadanie przepyszne sajgonki. Chociaż nie wiem czy nadal można je nazywać sajgonkami z takim nadzieniem i zupełnie bez smażenia ani gotowania na parze.

Oczywiście, jeśli pominie się papier ryżowy, to i tak można wszystko zmieszać i powstanie smaczna sałatka, do której przyda się jeszcze wędzony łosoś i/lub szczypiorek.

Przepis trochę zmieniłam. Dodałam oliwki, odjęłam szalotki i nie miałam Tabasco. Nie żebym uważała, że coś w nim trzeba poprawiać. Myślę, że po prostu kuchnia jest miejscem, w którym nie muszę się niewolniczo trzymać receptur, tylko dostosowywać do własnych upodobań i, co u mnie nagminne, zawartości lodówki.

Anka


Składniki:
  • 16 płatów papieru ryżowego
  • 2 awokado
  • 16 połówek suszonych pomidorów w oliwie
  • 16 czarnych oliwek
  • pęczek świeżej kolendry
  • sól, pieprz,
  • Tabasco (nie miałam)
  • sok z cytryny (niekoniecznie)

Sposób przygotowania:

Awokado myje, przekrawam na pół wyjmując pestkę. Łyżką wyjmuję połówki awokado ze skórki. Kroję teoretycznie na szesnaście kawałków, w praktyce wychodzi mi więcej, więc układam potem po dwa. Skrapiam sokiem z cytryny (nie jest to konieczne).

Suszone pomidory osączam. Kroję na paski. Oliwki osączam, kroję na talarki.

Kolendrę grubo siekam.

Płaty papieru ryżowego namaczam w ciepłej wodzie aż zmiękną. Pojedynczo, żeby się nie sklejały.

Na każdym płacie układam kawałki awokado, na to suszone pomidory i oliwki, posypuję pieprzem i ewentualnie odrobiną soli, dodaję kolendrę i zwijam sajgonki. Sposób zwijania pokazany jest tutaj.

Pyszne i gotowe. Uwielbiam takie rzeczy! :)

piątek, 21 stycznia 2011

Sałatka z wędzonym łososiem, czerwoną cebulą i oliwkami

Nie przepadam za jedzeniem sałaty zimą, ale czasami nachodzi mnie taka ochota na zielone, że nie mogę się oprzeć. Efekt widać na poniższym zdjęciu.

Jeśli chodzi o wędzonego łososia, to do tej sałatki z powodzeniem można wykorzystać na przykład wędzone brzuszki – zdecydowania tańsze niż paczkowany łosoś. Jeśli komuś został kawałek smażonego lub pieczonego łososia, z którym nie wie co zrobić (są takie przypadki?), to też można go wziąć.

Ilość składników jak zawsze orientacyjna, nikt przecież nie waży ani nie liczy oliwek przed dodaniem do sałatki. Chyba, że lubi :)

Anka


Składniki:
  • ½ główki sałaty lodowej
  • ok. 75 g wędzonego łososia (więcej lub mniej, według uznania)
  • 1 nieduża czerwona cebula
  • duża garść oliwek
  • 1-2 jajka ugotowane na twardo 
 sos:
  • 1 łyżka octu balsamicznego
  • ½ łyżeczki musztardy Dijon (lub więcej)
  • sól, pieprz
  • 3 łyżki oliwy z oliwek

Sposób przygotowania:

W miseczce dokładnie mieszam trzepaczką balonową ocet, musztardę, sól i pieprz. Ubijając wlewam stopniowo oliwę. Sos gotowy.
Oczywiście istnieje inna, mniej ortodoksyjna metoda, którą również zdarza mi się stosować, czyli wrzucam wszystko do słoiczka, zakręcam i potrząsam. Ale ma ten minus, że sól słabo się rozpuszcza w tłuszczu. No i dodając oliwę stopniowo można otrzymać sos w postaci emulsji.

Sałatę myję, osuszam, rwę na kawałki.

Czerwoną cebulę kroję na jak najcieńsze półtalarki. Wrzucam do sitka i przelewam zimną wodą. Dokładnie osuszam. Przelewanie nie jest konieczne, ale cebula jest potem mniej ostra. Inna metoda to namoczenie cebuli w soku z cytryny lub limonki na kilka minut.

Oliwki odcedzam, kroję na pół. Jajka obieram, kroję na ćwiartki.

Układam na talerzu sałatę, porwanego na kawałki łososia, cebulę, oliwki i jajka. Polewam sosem.

Smacznego!

poniedziałek, 25 października 2010

Pajączek

Chore dzieci plączą mi się po domu, nic więc dziwnego, że zanim wrzucę przepis na dżem, sezon na śliwki w zasadzie już się skończy (co prawda w tym roku nie było klęski urodzaju, ale prawie zapomniałam o tym dżemie). Dlatego dopóki pamiętam podaję przepis, a właściwie pomysł, na podanie faszerowanych jajek, bo przecież jajka możecie zrobić w dowolny sposób. Ważne co znajdzie się na wierzchu.

Większość przekąsek na Halloween, które znalazłam jest słodka. Dlatego bardzo spodobały mi się poniższe pająki (niech mi anglojęzyczna autorka bloga wybaczy, bo znowu nie zapisałam strony). Pomysł by ułożyć je z czarnych oliwek jest genialny w swojej prostocie. Sami zobaczcie.

Anka


Składniki:
  • 4 jajka na twardo
  • 1-2 łyżki majonezu
  • sól, pieprz
  • musztarda lub chrzan
  • kilka czarnych oliwek

Sposób przygotowania:

Jajka kroję na pół, wyjmuję żółtka. Rozgniatam widelcem i mieszam z majonezem, solą i pieprzem. Dodaję łyżeczkę musztardy lub chrzanu i dokładnie mieszam. Masa powinna być dość gładka. Majonez można zostawić bez dodatków, jeśli dzieci nie będą jadły, ale moje lubią musztardę.

Białka układam na półmisku, napełniam masą.

Oliwki dokładnie odsączam z zalewy. Kroję wzdłuż na pół i układam korpus pająka. Połówki oliwek kroję na kawałeczki i układam nogi.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Roladki z bakłażana z mozzarellą

Przechodziłam obok warzywniaka i zobaczyłam takie piękne bakłażany, że grzechem byłoby nie wziąć! To wzięłam jednego i przez całą drogę do domu zastanawiałam się, co ja z nim zrobię.

Z bakłażanem miałam do czynienia raz w życiu, wieki temu, w czasie mojego pobytu w Wiedniu. Ktoś mi powiedział, że smaczna jest bakłażanowa pasta do chleba, trzeba go drobno pokroić i usmażyć na oliwie. Tak też zrobiłam i tym sposobem uzyskałam straszliwie tłustą breję bez smaku, której nikt nie chciał tknąć, a ja nie wpadłam na to, żeby doprawić ją choćby czosnkiem. Zresztą czosnku nie używałam wówczas z powodów ideologicznych: kochałam się na zabój w chłopaku z długimi lokami, którego imienia nie pomnę, ale liczyłam nieustannie, że między nami zaiskrzy i musiałam być przygotowana, gdyby tak niespodziewanie zechciał mnie pocałować. Zapach czosnku mógłby zniweczyć nasze szczęście na starcie, więc wolałam nie ryzykować.


Tak czy inaczej, nieszczęsna pasta wylądowała w śmieciach, a bakłażan trafił na mój indeks warzyw bez sensu.


Tym razem było inaczej. Tym razem skorzystałam z dobrodziejstw Internetu i wyszukałam kilka przepisów na bakłażana. Większość zalecała podanie go w wersji grillowanej, co mnie bardzo zachęciło po ubiegłorocznych doświadczeniach z grillowaną cukinią.


I to było to. Roladki z bakłażana, a w środku rozpływająca się mozzarella – pycha! Oryginalny przepis z Kwestii smaku zmodyfikowałąm pod kątem zawartości mojej lodówki i oczekiwań Męża: anchois zastąpiłam suszonymi pomidorami w oleju, a do sosu pomidorowego dodałam mięso mielone.

Składniki:
(2 porcje, 6 roladek)

1 kulka mozzarelli
1 bakłażan
1 mała cebulka
1 puszka pokrojonych pomidorów w sosie pomidorowym
2 ząbki czosnku
8 czarnych oliwek
kilka suszonych pomidorów w oleju
300 g mięsa mielonego
garść liści bazylii
oliwa z oliwek
sól i pieprz

Sposób przygotowania:

Bakłażana kroję wzdłuż na cienkie plastry, układam na durszlaku, posypuję solą i odstawiam na 15 minut, aby puścił sok i pozbył się goryczki. Mozzarellę kroję na plasterki, układam na sitku i odstawiam, by odciekła z zalewy.

Siekam drobno cebulę i podsmażam ją na 2 łyżkach oliwy na małym ogniu do momentu, aż będzie szklista. Wrzucam mięso, smażę przez chwilę, dodaję pomidory, doprawiam solą i pieprzem, gotuję przez 5 minut mieszając.

Bakłażany płuczę pod bieżącą wodą i osuszam papierowymi ręcznikami. Grilluję je w piekarniku na ruszcie (można też na patelni grillowej), skrapiając oliwą z oliwek, aż będą miękkie i pokryją się ciemnymi pasami. Przewracam na drugą stronę.

Czosnek drobno siekam, podsmażam na odrobinie oliwy, dodaję posiekane oliwki oraz pomidory. Przekładam do miski i mieszam z drobno posiekaną bazylią. Farsz nakładam na plastry bakłażana, na wierzchu kładę po plasterku mozzarelli. Zwijam roladki i spinam wykałaczkami.

Na dnie żaroodpornego naczynia układam mięsny sos pomidorowy, a na nim roladki. Mam niewielkie naczynia do zapiekania, w sam raz na jedną porcję, więc zapiekam dla każdego biesiadnika osobno. Wstawiam na kwadrans do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, żeby ser się rozpuścił. Podaję gorące. Zbieram zachwyty, komplementy i owacje ;)

wtorek, 22 czerwca 2010

Tapenada

Przeczytałam gdzieś ostatnio, że Francuzi są jednym z najmniej otyłych społeczeństw. To doprawdy dziwne. Przy takich tradycjach piekarniczych?! Przecież pierwszy lepszy artykuł na temat odchudzania jasno powie, że białe pieczywo to śmierć! Jak ludzie, którzy dwa razy dziennie zaopatrują się w bagietki mogą być szczupli? ;)

A nie tak dawno wdałyśmy się w telefoniczne rozważania z Chudą na temat bardzo zacnych bułeczek z jednym z marketów…

Więc do tychże półbagietek, bagietek czy też na przykład ciabatty bardzo polecam przewspaniałą pastę oliwkową rodem z Prowansji, której nazwa (tapenady, nie Prowansji) pochodzi zresztą od słowa oznaczającego kapary.

Opieczcie kromki pieczywa dowolną metodą, przetrzyjcie rozciętym ząbkiem czosnku, skropcie oliwą i nałóżcie tapenadę.
Pyszne!


Anka


Składniki:

ok. 1,5 szklanki czarnych oliwek, wypestkowanych
1 ząbek czosnku
3-4 filety anchois
1 łyżka kaparów
kilka łyżek oliwy
1-2 łyżeczki soku z cytryny
pieprz

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Kapary i oliwki dokładnie osączam z zalewy.

Wszystkie składniki miksuję, przy czym oliwę dodaję na końcu.

Jeśli anchois są zbyt słone, można je opłukać w wodzie. Można też zupełnie z nich zrezygnować i po prostu dodać sól.

Taptenadę można przechowywać w lodówce przez ładnych kilka dni, a nawet tygodni, ale dobrze jest zalać ją wtedy oliwą.

Na zdjęciu, jak to zwykle u mnie bywa, jest raczej za mało oliwy. Powiedzmy, że starałam się ograniczać spożywane tłuszcze ;)

poniedziałek, 10 maja 2010

Muffiny z parmezanem i oliwkami

Muffiny mają tę zaletę, że gdy w niedzielę wieczorem wychodzi na jaw brak pieczywa, to można je szybko zrobić. W dodatku jest je w stanie upiec osoba, która jeszcze rano miała prawie 39 stopni z powodu wiosennej anginy (czyli ja) ;)

Wytrawne muffiny to właściwie rodzaj chleba, które można zrobić na przykład jako dodatek do zupy. Jedzone samodzielnie są dla mnie nieco za suche (co stwierdziłam, gdy już byłam w stanie coś przełykać, wiwat antybiotyki!), ale i tak mi smakowały. Do tych podawałam salsę z pomidorów, na którą przepis na pewno Wam podam, jeśli tylko zdążę jej zrobić zdjęcie zanim zniknie z miski...




Składniki:
(na 12-14 sztuk)

300 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
duuuża szczypta soli
60 g startego parmezanu
250 ml mleka
2 jajka
50 ml oliwy
100 g czarnych oliwek bez pestek
kilka suszonych pomidorów
garść liści bazylii

Sposób przygotowania:

Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni (góra dół).

Oliwki kroję na plasterki, suszone pomidory w cieniutkie paski, bazylię dokładnie siekam.

Przesiewam mąkę i mieszam razem proszkiem do pieczenia, solą i parmezanem.

W drugiej misce rozbijam jajka, dodaję mleko i oliwę.

Mieszam suche i mokre składniki, dodaję oliwki, pomidory i bazylię, mieszam.

Formę do muffinek wykładam papilotkami i napełniam ciastem. Wstawiam do nagrzanego piekarnika na około 25 minut.

Studzę na kratce.

czwartek, 11 marca 2010

Moja ulubiona sałatka

Tytuł dałam trochę na wyrost, bo wybranie ulubionej sałatki byłoby dla mnie wyjątkowo trudne. Niemniej akurat ta prosta sałatka zdecydowanie znalazłaby się w pierwszej trójce ulubionych.
Uwielbiam ją. Jest kolorowa, lekka i przepyszna. Mogę jeść bez niczego, ale świetnie pasuje na przykład do wszelkiego rodzaju mięs z grilla.

Wiem, że dopiero co wypisywałam tutaj, że zimą nie kupuję pomidorów. Wystarczył jednak pierwszy, ledwie wyczuwalny powiew wiosny i już zachciało mi się lata. Dlatego nie wytrzymałam i kupiłam dwa opakowania pomidorków koktajlowych, których połowę z wielką radością pożarłam jak cukierki. A nawet chętniej, bo bez wyrzutów sumienia ;)

Największy problem mam oczywiście z podaniem ilości składników. Może lepiej potraktujcie moje wytyczne tylko orientacyjnie.


Anka



Składniki:

miska mieszanych sałat: masłowa, lodowa, roszponka, rukola i co tam jeszcze uda się Wam wrzucić
ok. 300 g pomidorków koktajlowych, najlepiej w dwóch kolorach
ok. 20 czarnych oliwek
1 nieduża czerwona cebula
1-2 łyżki soku z cytryny
kozi ser (niekoniecznie, może też być parmezan)

sos:
5-6 łyżek oliwy
2 łyżki octu balsamicznego
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Dokładnie mieszam składniki sosu i odstawiam do przegryzienia.
Jeśli ktoś woli może użyć soku z cytryny lub octu winnego zamiast octu balsamicznego. Czasami mam też ochotę na wersję czosnkową, więc dodaję do sosu roztarty z solą ząbek czosnku.

Cebulę kroję na cienkie plastry, posypuję odrobiną soli i zalewam sokiem z cytryny. Odstawiam na jakieś 10-15 minut (lub mniej, gdy mi się spieszy).

Sałaty myję, rwę na kawałki, wkładam do miski. Pomidorki kroję na połowy (lub ćwiartki, gdy większe), wysypuję na sałatę. Na to wrzucam oliwki, potem cebulkę i na wierzch dorzucam cienkie płatki koziego sera.

Polewam sosem.

Z trudem daję sobie odebrać miskę, by podzielić się z rodziną.

środa, 3 lutego 2010

Sałatka z cykorii

Co roku, gdzieś około listopada, w mojej lodówce pojawia się keczup, a z półmiska znikają pomidory. Znika też zielona sałata, ogórki i truskawki.
Częściej podaję ziemniaki, buraki i oczywiście ukochaną kapustę na przeróżne sposoby. Zawsze mam w domu cebulę, czosnek, marchewkę, pietruszkę i pory. Wystarczy dodać paprykę i obiad gotowy. W zamrażalniku leży zestaw ratunkowych mrożonek, a puszki z warzywami czekają w szafce na swoją kolej.

Kuchnia zimowa bez problemu może być warzywna, ale moim zdaniem nie ma sensu robić teraz pysznej zupy z opiekanymi pomidorkami koktajlowymi, na którą się czaję od czasu, gdy dostałam książkę „Włoska wyprawa Jamiego”. Przyjdzie na to czas latem.

Tej zimy wreszcie zaczęłam kupować cykorię. Chciałam zrobić coś lekkiego, a zwykła sałata, którą widziałam w sklepie jakoś mnie nie przekonała. Niektóre rzeczy po prostu trzeba kiedyś zrobić po raz pierwszy.

Jeśli efekt jest zadowalający, to należy czynność powtórzyć, dlatego tę sałatkę robiłam już przynajmniej cztery razy. Nie mogę się tylko zdecydować, którą wersję wolę, czy tę z pomarańczą, czy z marynowaną dynią, więc podaję Wam obie.




Składniki:

2 cykorie
1 pomarańcza lub pół słoiczka marynowanej dyni
5-10 dag szynki w plastrach
2 garści czarnych oliwek
1 garść orzechów włoskich

sos:
3 łyżki oliwy
1 łyżka octu balsamicznego
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Składniki sosu dokładnie mieszam.

Cykorię kroję na paski, uprzednio obierając z zewnętrznych liści, wycinając głąb i twarde końcówki liści. No i myję, rzecz jasna.
Szynkę tnę w paseczki, pomarańczę obieram i kroję lub rwę na kawałeczki lub, w drugiej wersji, odcedzam dynię. Składniki sałatki, oprócz orzechów mieszam w misce.
Polewam sosem i po wierzchu posypuję orzechami.

Przyznam się jeszcze, że zazwyczaj wcale nie chce mi się mieszać składników sosu oddzielnie i po prostu posypuję sałatkę solą i pieprzem, skrapiam octem, polewam oliwą i mieszam.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Tagliatelle molto bene

Ten przepis pochodzi z... plakatu na przystanku. Plakat reklamował sieć restauracji-pizzerii, a fotografia dania na nim umieszczonego przyprawiła mnie o rwący ślinotok. Na starym paragonie wygrzebanym w torebce zanotowałam składniki, które rozpoznałam na zdjęciu i prosto z przystanku poszłam do sklepu na osiedlu. Na szczęście mieli wszystko, łącznie z suszonymi pomidorami.

Po kilku imprezach, na których moje tagliatelle zrobiło furorę, mąż zabrał mnie do owej restauracji-pizzerii, gdzie nie oparłam się pokusie wypróbowania oryginału. I wiecie co? Moje jest o niebo lepsze :)



Składniki:
(dwie porcje):

6 gniazd makaronu tagliatelle
2 łyżki czarnych oliwek pokrojonych w plasterki
2 łyżki pomidorów suszonych pokrojonych w paseczki o szerokości 0,5 cm
50 g szynki w plasterkach pokrojonej w paseczki o szerokości 1 cm
2 duże ząbki czosnku
2 łyżki oliwy
6 pomidorków koktajlowych
20 gałązek rukoli
50 g serka topionego (śmietankowy, paprykowy lub pomidorowy)
2 łyżki mleka
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Makaron gotuję według przepisu. Tagliatelle można zastąpić innym rodzajem makaronu, np. penne.

W tym czasie kroję, co ma być pokrojone, czosnek przeciskam przez praskę, rukolę płuczę i osuszam.

Do ugotowanego i odcedzonego makaronu dodaję po kolei: oliwki, pomidory suszone, szynkę, czosnek, oliwę. Delikatnie solę.

Przygotowuję sos serowy: serek roztapiam z mlekiem i polewam danie tuż przed podaniem. Na wierzchu układam przekrojone na połówki pomidorki koktajlowe i rukolę.

niedziela, 15 listopada 2009

Sałatka z fetą i chrupiącym boczkiem

Ta sałatka nie wyróżniałaby się niczym szczególnym, gdyby nie boczek. Chrupiące kawałeczki o zdecydowanym, słonym smaku w połączeniu z delikatną i, powiedzmy to sobie szczerze, trochę bez wyrazu sałatą lodową, a wszystko podlane moim ulubionym sosem bazyliowo-czosnkowym. No i feta. Wspaniała, krucha i jednocześnie delikatnie rozmazująca się na pozostałych składnikach.



Składniki:
(2 porcje)

główka sałaty lodowej
2 ogórki gruntowe
2 nieduże ogórki konserwowe
kilka czarnych oliwek
100 g sera feta
pięć plastrów wędzonego boczku

Dressing:

3 łyżki oliwy
1 łyżka soku z cytryny
1 ząbek przetarty ząbek czosnku
łyżka posiekanych liści bazylii
sól, pieprz

Sposób przygotowania:

Przepis na dressing tak jak zazwyczaj mieści się w jednym zdaniu: dokładnie mieszam wszystkie składniki.

Myję sałatę, dokładnie suszę i rwę na kawałki. Wrzucam do miski i dodaję pokrojone w kostkę ogórki konserwowe i obrane świeże ogórki oraz oliwki w plasterkach.

Podsmażam na chrupko boczek pokrojony w kostkę lub słupki. Odkładam na papierowy ręcznik, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu. Najlepiej, żeby wyszły cienkie, niewielkie chipsy.

Polewam wszystko dressingiem i wrzucam na wierzch kostki fety i boczek.

Tę sałatkę zrobiłam jako wypełnienie chlebków pita. Jeśli ktoś nie bardzo dba o linię, to może posmarować pitę majonezem.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */