Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kremy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kremy. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 marca 2018

Krem z orzechów laskowych i czekolady czyli domowa nutella

Zrobienie domowej nutelli chodziło za mną od dawna. Nie będę kryć, że moje dzieci uwielbiają tę ze sklepu, a kochana Ciocia Dziunia dbała, bym im przysmaku nie zabrakło. Tolerowałam to do wybuchu afery z rakotwórczością smarowidła, wtedy powiedziałam – basta! Szlus! Koniec!

Podjęłam żmudne i żałosne próby zachęcenia dziateczków do jedzenia wyprodukowanych przeze mnie zastępników - a to kremu daktylowego według przepisu z Jadłonomii, a to czeko-śliwki, jednak na próżno. Wykrzywiali się tylko i wywalali jęzory, w międzynarodowym geście, że błeeeee, ohyyyyda!...

Zjadałam więc z apetytem, ale i rezygnacją wzgardzone przysmaki, bo nie o to chodziło, żebym ja się nimi zapychała. Szukałam więc dalej, aż trafiłam na moje wypieki, a tam na idealny krem z orzechów laskowych i czekolady (i niestety z mleka skondensowanego słodzonego, ale na razie nie wymyśliłam, czym je zastąpić).

Jak smakuje domowa nutella? Moje dzieci po pierwszej degustacji wykrzyknęły chórem „Pyszna!!! Jak ze sklepu!!!”

To właśnie jest najlepszy komentarz do matczynych wysiłków, żeby dzieci jadły wartościowe, domowe jedzenie, żeby wyrabiały sobie dobre gusta kulinarne.

Jak ze sklepu.

Pocieszam się, że przynajmniej nuggetsy z kurczaka robię, zdaniem Piotrka, lepsze niż w McDonald’s.

Nie trzymałam się dokładnie przepisu Doroty Świątkowskiej, krem zrobiłam trochę po swojemu. Po pierwsze większą ilość, bo w thermomiksie dużo lepiej miksuje się większe ilości, a do tego szkoda mi było paprać się z odrobiną (jak zobaczycie bałagan, który powstaje przy obieraniu orzechów, zrozumiecie). Po drugie zrezygnowałam z miodu, bo krem i tak jest bardzo słodki.

Z tej porcji wychodzi dwa słoiczki po 280 ml i jeden malutki, a może nawet trochę więcej? Trudno powiedzieć, bo wyjadanie zaczyna się, zanim krem trafi do słoików.


Chuda

Składniki:
  • 400 g orzechów laskowych
  • 200 g (2 tabliczki) gorzkiej czekolady
  • 1 puszka mleka skondensowanego słodzonego
Sposób przygotowania:

Najwięcej zabawy jest z orzechami. Należy pozbyć się skórek, bo nadałyby kremowi gorzki smak (wierzę Dorocie Świątkowskiej, nie zamierzam testować). W tym celu orzechy prażę w piekarniku na blaszce 15-20 minut w temperaturze 180 stopni (zaglądam w trakcie, kiedy widzę, że lekko się przyprażyły i skórki odstają, wyjmuję), przestudzone obieram. Teoretycznie skórki powinny zejść bez wysiłku, kiedy włożymy orzechy między dwa płatki ręcznika papierowego i będziemy je pocierać, ale w praktyce schodzi tak tylko część. Dodam, że ta mniejsza część. Resztę oskrobuję nożykiem, co jest czasochłonne i generuje bałagan, a na dodatek zostaję z tym sama, bo moje robaczki gotowy produkt zjedzą z radością, ale żeby aż skrobać orzechy?... Są jakieś granice!

Kiedy już mam obrane orzechy, idzie sprawnie. Wystudzone orzechy miksuję na wysokich obrotach na płynną masę. Należy robić przerwy, żeby robot się nie przegrzał.

Do rondelka wlewam mleko z puszki, wkładam kawałki czekolady, mieszam do rozpuszczenia czekolady. Ciepłe wlewam do thermomiksa, miksuję z masą orzechową, aż nabierze jednolitej konsystencji.

Przekładam do słoików, zakręcam. Po ostygnięciu  krem jest nieco twardszy niż jego sklepowy odpowiednik, ale bardzo dobrze się smaruje.

Przechowuję w szafce kuchennej, nie w lodówce. Trudno powiedzieć, jaka jest jego maksymalna trwałość, bo u nas schodzi w ciągu dwóch tygodni, a to tylko pod warunkiem, że przełożę go do kilku słoiczków i wstawię je w różne miejsca.

środa, 6 marca 2013

Ciasto marchewkowe z kremem



Do ciasta marchewkowego mam szczególną słabość. I chociaż na co dzień zdecydowanie wolę kruche wypieki i lekkie biszkopty, to ciasto mogłabym zawsze kupować do kawy. Gdyby tylko w cukierniach nie było tak przeraźliwie słodkie.

Poniższy przepis pochodzący z tej strony wydaje mi się jednym z lepszych, które wypróbowywałam. Tylko ilość cukru oczywiście ograniczyłam.

Jeśli chodzi o krem, to mi wystarczyło te 300 g serka (na szczęście, bo więcej nie miałam w lodówce), ale można zrobić więcej, jeśli ktoś bardzo lubi krem.

Anka

Składniki:
(tortownica o średnicy 22 cm)

ciasto
  • 1 ½ szklanki mąki
  • 150 g drobnego cukru, zwykłego lub waniliowego
  • szczypta soli
  • 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
  • ¾ łyżeczki sody
  • ½-¾ łyżeczki  cynamonu
  • ¼-½ łyżeczki gałki muszkatołowej
  • ¼-½ łyżeczki ziela angielskiego
  • ¼-½ łyżeczki goździków
  • 2/3 szklanki oleju
  • 3 jajka
  • 2 szklanki startej marchewki
  • skórka otarta z pomarańczy
krem
  • 300 g kremowego serka
  • 100 g cukru pudru
  • 100 g masła
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (jeśli macie)

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową. 

W jednej misce mieszam składniki sypkie: przesiewam mąkę, dodaję cukier, sól i zmielone przyprawy.

W drugiej misce ubijam olej z jajkami. Jeśli zamiast cukru waniliowego dodaję ekstrakt, to robię to teraz. Dorzucam jeszcze skórkę pomarańczową.

Ścieram marchewkę na średniej tarce.

Łączę suche i mokre składniki, mieszam łopatką. Dodaję marchewkę i wszystko dokładnie mieszam.

Wkładam do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na około 45 minut.

Wyjmuję, studzę na kratce.

Teraz krem. Ucieram w misce miękkie masło z cukrem. Dodaję serek, znowu wszystko ucieram. Jeśli mam, dodaję ekstrakt waniliowy.

Wystudzone ciasto przekrawam na pół, smaruję połową kremu. Składam i na górę nakładam resztę kremu.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Tort makowy z kremem czekoladowym i konfiturą wiśniową


Już od dawna ostrzyłam sobie zęby na jakiś tort makowy, a nowiuteńka maszynka do mielenia sprawiła, że tylko czekałam na okazję.
Walentynki?
Może być tort Walentynkowy.
Zresztą moje dzieci przyjęły pomysł z entuzjazmem, szczególnie córka, która za kremem czekoladowym poszłaby na kraniec świata. I nawet nie przeszkadza jej fakt, że podczas jedzenia musi skrzętnie omijać makowe ciasto, którego przecież nie lubi.
Natomiast opowieści o usypiającym wpływie maku na dzieci można spokojnie włożyć między bajki. Dowiedzione empirycznie.

Przepis na ciasto (odrobinę zmodyfikowany) pochodzi z książki „Szkoła gotowania Marka Łebkowskiego”, którą zresztą bardzo polecam, zarówno początkującym kucharzom, jak i starym wygom.

I jeszcze jedno: przygotowałam krem czekoladowy, bo wiedziałam, że dzieci się bardziej ucieszą, ale dla siebie pewnie zmieszałabym tylko mascarpone z bitą śmietaną. Można też dodać białą czekoladę, ale raczej tylko 100 gramów, bo krem i tak wyjdzie słodki.

Anka

Składniki:
(tortownica 24 cm)

ciasto:
  • 200 g maku
  • 6 jajek
  • 80 g cukru pudru
  • 2 łyżki mąki
  • 4 okrągłe biszkopty
  • 1 łyżka płynnego miodu
krem:
  • 250 g śmietanki kremówki
  • 250 g mascarpone
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 2-3 łyżeczki cukru pudru (wg uznania)
dodatkowo:
  • konfitura wiśniowa
  • wiśniówka
  • dekoracja: kandyzowane wiśnie, dekoracje z czekolady, kolorowy cukier, migdały, itp.

Sposób przygotowania:

ciasto:

Mak dokładnie płuczę w zimnej wodzie, odcedzam. Zalewam wrzącą wodą i gotuję na małym ogniu około 30 minut. Dokładnie odsączam (bardzo ważne) i mielę.
Biszkopty również przepuszczam przez maszynkę lub kruszę na proszek.

Oddzielam żółtka od białek. Żółtka miksuję z cukrem pudrem, aż zbieleją i zgęstnieją. Cały czas ucierając dodaję stopniowo mak, biszkopty oraz mąkę (konsystencja wydała mi się zbyt płynna i dlatego dodałam mąkę). Wlewam miód.

Białka ubijam na sztywną pianę. Łopatką mieszam z resztą masy.

Formę wykładam papierem do pieczenia. Nakładam ciasto i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 50 minut. Wyjmuję, studzę. Najpierw zostawiam ciasto w foremce, dopiero gdy trochę przestygnie wykładam na kratkę.

krem:

Czekoladę (najlepiej z 1-2 łyżkami masła) rozpuszczam w mikrofalówce lub w kąpieli wodnej. Masło przydaje się szczególnie w mikrofalówce, bo łatwiej wtedy rozmieszać powstałą masę i uniknąć przypalenia czekolady.

Śmietankę ubijam na sztywno, dodaję cukier puder.

Do roztopionej i przestudzonej czekolady dodaję stopniowo mascarpone, miksuję. Na koniec mieszam wszystko z ubitą śmietanką.

I teraz kwestia wiśni: ponieważ tort jedzą moje bardzo nieletnie dzieci, więc z bólem serca rezygnuję z dodatku alkoholu, chociaż moim zdaniem torty z kremem najlepsze są z dodatkiem wysokich procentów. Czasami robię połowę ciasta dla dzieci, połowę dla dorosłych, ale trochę za dużo przy tym zabawy.
Jeśli nie macie nic przeciwko wiśniówce w Waszym deserze, to bardzo polecam zakup dobrej konfitury i zalanie wiśni sporą ilością wiśniówki. Owoce posłużą do przełożenia, a powstały płyn (po ewentualnym uzupełnieniu wodą, cukrem, sokiem z cytryny – wedle uznania) świetnie nada się do nasączenia tortu. Chociaż makowe ciasto jest dość wilgotne i całkiem nieźle sobie radzi bez nasączania.
A tak przy okazji: najprostszy poncz to woda zmieszana z sokiem z cytryny, cukrem i wódką (lub spirytusem lub innym alkoholem).

tort:

Przekrawam ciasto na pół.
Jeśli przygotowałam poncz, nasączam obydwa blaty.
Na dolnym blacie ciasta rozkładam wiśnie z konfitury, na tym rozsmarowuję około 1/3-1/2 kremu. Przykrywam drugim blatem i smaruję górę oraz boki pozostałym kremem.
Dekoruję.

niedziela, 18 grudnia 2011

Miodownik


To dość pracochłonne ciasto, biorąc pod uwagę moje usposobienie. Trzeba upiec dwa blaty ciasta, w tym jeden ze specjalnie przygotowanymi orzechami, zrobić krem, a potem wszystko porządnie poskładać.
Po czym ciasto należy odstawić nie odkrawając ani kawałka.

Dla mnie, zadeklarowanej miłośniczki gorących ciast (wiem, że niezdrowe, ale przecież zjadam tylko jeden kawałek taki gorący, przy drugim ciasto jest już wyraźnie chłodniejsze ;)) to naprawdę ciężka sprawa. Z drugiej jednak strony, gdy sobie pomyślę o tym, jak smakuje za dwa dni, wiem, że warto poczekać.

Długo zastanawiałam się nad tym miodownikiem. Wyobraźcie sobie, że w żadnej z przewertowanych książek nie znalazłam niczego, co by mi idealnie pasowało. Wiedziałam, że na wierzchu muszą być chrupiące orzechy w miodowym karmelu, a ciasto musi być duże ;)
Najdłużej zastanawiałam się nad kremem i wreszcie postawiłam na krem z kaszy manny. To był strzał w dziesiątkę! Co prawda roztarcie kaszy zajęło mi trochę czasu i posiłkowałam się blenderem z nakładką do miksowania zup, ale warto było. Ma konsystencję i smak idealnie pasujący do miodowego ciasta.

Natomiast same blaty oparłam na bardzo jajecznym przepisie Marka Łebkowskiego, ale nie chciało mi się robić karmelu (i byłoby wtedy za słodkie), ujęłam miodu, za to dodałam masła. Wyszły bardzo smaczne, ale przy tej ilości miodu dość twarde. Dlatego najlepiej byłoby upiec ciasto, dokładnie zawinąć w pergamin lub ściereczkę i odstawić na dwa dni w suche, chłodne miejsce, a dopiero potem zrobić krem, przełożyć i odstawić na jeden lub dwa dni. A jeśli macie mało czasu, to zmniejszcie ilość miodu, na przykład do 100 g.

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 500 g mąki (ok. 3 szklanki)
  • 1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki przyprawy do pierników
  • 6 jajek
  • 2/3 szklanki cukru
  • 100 g masła
  • 150 g miodu (ok. ½ szklanki)
  • 3-4 łyżki rumu
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
orzechy:
  • 200 g orzechów
  • 30 g masła
  • 3 łyżki miodu
  • 1-2 łyżki cukru pudru
krem:
  • ½ szklanki kaszy manny
  • 2 szklanki mleka + odrobina do rozmieszania kaszki
  • ½ szklanki cukru
  • 1-2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 żółtka
  • 200 g miękkiego masła
Sposób przygotowania:

ciasto:

Roztapiam masło, mieszam razem z miodem, odstawiam do wystudzenia.

Mąkę przesiewam, mieszam z proszkiem do pieczenia i przyprawą do pierników.

Oddzielam białka od żółtek.

W dużej misce miksuję żółtka z cukrem na białą masę. Cały czas ucierając wlewam stopniowo miód z masłem, dodaję rum i ekstrakt waniliowy.
Ubijam pianę z białek.
Do żółtkowej masy dodaję stopniowo mąkę i miksuję. Na koniec dodaję jedną trzecią piany z białek i ucieram mikserem, a resztę piany staram się już wmieszać tylko łopatką. Problem z tym ciastem polega na tym, że po dodaniu całej mąki masa robi się naprawdę gęsta, mój mikser ledwie sobie radził. Można dolać 1-2 łyżki mleka.

Do ciasta można też wmieszać kandyzowaną skórkę pomarańczową lub cytrynową.

Ciasto dzielę na połowy. Wykładam dwie prostokątne blachy o wymiarach ok. 32x23 cm papierem do pieczenia i nakładam do każdej cienką warstwę ciasta starannie wyrównując powierzchnię.

Wstawiam pierwszą blachę do piekarnika nagrzanego do 170-180 stopni na 20 minut. Wyjmuję, studzę.

orzechy:

W czasie, gdy piecze się pierwszy blat przygotowuję orzechy. Na dużej patelni rozpuszczam masło, dodaję miód i cukier, dokładnie mieszam, aż składniki się połączą. Wsypuję orzechy i gotuję kilka minut. Tak przygotowane orzechy rozkładam równomiernie na drugim blacie i od razu wstawiam do piekarnika na 20 minut.

krem:

Wlewam mleko do garnka z grubym dnem, dodaję cukier (dodałam mój cukier waniliowy) i stawiam na ogniu. Kaszkę (raczej odrobinę mniej niż pół szklanki niż więcej) mieszam z odrobina mleka, od razu dodaję do mleka i mieszam. Gotuję na wolnym ogniu cały czas mieszając, aż kaszka zgęstnieje. I kiedy piszę „cały czas mieszając” literalnie mam na myśli to, że stoję nad garnkiem i macham non stop łyżką. Na początku użyłam nawet rózgi, żeby się mi nie porobiły kluchy.

Zdejmuję kaszkę z ognia, dodaję żółtka oraz ekstrakt waniliowy (nie dodawałam już ekstraktu) i ucieram, mikserem było mi najwygodniej. Oczywiście, jeśli w garnku był już cukier waniliowy, to nie trzeba ekstraktu i na odwrót.

Wycinam kółko z folii aluminiowej i kładę na powierzchni kaszki, żeby się nie zrobił kożuch. Można też wziąć papier do pieczenia, co komu wygodniej. Odstawiam do całkowitego wystygnięcia.

Ucieram masło na puch. Dodaję po łyżce kaszkę do masła i dokładnie miksuję na gładką masę. Można wcześniej utrzeć kaszkę, żeby była gładsza.

Przekładam blaty ciasta kremem. Odstawiam co najmniej na jeden dzień, żeby zmiękło.

I teraz uwaga: najlepiej byłoby mieć suchą, chłodną spiżarnię do przechowywania miodownika. Niestety, nijak nie znajdę podobnego miejsca w moim mieszkaniu w bloku, dlatego trzymam w lodówce. Zdecydowanie lepiej przechowują się same blaty, więc, jak już pisałam, można je upiec kilka dni wcześniej, a dzień przed podaniem zrobić tylko krem. Chociaż cały myk polega na tym, żeby ciasto porządnie nasiąkło kremem...

sobota, 17 grudnia 2011

Bożonarodzeniowa kłoda czekoladowa


Nareszcie przyszedł czas, by wykorzystać zdjęcie zrobione rok temu :)

Jako że jestem naprawdę leniwą osobą, to bożonarodzeniową kłodę czekoladową przygotowuję w najprostszy sposób na świecie, nie bawiąc się w żółtkowe i maślane kremy. W tym roku, jeśli zrobię to ciasto, dodam pewnie mascarpone do kremu, żeby nabrał wyrazistości. Jeśli jednak wolicie maślane kremy (bo ja na przykład bardzo lubię) – nic nie stoi na przeszkodzie, by to właśnie nimi posmarować roladę.

Ciasto jest bardzo efektowne i wcale nieskomplikowane. Co nie znaczy, że sami nie możecie twórczo adaptować tego przepisu dodając to i owo. Przede wszystkim nie zaszkodzi skropienie ciasta sokiem z pomarańczy, można też dodać ekstrakt waniliowy do kremu, a sam krem zmieszać z chrupiącymi orzechami lub migdałami. Co jeszcze? Może jakiś dżem do środka (czarne porzeczki, morela, pomarańcza)? Kandyzowane wisienki poukładane obok ciasta? To tylko kilka pomysłów, zapewniam jednak, że nawet w tej najprostszej wersji świąteczna kłoda czekoladowa pysznie smakuje i wspaniale wygląda na świątecznym stole.

Aha, zrobiłam wczoraj miodownik, o który prosiliście. Z kremem na bazie kaszy manny w środku (pyszny!) i warstwą karmelizowanych orzechów na górze. Mam jeszcze nadzieję na jakieś lepsze światło do zrobienia zdjęcia, ale przepis już zanotowany, niedługo wrzucę na blog :)

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 5 jajek
  • 160 g drobnego cukru
  • 120 g mąki
  • 40 g kakao
  • 35 g roztopionego i ostudzonego masła

krem:
  • 400 g śmietanki (co najmniej 30%)
  • 300 g gorzkiej czekolady (można wziąć mniej o 100g)
  • 1-2 łyżeczki cukru pudru
  • ewentualnie: sok z jednej pomarańczy

Sposób przygotowania:

Można zrobić jasne biszkoptowe ciasto do rolady, wystarczy podaną w przepisie ilość kakao zamienić na mąkę.

Dużą płaską blachę wykładam papierem do pieczenia.
Włączam piekarnik na 190 stopni (góra-dół).

Mąkę i kakao przesiewam do miski, mieszam.

Jajka z cukrem ubijam mikserem 8-10 minut aż zmienią kolor i zgęstnieją Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie, ale dokładnie mieszam masę łopatką. Na koniec dodaję masło, znowu mieszam.

Wykładam masę na blachę, wyrównuję.

Piekę około 12 minut. Jednocześnie rozkładam na blacie lub stole bawełnianą ściereczkę (lub tetrową pieluchę) i dokładnie wysypuję cukrem pudrem. Kiedyś dodatkowo moczyłam ściereczkę, żeby była lekko wilgotna, wtedy ciasto jest wilgotniejsze i lepiej się zwija, ale nie bardzo mi to pasuje. Wolę sama czymś nasączyć.

Wyjmuję ciasto z piekarnika i od razu kładę papierem do góry na wysypanej cukrem pudrem ścierce. Zdejmuję papier do pieczenia z ciasta i zwijam roladę razem ze ścierką. Zostawiam do wystudzenia. Ważne by zwinąć roladę natychmiast po wyjęciu z piekarnika, inaczej ciasto będzie się łamało.

Przygotowuję krem. Ubijam na sztywno śmietankę, pod koniec ubijania dodaję cukier puder.
Ilość cukru jest podana orientacyjnie, spróbujcie, zawsze przecież można dosypać, ja zazwyczaj zaczynam od wsypania jednej łyżeczki cukru pudru.

Czekoladę roztapiam w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce (można wlać odrobinę śmietanki do czekolady, żeby łatwiej było rozmieszać czekoladę).
Przestudzoną czekoladę powolutku wlewam do śmietanki cały czas ubijając. Wstawiam krem do lodówki.

Gdy ciasto ostygnie, delikatnie rozwijam, ewentualnie skrapiam sokiem z pomarańczy i smaruję ciasto mniej więcej połową kremu zostawiając wolne brzegi. Delikatnie zwijam od strony dłuższej krawędzi. Odkrawam jakąś jedną piątą rolady. Układam ciasto na półmisku dokładając pod kątem odciętą część tak, by wyglądała jak konar.
Teraz resztą kremu smaruję górę rolady. Widelcem, ostrym czubkiem noża lub czymkolwiek co wpadnie mi w ręce rysuję wzorki na kremie, żeby wyglądał jak kora drzewa. Posypuję cukrem pudrem, cukrowymi śnieżynkami lub dokładam marcepanowe listki, gdybym przezornie się w nie zaopatrzyła.

Smacznego!

piątek, 11 listopada 2011

Rolada czekoladowa z kremem i dżemem z czarnej porzeczki


Leniwy listopadowy dzień. Nic mi się nie chce, wirusy zbierają swoje żniwo. Dzieci wyrabiają dzisiaj miesięczną normę przed telewizorem, a ja marzę tylko o tym, żeby sobie poleżeć.

Dlatego postawiłam na obiadową prostotę i zrobiłam kopytka. Dorośli zjedli z bułką tartą, a dzieci ze śmietaną oraz cukrem i wszyscy byli zadowoleni.

Humory poprawiły jeszcze bardziej, gdy przyszło do deseru, bo już od dawna miałam ochotę na roladę. Wyraźnie czekoladowe ciasto w połączeniu z moim ulubionym kremem i dżemem z czarnej porzeczki sprawia, że przerwa na kawę staje się prawdziwą przyjemnością.

Może też macie ochotę?

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 5 jajek
  • 160 g drobnego cukru
  • 120 g mąki
  • 40 g kakao
  • 35 g roztopionego i ostudzonego masła
krem:
  • 250 g śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 2-4 łyżeczki cukru pudru
  • słoiczek dżemu z czarnej porzeczki 

Sposób przygotowania:

Dużą płaską blachę wykładam papierem do pieczenia. Zazwyczaj, żeby wyszedł mi węższy prostokąt, po wyłożeniu ciasta na blachę, trochę zaginam jeden brzeg papieru i podpieram silikonowymi foremkami.
Włączam piekarnik na 190 stopni (góra-dół).

Mąkę i kakao przesiewam do miski, mieszam.

Jajka z cukrem ubijam mikserem 8-10 minut aż zmienią kolor i zgęstnieją Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie, ale dokładnie mieszam masę łopatką. Na koniec dodaję masło, znowu mieszam.

Wykładam masę na blachę, wyrównuję.

Piekę około 12 minut. Jednocześnie rozkładam na blacie lub stole bawełnianą ściereczkę (lub tetrową pieluchę) i dokładnie wysypuję cukrem pudrem. Kiedyś dodatkowo moczyłam ściereczkę, żeby była wilgotna, ale zmieniłam zdanie i uważam, że to nie jest konieczne. Chociaż wilgotna ściereczka pewnie trochę pomaga w tym, żeby ciasto lepiej się zwijało.

Wyjmuję ciasto z piekarnika i od razu kładę papierem do góry na wysypanej cukrem pudrem ścierce. Zdejmuję papier do pieczenia z ciasta i zwijam roladę razem ze ścierką. Zostawiam do wystudzenia. Ważne by zwinąć roladę natychmiast po wyjęciu z piekarnika, inaczej ciasto będzie się łamało.

W tym czasie ubijam na sztywno śmietankę, dodaję cukier puder i na koniec mieszam z mascarpone. Wstawiam krem do lodówki.
Ilość cukru jest podana orientacyjnie, spróbujcie czy według Was jest krem jest dość słodki, zawsze przecież można dosypać.

Gdy ciasto ostygnie, delikatnie rozwijam i smaruję ciasto najpierw dżemem z czarnej porzeczki a potem kremem (zużywam jakieś 2/3 kremu, dżemu też mi trochę zostało). Delikatnie zwijam, odkładam na półmisek i resztą kremu smaruję górę rolady. Można posypać startą czekoladą lub dowolnie ozdobić.
Uwaga techniczna: nigdy nie smaruję całego ciasta kremem, pasek przy końcu zostawiam bez kremu, podczas zwijania i tak wszystko się przesuwa.

Smacznego!

piątek, 1 lipca 2011

Tort migdałowy z kremem kawowym i mango

Lato przyszło i jak to zwykle bywa, mniej czasu spędzam na przygotowywaniu przepisów na Chochelki, więc częstotliwość wpisów w wakacje może być mniejsza. 
Dzisiaj jest na tyle chłodno, że postanowiłam wreszcie wstawić zaległy tort urodzinowy. Wiem, wiem, brak w nim jakichkolwiek świeżych owoców, ale kiedy go robiłam, sezon na truskawki jeszcze się nie zaczął. Poza tym teraz kilogram czereśni dziennie wystarcza mi w zupełności (jeśli mam wymienić owoce, których naprawdę nie mogę sobie odmówić, to są to właśnie czereśnie).

Większość moich tortów to różne wariacje na temat bitej śmietany, mascarpone i leciutkiego biszkoptu, tym razem jednak miałam w pamięci słowa męża, który wyznał kiedyś, że lubi smak kawy w ciastach.

Skoro tak, to nie ma problemu – zrobiłam tort migdałowy z kremem kawowym. I wyjątkowo użyłam do tego kremu żółtek i masła.

Krem wyszedł pyszny, ze względu na dzieci kawy używałam dość oszczędnie, Wy możecie dolać więcej.

Czegoś jednak mi brakowało, najlepiej jakiegoś owocu.
Pogrzebałam na półce z puszkami i znalazłam mango w zalewie. Bingo!

Tort jest słodki. To jedno z najsłodszych ciast, jakie w ogóle robiłam, bo ja zazwyczaj ograniczam ilość cukru. Muszę przyznać, że takie rozwiązanie ma pewne plusy, deser jest pyszny, a przy tym wcale nie da się go zjeść zbyt dużo.

A ciasto upieczone na samych migdałach – rewelacja. Robiłam już coś podobnego, w dodatku z czekoladą, więc spodziewałam się, że będzie nieźle smakowało. Większość przepisów podaje, by migdały drobno zmielić, ale ja wolę spore kawałki.

Jeśli chodzi o przepis na ciasto, to wzorowałam się na recepturze znalezionej w książce „Kuchnia Neli”.

Anka


Składniki:
(na tortownicę o średnicy 22 cm)

ciasto:
  • 5 jajek
  • 150 g mielonych migdałów
  • 150 g drobnego cukru
  • 1 łyżka amaretto (niekoniecznie)

krem:
  • 4 żółtka
  • ½ szklanki drobnego cukru
  • 3-4 łyżki mocnej kawy
  • 1 łyżeczka kakao
  • 200 g miękkiego masła
  • ewentualnie: ekstrakt lub cukier waniliowy

dodatkowo:
  • puszka mango w zalewie (lub świeże mango)
  • starta czekolada do posypania

Sposób przygotowania:

Ciasto:

Oddzielam żółtka od białek. Żółtka miksuję z cukrem przez kilka minut aż zgęstnieją, dolewam amaretto, miksuję. Dodaję migdały, mieszam. Ubijam pianę z białek, delikatnie łączę z resztą masy.

Tortownicę wykładam papierem do pieczenia. Wlewam masę i wkładam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na około 35 minut.

Krem:

Żółtka z cukrem ubijam na parze aż zgęstnieją (dno miski z masą nie może dotykać wody w garnku). Cały czas ucierając, dodaję stopniowo kawę (u mnie była zaparzona w kafetierze). Wsypuję przesiane kakao, mieszam.

Zestawiam miskę z garnka z wodą i dalej ubijam. Stopniowo dodaję masło, każdą kolejną kostkę dopiero, gdy poprzednia się wchłonie.

Krem, gdy zastygnie jest dość twardy, więc lepiej smarować ciasto zanim wstawi się do lodówki.

Ciasto przekrawam na pół. Dodatkowo nasączam, tym razem zmieszałam zalewę z mango z sokiem z cytryny i wodą. Można dosłodzić, jeśli będzie potrzeba.
Nasączanie tego ciasta w ogóle nie jest konieczne, ale ja lubię mokre torty. Świetnie pasowałby mi tu świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy i na przykład mandarynki do przełożenia, ale jak już pisałam, u mnie w szafce znalazłam tego dnia wyłącznie puszkę mango.

Na dolnym płacie ciasta rozkładam pokrojone w paski mango, rozsmarowuję około jednej trzeciej kremu, przykrywam drugim krążkiem. Wierzch i boki posypuję startą czekoladą.

Zamiast mango można oczywiście wziąć inne owoce, spróbowałabym chociażby z konfiturą wiśniową, byle nie za słodką.

Smacznego!

wtorek, 7 czerwca 2011

Francuskie ciastka z kremem z truskawkami


Co prawda jestem zadeklarowaną miłośniczką bitej śmietany z mascarpone, ale przecież nie mogę zawsze tak samo przygotowywać deserów z kremem. Tym razem wymyśliłam sobie, że mascarpone podmienię na kremowy serek (na przykład Philadelphia, Bieluch). Takie połączenie ma w sobie więcej charakteru i świetnie pasuje do świeżych truskawek.

Do tego gotowe ciasto francuskie, bo nie miałam czasu ani ochoty na zagniatanie i pieczenie kruchego (chociaż osobiście zdecydowanie wolę własne kruche od kupowanego francuskiego).

Żeby ciastka nie wyszły zbyt wysokie (bo i tak są spore), nie nakładałam jednego na drugie, ale każde rozdzielałam delikatnie na dwie warstwy. W przypadku ciasta francuskiego nie stanowi to problemu, bo się pięknie listkuje.

Dodałam dwie łyżki cukru i mi to w zupełności wystarczyło, a nie były to zbyt czubate łyżki, ale jak zawsze po prostu sprawdźcie i skorygujcie według swoich upodobań.

Anka


Składniki:
  • 4 prostokąty gotowego ciasta francuskiego (wzięłam mrożone Frosty, wymiary ok. 10x20 cm)
  • 100 g kremowego serka
  • 200 ml śmietany kremówki
  • 400 g truskawek
  • 2 łyżki cukru pudru (lub więcej)

Sposób przygotowania:

Ciasto francuskie kroję na niewielkie kwadraty, lekko rozmrażam, układam na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub matą silikonową i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 210 stopni na około 15 minut (aż się zezłoci).

Truskawki odszypułkowuję, myję, dokładnie osuszam i kroję na kawałki. Odkładam kilka całych sztuk do ozdoby.

Ubijam śmietankę. W misce ucieram serek z cukrem pudrem, dodaję śmietankę i sprawdzam, czy jest wystarczająco słodkie. Wszystko mieszam z pokrojonymi truskawkami.

Upieczone ciastka delikatnie rozdzielam. Nakładam łyżkę masy śmietanowej na dolną cześć ciastka i przykrywam górną.

Posypuję cukrem pudrem i dekoruję połową truskawki.

Niestety, taki deser nie postoi zbył długo, lepiej zjeść go od razu, ale też nie ma obawy, by musiał czekać na amatorów.

piątek, 6 maja 2011

Tort z kremem z białą czekoladą i malinami

Mam dwoje dzieci, więc dwa razy do roku robię trzy torty w ciągu tygodnia.

Pierwszy – w domu. Urodziny wypadają zazwyczaj w dzień powszedni, więc gdy szanowny jubilat lub jubilatka wracają z przedszkola, na stole czeka tort, po czym świeczki zostają zdmuchnięte, a gromkie „Sto lat” odśpiewane.

Drugi – w przedszkolu. I jakoś tak wychodzi, że rzadko jest to ten sam dzień, w którym jest pierwszy tort. Tu muszę przyznać, że czuję presję i zdarzyło mi się raz zamówić gotowy wypiek, który spotkał się z entuzjazmem syna, bo był w kształcie piłki.
Mój entuzjazm powściągnęłam bez trudu ze względu na cenę.

I wreszcie trzeci – na imprezę rodzinną. Osób wychodzi sporo, dodatkowo też trzeba ludzi nakarmić, więc nie bawię się w skomplikowane działania kulinarne, tylko idę po najmniejszej linii oporu i stosuję sprawdzone rozwiązania. Biszkopt genueński według przepisu Roux jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i chyba nie wrócę już do biszkoptów tradycyjnych – dodatek odrobiny masła sprawia, że ciasto jest bardziej wilgotne i pysznie smakuje, ale ja jestem miłośniczką biszkoptów w ogólności. Najlepiej mocno nasączonych alkoholem.

No właśnie, alkoholu nie podaję nieletnim, dlatego robię oszukany poncz i nie dodaję żadnych procentów. Wymyśliłam napój cytrynowo-herbaciany, mi bardzo smakuje, ale się przy nim nie upieram i rozumiem, jeśli ktoś nasączy zupełnie inaczej albo wcale. Ponieważ jednak lubię mokre ciasto, to nie potrafię się obejść bez ponczu.
Za to biszkopty kakaowe z lubością skrapiam świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.

No i wreszcie krem. W tym przypadku już dawno temu stwierdziłam, że najbardziej na świecie lubię wszelkie wariacje na temat bitej śmietany z mascarpone. Tym razem z białą czekoladą, a żeby nie było zbyt nudno – dodałam warstwę malin. Najlepiej, żeby nie były zbyt słodkie, można zrobić samemu z gotowych malin z cukrem i sokiem z cytryny, ale po pierwsze to nie sezon, a po drugie z konfiturą jest szybciej.

Cały tort można obsypać dodatkowo wiórkami kokosowymi (co zrobiłam za drugim razem) lub startą białą czekoladą.

Jakiś czas temu bawiłam się z gotowym lukrem plastycznym i rzeczywiście, efekt jest wart zachodu, ale są dwa minusy: taki lukier jest drogi (a samej nie chce mi się robić i nie wiem czy umiem), a poza tym, moim skromnym zdaniem, smakuje okropnie. Dzieci oczywiście wyjadały go z wielką radością, ale to nie pierwszy raz, gdy się różnimy jeśli chodzi o gust kulinarny.

Podane proporcje wystarczają na mały torcik o średnicy 20 centymetrów – w sam raz dla naszej czteroosobowej rodziny. Na większe imprezy robię w tortownicy 26 centymetrów z półtorej porcji.

Anka


Składniki:

biszkopt:
  • 4 jajka
  • 130 g mąki
  • 130 g drobnego cukru
  • 30 g roztopionego masła
krem:
  • 400 g śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 100 g białej czekolady
  • ewentualnie: 1 łyżka cukru pudru
  • słoiczek konfitury malinowej
do nasączenia:
  • ½ szklanki słabej herbaty
  • sok z połowy dużej cytryny (lub więcej)
  • cukier
  • ewentualnie: kilka kropli ekstraktu waniliowego

Sposób przygotowania:

Przygotowuję biszkopt.

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Smaruję masłem tortownicę o średnicy 20 cm i lekko oprószam mąką lub wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem przez około 10 minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję przesianą mąkę i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam. Wlewam ciasto do formy.

Piekę około pół godziny. Studzę na kratce.

Konfiturę malinową podgrzewam chwilę w mikrofali, przecieram przez sitko. Moje dzieci pestki malin kłują w zęby.

Białą czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej lub kuchence mikrofalowej, studzę.

Śmietankę ubijam, na koniec dodaję łyżkę cukru pudru – z cukru można zrezygnować, biała czekolada i tak dosłodzi krem.

Do mascarpone wlewam stopniowo białą czekoladę, miksuję. Na koniec łączę z ubitą śmietanką.

Herbatę mieszam z cukrem i sokiem z cytryny. Studzę.
Najlepsze torty są nasączane czymkolwiek z alkoholem i jeśli ma to być wersja dla dorosłych, to można po prostu wziąć wodę mineralną z cytryną i cukrem i dodać do tego odrobinę wódki (inne alkohole też się nadają, wybór zależy tylko od upodobań). Ale, jak już pisałam, mój tort jest przeznaczony dla nieletnich.

Biszkopt przekrawam na pół, dokładnie nasączam i smaruję konfiturą dolną warstwę. Na to nakładam mniej więcej jedną trzecią kremu, przykrywam drugim krążkiem. Część kremu do przełożenia można też zmieszać z konfiturą malinową. Wierzch i górę tortu smaruję resztą kremu. Dekoruję (to zawsze najtrudniejsza część pracy i najgorzej mi wychodzi).

Odstawiam do lodówki. Tort jest lepszy po kilku godzinach.


piątek, 25 lutego 2011

Tarta z kremem i owocami

Bardzo rzadko robię kremy. Po pierwsze z lenistwa, a po drugie dlatego, że krem jest dla mnie synonimem rozpasania kalorycznego, którego z wiadomych względów powinnam unikać.

Niemniej raz na jakiś czas należy sobie pozwolić na odrobinę luksusu i ta tarta będzie doskonała na taką okazję.

Zastanawiałam się ostatnio jakie są moje ulubione desery. I ze zdziwieniem stwierdziłam, że wcale nie czekoladowe, ale z owocami. Najlepiej takie, w których można znaleźć jakiś kontrast smaków. Zestawienie kruchego ciasta, kwaskowatych owoców i słodkiego kremu to po prostu ideał. Wszystko co najlepsze zawarte w jednym kęsie.

Przepis na krem podstawowy pochodzi z książki Michela Roux „Ciasta” – moim zdaniem wystarczy zrobić z połowy porcji, ale krem można przechowywać w lodówce do 3 dni. Owoców też raczej zostanie, więc zawsze można upiec następnego dnia taką samą tartę ;)
Krem jest bardzo słodki, więc owoce powinny być kwaskowate.
Ciasto kruche możecie jak zwykle zrobić z ulubionego przepisu. 

Na zdjęciu: cudem ocalony ostatni kawałek.

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 250 g mąki
  • szczypta soli
  • 50 g cukru pudru
  • 150 g zimnego masła
  • 1 jajko
owoce:
  • paczka mrożonych owoców (u mnie mieszanka)
  • 3-4 łyżki cukru pudru (lub więcej, koniecznie trzeba spróbować)
  • sok z połowy cytryny
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
krem:
(wystarczy zrobić z połowy porcji)
  • ½ litra mleka
  • 6 żółtek
  • 125 g cukru pudru
  • 40 g mąki
  • 1 strąk wanilii, przecięty

Sposób przygotowania:

Tym razem zrobiłam ciasto z całym jajkiem. Wolę te z samymi żółtkami, ale mam już tyle białek w zamrażarce, że niechętnie patrzę na jakiekolwiek wypieki bez białek.

Mąkę i cukier puder przesiewam, mieszam z solą. Dodaję pokrojone w kostkę zimne masło i siekam nożem na małe kawałki lub rozcieram palcami (jeśli ktoś ma robot kuchenny, który to wszystko zrobi za niego, to jeszcze lepiej). Dodaję jajko, szybko zagniatam ciasto.
Owijam folią i wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Wyjmuję ciasto, rozwałkowuję i wykładam formę do tarty. Na blachę o średnicy 23 cm było go trochę za dużo, więc zrobiłam jeszcze dwie małe babeczki.

Jeśli podczas wałkowania ciasto nazbyt się rozgrzało, wstawiam jeszcze do lodówki. Ogólna zasada jest taka, żeby wkładać zimne ciasto do gorącego piekarnika.

Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję obciążenie (specjalne kulki lub zwykła fasola czy ryż). Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Piekę z obciążeniem 10-15 minut, potem zdejmuję papier i piekę jeszcze około 20 minut. Tu uwaga techniczna: w moim piekarniku wszystko piekę raczej dłużej i w wyższej temperaturze, ogólnie kruche ciasto piecze się w 180-200 stopniach.

Wyjmuję ciasto i studzę.

Mrożone owoce wrzucam do garnka z grubym dnem lub na patelnię, dodaję sok z cytryny i cukier, gotuję kilka minut. Owoce puściły dużo soku, więc nie nadają się na tartę. Można je teoretycznie odparowywać, ale wtedy się rozpadną, więc lepiej rozmieszać mąkę ziemniaczaną z odrobiną zimnej wody i powoli wlać do garnka cały czas mieszając. Zagotować, natychmiast zestawić i ostudzić powstały kisiel.
Można też oczywiście gotować dłużej, żeby odparowały i zrobić z nich pyszny dżem.

Teraz krem.

Żółtka ucieram z jedną trzecią cukru na puszystą masę, dodaję mąkę.

Mleko podgrzewam z resztą cukru i laską wanilii. Gdy tylko się zagotuje, wyjmuję laskę wanilii i przelewam mleko do żółtek cały czas mieszając. Potem wlewam z powrotem do garnka i gotuję jeszcze około dwóch minut na średnim ogniu aż zgęstnieje. Cały czas mieszam, żeby się nie porobiły grudki, w razie czego można przecedzić przez gęste sitko.

Przekładam do miski i studzę. Krem ma tendencję do pokrywania się kożuchem, więc mieszam od czasu do czasu, można też przykryć folią.

A teraz najlepsza część. Na ciasto wykładam krem, a na to owoce.
Smacznego!

niedziela, 29 sierpnia 2010

Krem cytrynowy

Ten przepis jest genialny w swojej prostocie. Żadnej żelatyny (którą stosuję od czasu do czasu, ale jestem do niej uprzedzona), tylko śmietanka, cukier i cytryny, a w efekcie otrzymuje się wspaniały, delikatny i odświeżająco cytrynowy krem.

Naprawdę fantastyczny pomysł na deser o każdej porze roku. Zachęcam jednak do przygotowania jak najszybciej, bo to już ostatni dzwonek na maliny, jagody czy borówki. Owoce można przesmażyć z odrobiną cukru (mrożone będą w sam raz), ale świeże też będą doskonale pasowały.

Przepis pochodzi z tej strony.




Składniki:

500 ml śmietanki 30%
4 cytryny
200 g cukru pudru

do podania: maliny, jagody, jeżyny, borówki, truskawki…

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Cytryny dokładnie szoruję i sparzam wrzątkiem. Ścieram skórkę i wyciskam sok.

Śmietankę wlewam do rondelka z grubym dnem i podgrzewam. Gdy się zagotuje, dosypuję cukier, dokładnie mieszam i gotuję na małym ogniu przez 2-3 minuty. Nie zapominam o mieszaniu.

Dodaję sok i skórkę z cytryn, gotuję jeszcze minutkę.

Przecedzam krem przez sitko i rozlewam do pucharków, odstawiam do wystudzenia, a potem schładzam przez kilka godzin w lodówce.

środa, 28 kwietnia 2010

Tort czekoladowy

Do opisu tego tortu wystarczyłyby dwa słowa: marzenie czekoladoholika.

Od siebie dodam jeszcze, że jest niezwykle prosty w przygotowaniu i wcale nie trzeba specjalnie kupować kolorowego lukru plastycznego do ozdobienia. Ja musiałam, bo jubilatka jasno określiła jaki ma być kolor urodzinowego tortu ;)




Składniki:

biszkopt:
4 jajka
125 g drobnego cukru
35 g kakao
90 g mąki pszennej tortowej
30 g stopionego masła

krem:
300 ml śmietanki 30%
300 g gorzkiej czekolady

puszka wiśni w syropie

lukier plastyczny ok.250 g
pisak do tortu
cukrowe gwiazdki

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę i mieszam z kakao

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Smaruję masłem tortownicę o średnicy 20 cm i lekko oprószam mąką. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem około 10 minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam. Wlewam ciasto do formy.

Piekę około pół godziny. Studzę na kratce.

Rozpuszczam połamaną na kawałki czekoladę w mikrofali lub kąpieli wodnej. Ubijam śmietanę. Stopniowo dodaję czekoladę do śmietany i delikatnie mieszam, aż powstanie gładki krem. Jeśli komuś taki krem wydaje się zbyt gorzki, to nic nie stoi na przeszkodzie, by do ubitej śmietany dodać trochę cukru pudru.

Biszkopt kroję na pół, nasączam syropem z wiśni (to wersja bezalkoholowa dla dzieci, sok pomarańczowy też będzie dobry) przekładam kremem czekoladowym i odsączonymi i wypestkowanymi wiśniami. Dobrze sprawdziłaby się tu na przykład warstwa konfitury malinowej lub z czarnej porzeczki dla ożywienia smaku. Smaruję kremem górę i boki tortu.

Lukier plastyczny krótko zagniatam, żeby nabrał elastyczności. Rozwałkowuję na cienki placek na blacie wysypanym cukrem pudrem, nakładam na tort i dokładnie wygładzam. Odcinam ostrym nożem wystające brzegi.

Cukrowe gwiazdki przyklejam miodem.

piątek, 19 marca 2010

Zuccotto

Tym razem włoski deser. Po polsku moglibyśmy go nazwać tort-kopuła, bowiem z wyglądu przypomina właśnie kopułę florenckiej katedry. Niektórzy mówią też o podobieństwie do czapki kardynalskiej, ale odniesienie architektoniczne bardziej mi się podoba.
Tak czy inaczej jest po prostu przepiękny.

Biszkopt oczywiście można kupić gotowy, jeśli ktoś nie czuje się na siłach, ale ja polecam Wam przepyszną wersję genueńską z książki pana Roux „Jajka”. Klasyczne biszkopty umiem piec całkiem niezłe (na ubitej pianie z białek), ale chyba przerzucę się na ten opisany poniżej, bo wyszedł naprawdę doskonale.

Natomiast krem zrobiłam na podstawie tego przepisu i to był dobry pomysł, bo wyszedł mi bardzo leciutki, delikatny i pomarańczowy. Trochę rzadki, ale mi to nie przeszkadzało. Polecam.

Następnego dnia po podaniu deseru, o poranku, przyszedł do mnie syn.
- Mamo, mogę to słodkie co jedliśmy wczoraj?
Niestety, tort nie był duży, a my w dodatku mieliśmy gościa, więc już dawno zniknęły nawet okruszki. Szymon był niepocieszony.

To nic, jeszcze trochę i doczekam się świeżych owoców. Wtedy dopiero zrobię zuccotto! Truskawkowe albo malinowe, a może wiśniowe?




Składniki:

biszkopt:
4 jajka
125 g drobnego cukru
35 g kakao
90 g mąki pszennej tortowej
30 g stopionego masła

kilka łyżek likieru pomarańczowego do nasączenia (ze względu na dzieci użyłam soku wyciśniętego z pomarańczy)

krem:
2 żółtka
5-6 łyżek świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
pół łyżeczki startej skórki
60 g drobnego cukru
150 g mascarpone
200 ml śmietanki kremówki
fix do śmietany

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę i mieszam z kakao. Roux pisze, żeby użyć 50 g kakao i 75 g mąki, ale wolę wersję mniej gorzką, a poza tym podczas pieczenia tego ciasta skończyło mi się kakao.

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Dużą prostokątną formę (około 35x25 cm) wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem. Długo, nawet około dziesięciu minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam.

Piekę około 15 minut i odstawiam do wystudzenia.

Na parze ubijam żółtka z cukrem i 2-3 łyżkami soku z pomarańczy. Znowu zajmuje mi to chwilę, bo mają zmienić kolor i podwoić objętość. Zdejmuję masę z garnka z wodą i dalej ubijam aż przestygnie.

Dodaję mascarpone, startą skórkę i resztę soku z pomarańczy, dokładnie mieszam.

Ubijam kremówkę. Dodaję fix, żeby krem był sztywniejszy, zamiast tego można dodać łyżeczkę żelatyny rozpuszczoną w odrobinie gorącej wody a potem wystudzonej.

Teraz będzie mi potrzebna około półtoralitrowa miska. Wycinam nią kółko z biszkoptu. Wykładam miskę folią spożywczą i resztą ciasta wykładam dno miski. Zazwyczaj ciasto tnie się na dość wąskie paski i układa jeden obok drugiego, co daje dodatkowy efekt wizualny. Likierem nasączam biszkopt łącznie z okrągłym kawałkiem.

Nakładam krem do wyłożonej biszkoptem miski, przykrywam pokrywką z ciasta i wstawiam do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.

Wyjmuję ciasto, odwracam do góry nogami stawiając na paterze lub talerzu i delikatnie zdejmuje miskę. Potem odwijam z folii. Obsypuję cukrem pudrem i/lub dekoruję bitą śmietaną.

Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */