Uwaga! Premiera!
Dzisiaj przedstawiam zupełnie nowy rodzaj wpisu. Co prawda przygotowanie dania, gdy fotografuję wszystko krok po kroku zajmuje przynajmniej dwa razy więcej czasu niż zwykle (więc nie będę tego robiła zbyt często), ale mam nadzieję, że mój wysiłek nie poszedł na marne i przypadnie Wam do gustu.
Na początek bajecznie prosta i pyszna sałatka idealna na tę porę roku. Wbrew pozorom nie ma z nią zbyt dużo roboty, pieczenie nie trwa długo, a efekt po prostu uzależnia. Sałatkę serwuję jako samodzielne danie obiadowe.
Jeśli chodzi o dobór ziół, to polecam dowolną mieszankę trzech: tymianku, bazylii i oregano. Moim zdaniem z tych trzech tak naprawdę niezbędny jest tymianek, ale jak zwykle o gustach nie będziemy przecież dyskutować :) Podaję Wam moje ulubione zestawienie czyli tymianek plus bazylia.
Nie wiem tylko dlaczego moja córka odmawia spożywania kolorowych warzyw. Pocieszające jest to, że przynajmniej zjada makaron obficie przyprawiony czosnkiem i ziołami. Od czegoś trzeba zacząć.
Anka
Składniki:
2 czerwone papryki
1 żółta papryka
½ kg pomidorków koktajlowych
1-2 cukinie
ok. ½ szklanki oliwy
2-3 ząbki czosnku
½ łyżeczki soli morskiej
½ łyżeczki czarnego pieprzu
garść tymianku
garść bazylii
ewentualnie kawałek parmezanu, mozzarelli lub fety
Sposób przygotowania:
Muszę przyznać, że samo gromadzenie składników tego dania jest czystą przyjemnością. Uwielbiam patrzeć na te żywe kolory i od razu nabieram ochoty na jedzenie. Pewnie dlatego podczas mycia podjadam pomidorki.
Zaczynam od przygotowania oliwy. W moździerzu rozcieram czosnek z solą. Soli i pieprzu lepiej sypać ostrożnie, sałatkę zawsze można doprawić już na półmisku, a przesolone warzywa są naprawdę niesmaczne.
Dodaję pieprz, rozgniatam, potem wkładam do moździerza zioła. Wlewam część oliwy i wszystko ucieram. Powstaje coś w rodzaju pasty z wyraźnymi grudkami, bo w przypadku tego dania gładkość pasty nie ma szczególnego znaczenia (czy też raczej: nie chce mi się tego dokładnie robić). Dodaję resztę oliwy.
Moim zdaniem tę pastę najłatwiej przygotować w moździerzu, ale jeśli drobno posiekacie czosnek i zioła i zmieszacie z oliwą, to też będzie dobrze. Pamiętajcie tylko, żeby czosnek porządnie zmiażdżyć płaską stroną noża zanim zaczniecie siekać.
Po namyśle stwierdzam, że leniwi mogą przecież sięgnąć po blender.
Teraz warzywa. Najprościej przygotować pomidory. Po prostu je osuszam i kładę na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
Z papryką jest nieco więcej zachodu. Przekrawam na pół i usuwam gniazda nasienne. Potem kroję na ćwiartki i każdą ćwiartkę kroję w paski.
Odcinam końce i przekrawam cukinie na pół. Jeśli nie są to młodziutkie, małe sztuki, łyżką usuwam z nich gniazda nasienne. Kroję cukinie na niewielkie kawałki.
Na zdjęciu widać kawałek żółtej cukinii, która została mi z wczorajszej zapiekanki.
Wszystkie warzywa wykładam na blachę i polewam przygotowaną pastą z oliwy. Delikatnie mieszam.
Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 240 stopni na 20 minut. Tyle wystarczy. Maksymalnie 25 minut. W tak wysokiej temperaturze nie trzeba wiele czasu, by warzywa zmiękły i nabrały cudownego smaku. A ten zapach! Niebiański!
Teraz makaron. Ugotowałam kokardki, bo aktualnie znajdują się na pierwszym miejscu wśród ulubionych kształtów makaronu mojej córki. Równie dobrze nadadzą się na przykład świderki. Po prostu podoba mi się koncepcja, że wielkość makaronu jest zbliżona do wielkości kawałków warzyw.
Do makaronu dodaję upieczone warzywa, wszystko polewam oliwą pozostałą z pieczenia, delikatnie mieszam. Serwuję ciepłe lub zimne, smaczne w obu wersjach (byle nie prosto z lodówki). Świeża, posiekana bazylia posypana po wierzchu też nie zaszkodzi.
W zasadzie można na tym zakończyć, ale makaron i warzywa bardzo lubią towarzystwo sera. Najlepszy byłby moim zdaniem parmezan, chociaż miłośnicy fety lub mozzarelli też mogą użyć swoich ulubionych składników.
Smacznego!