Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mascarpone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mascarpone. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 maja 2013

Tort orzechowo-kawowy na Pierwszą Komunię

Długo myślałam, jaki tort zrobić na taką uroczystość, ostatecznie postanowiłam pozostać wierna klasyce. Ten tort upiekłam na urodziny Piotrusia w wersji tort-przedłużacz, na potrzeby Pierwszej Komunii lekko go zmodyfikowałam, choć głównie na wierzchu. Masa kawowa nie jest może odpowiednia dla dzieci, ale - jak przewidywałam - dzieci skubnęły i pobiegły, za to dorośli nie szczędzili słów zachwytu. Cóż, przyznam nieskromnie, że należały mi się :-)

Tort upiekłam w brytfance o wymiarach dna 21x32 cm. Obdzieliłam nim 20 osób obecnych na przyjęciu (z dokładkami).

Chuda



Składniki:

ciasto kokosowe:
  • 6 białek
  • 250 g kokosu
  • 250 g cukru
ciasto orzechowe:
  • 9 jajek
  • 250 g orzechów
  • 250 g cukru
  • 80 g bułki tartej
krem:
  • 2,5 szklanki mleka
  • 5 łyżek cukru
  • 5 kopiatych łyżeczek mąki ziemniaczanej
  • 6 żółtek
  • cukier wanilinowy
  • 500 g masła
  • 2 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej
poncz:
  • 0,5 szklanki przegotowanej wody
  • 2 łyżki cukry
  • sok z połówki cytryny

krem na wierzch:
  • 400 ml śmietany 30%
  • 500 g sera mascarpone
  • 2 łyżki cukru pudru

Sposób przygotowania:

Najpierw piekę bezę kokosową: ubijam sztywną pianę z białek, dosypuję po łyżce cukru, ubijam dalej. Wyłączam robot, wsypuję kokos i mieszam delikatnie łyżką. Formę wykładam papierem do pieczenia, wylewam pianę z kokosem, wkładam do piekarnika nagrzanego do temp. 180 stopni program góra-dół i piekę ok. 25 minut – z wierzchu ma być zarumienione.

Kiedy ciasto kokosowe jest w piecu, mielę orzechy, a mój nieoceniony robot kuchenny ubija pianę z białek. Do sztywnej piany wsypuję po łyżce cukier, ubijam dalej, następnie wrzucam po jednym żółtku. Orzechy mieszam z bułką tartą. Wsypuję je do piany z żółtkami, mieszam delikatnie łyżką. Wyjmuję z piekarnika blat kokosowy, delikatnie przekładam razem z papierem na deskę.

Wylewam ciasto orzechowe na brytfankę wyłożoną świeżym papierem do pieczenia, piekę ok. 40 minut w temp. 180 stopni góra-dół.


Kiedy ciasto się studzi, biorę się za krem. Z mleka odlewam niepełną szklankę, wsypuję do niej mąkę ziemniaczaną i wrzucam żółtka. Dokładnie mieszam. Resztę mleka z cukrem i cukrem wanilinowym stawiam na ogniu i doprowadzam do wrzenia. Wlewam rozrobiony budyń i mieszam cały czas, żeby nie powstały grudki. Kiedy na powierzchni zaczynają ukazywać się pęcherzyki powietrza, zdejmuję z ognia i odstawiam do ostygnięcia.

Kiedy krem budyniowy jest już zimny, ciasto takoż, można przystąpić do ucierania masy. Miękkie masło wrzucam do malaksera i ucieram na wolnych obrotach ok. pół godziny. Co jakiś czas ściągam masło z brzegów miski i dalej ucieram. Im dłuższy czas ucierania, tym bardziej puszysta masa. Kiedy masło jest już utarte do białości, dokładam po łyżce budyń i ucieram razem. Kawę rozpuszczalną zalewam łyżeczką wody, dokładnie mieszam, na końcu wlewam do masy i ucieram przez chwilę na wolnych obrotach.

Blat orzechowy przecinam na dwie części.

Na spód kładę górną część blatu orzechowego, na to 1/2 masy, przykrywam bezą kokosową, znowu 1/2 masy i na wierzch druga część blatu orzechowego. Wstawiam do lodówki na noc.



Rankiem w dzień uroczystości ubijam śmietanę, gdy jest juz sztywna zmniejszam obroty i dosypuję cukier puder. Następnie dokładam po łyżce mascarpone i ucieram na wolnych obrotach, aż powstanie gładki krem. Najpierw smaruję wierzch tortu, potem lekko obsmarowuje boki, a następnie ozdabiam wedle uznania. Wersja z wyciskanymi kwiatuszkami z kremu wydała mi się urocza.


sobota, 2 lutego 2013

Pączki cytrynowe z mascarpone

Zbliża się Tłusty Czwartek 2013. Postanowiłam w tym roku obejść go wyjątkowo tłusto, zatem od dziś testuję przepisy. Zaczęłam od miniaturowych pączków na dwa kęsy z przepisu Kasi Guzik. Są pyszne - puszyste, z delikatną nutą cytrynową. Bardzo polecam.

Chuda



Składniki:
  • 1 1/4 szklanki mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/4 szklanki cukru pudru
  • skórka starta z 1 dużej cytryny
  • 3 jajka
  • 225 g serka mascarpone
  • 1 łyżka wódki
  • do smażenia: 3 kostki smalcu
  • do posypania: cukier puder
Sposób przygotowania:

Mąkę przesiewam do miski, mieszam z solą, proszkiem do pieczenia i otartą skórką z cytryny, którą wcześniej sparzyłam wrzątkiem. W tym czasie do malaksera wrzucam jajka i ubijam je z cukrem, następnie dodaję do nich wódkę i po łyżce mascarpone. Kiedy masa będzie jednolita, wsypuję mąkę po łyżce i mieszam, aż ciasto będzie gładkie.

Do formowania pączków wykorzystuję, zgodnie z radą Kasi, szprycę cukierniczą. Nakładam ciasto do szprycy, ale zdejmuję końcówkę, by pozostał tylko duży otwór i wyciskam kuleczki prosto na mocno rozgrzany tłuszcz (można odcinać je nożem, ale bardzo wygodnie robi się to palcem). Pączki smażę z obu stron na złoto – tłuszcz musi być mocno rozgrzany, ale ogień nieduży, żeby dobrze wypiekły się w środku.

Upieczone pączki odsączam na ręczniku papierowym, a lekko przestudzone posypuję cukrem pudrem.

poniedziałek, 24 września 2012

Tarta z kremem i malinami

Pomysł jest prosty, a efekt smakowity. Wypróbujcie koniecznie, zanim znikną ostatnie maliny. Wymyśliłam ją na cześć przemiłej polsko-hiszpańskiej rodziny, którą gościłam w wakacje. Bardzo chwalili, więc upiekłam ponownie przy okazji niedzieli i znów pieściłam me uszy westchnieniami zachwytu. Nawet moje dzieci, które mając do wyboru: ciasto mamusi albo czekolada, zwykle wybierały czekoladę, tym razem rzuciły się na tartę. I to jest prawdziwy sukces!

Chuda

Składniki:

Ciasto:
  • 180 g mąki
  • 100 g masła
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • zimna woda
Krem:
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki cukru
  • 250 g serka mascarpone
  • maliny

Sposób przygotowania:

Do przesianej mąki wsypuję sól i cukier, następnie wrzucam masło i siekam na drobne kawałeczki. Dodaję odrobinę wody, by ciasto było elastyczne. Szybko zagniatam, a następnie rozwałkowuję niezbyt cienko na okrągły placek.

Formę na tartę (o średnicy 26 cm) lekko smaruję masłem, wylepiam ją ciastem, które nakłuwam widelcem. Na wierzch kładę arkusz papieru śniadaniowego i wysypuję nań suchy groszek - obciąża spód tarty i nie powstają wybrzuszenia.

Ciasto wstawiam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni (termoobieg + dolna grzałka), piekę ok. 35 minut. Oczywiście każdy z Was najlepiej zna swój piekarnik, zatem proszę kontrolować czas pieczenia – efekt ma być apetycznie rumiany.

Ciasto musi wystygnąć, zatem trzeba upiec go wcześniej. Ja upiekłam przy śniadaniu, a tarta była na deser po obiedzie.

Kiedy ciasto jest już zimne, można zabrać się za krem. Jest to błyskawiczna czynność: ubijam żółtka z cukrem na kogel-mogel, a następnie dodaję serek mascarpone. Ponieważ robotę powierzyłam, jak zawsze, robotowi kuchennemu, po dodaniu serka włączyłam wolne obroty i ubijałam krótko – w wakacje przydarzyła mi się bowiem nieprzyjemna przygoda, ubijałam za długo i krem się rozpłynął. Tym razem nie było skuchy, krem wyszedł idealnie gładki, gęsty i pyszny.

Rozsmarowuję krem na cieście, układam maliny. Warto schłodzić w lodówce, ale jest ryzyko, że nie zdążycie ;-)

poniedziałek, 13 lutego 2012

Tort makowy z kremem czekoladowym i konfiturą wiśniową


Już od dawna ostrzyłam sobie zęby na jakiś tort makowy, a nowiuteńka maszynka do mielenia sprawiła, że tylko czekałam na okazję.
Walentynki?
Może być tort Walentynkowy.
Zresztą moje dzieci przyjęły pomysł z entuzjazmem, szczególnie córka, która za kremem czekoladowym poszłaby na kraniec świata. I nawet nie przeszkadza jej fakt, że podczas jedzenia musi skrzętnie omijać makowe ciasto, którego przecież nie lubi.
Natomiast opowieści o usypiającym wpływie maku na dzieci można spokojnie włożyć między bajki. Dowiedzione empirycznie.

Przepis na ciasto (odrobinę zmodyfikowany) pochodzi z książki „Szkoła gotowania Marka Łebkowskiego”, którą zresztą bardzo polecam, zarówno początkującym kucharzom, jak i starym wygom.

I jeszcze jedno: przygotowałam krem czekoladowy, bo wiedziałam, że dzieci się bardziej ucieszą, ale dla siebie pewnie zmieszałabym tylko mascarpone z bitą śmietaną. Można też dodać białą czekoladę, ale raczej tylko 100 gramów, bo krem i tak wyjdzie słodki.

Anka

Składniki:
(tortownica 24 cm)

ciasto:
  • 200 g maku
  • 6 jajek
  • 80 g cukru pudru
  • 2 łyżki mąki
  • 4 okrągłe biszkopty
  • 1 łyżka płynnego miodu
krem:
  • 250 g śmietanki kremówki
  • 250 g mascarpone
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 2-3 łyżeczki cukru pudru (wg uznania)
dodatkowo:
  • konfitura wiśniowa
  • wiśniówka
  • dekoracja: kandyzowane wiśnie, dekoracje z czekolady, kolorowy cukier, migdały, itp.

Sposób przygotowania:

ciasto:

Mak dokładnie płuczę w zimnej wodzie, odcedzam. Zalewam wrzącą wodą i gotuję na małym ogniu około 30 minut. Dokładnie odsączam (bardzo ważne) i mielę.
Biszkopty również przepuszczam przez maszynkę lub kruszę na proszek.

Oddzielam żółtka od białek. Żółtka miksuję z cukrem pudrem, aż zbieleją i zgęstnieją. Cały czas ucierając dodaję stopniowo mak, biszkopty oraz mąkę (konsystencja wydała mi się zbyt płynna i dlatego dodałam mąkę). Wlewam miód.

Białka ubijam na sztywną pianę. Łopatką mieszam z resztą masy.

Formę wykładam papierem do pieczenia. Nakładam ciasto i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 50 minut. Wyjmuję, studzę. Najpierw zostawiam ciasto w foremce, dopiero gdy trochę przestygnie wykładam na kratkę.

krem:

Czekoladę (najlepiej z 1-2 łyżkami masła) rozpuszczam w mikrofalówce lub w kąpieli wodnej. Masło przydaje się szczególnie w mikrofalówce, bo łatwiej wtedy rozmieszać powstałą masę i uniknąć przypalenia czekolady.

Śmietankę ubijam na sztywno, dodaję cukier puder.

Do roztopionej i przestudzonej czekolady dodaję stopniowo mascarpone, miksuję. Na koniec mieszam wszystko z ubitą śmietanką.

I teraz kwestia wiśni: ponieważ tort jedzą moje bardzo nieletnie dzieci, więc z bólem serca rezygnuję z dodatku alkoholu, chociaż moim zdaniem torty z kremem najlepsze są z dodatkiem wysokich procentów. Czasami robię połowę ciasta dla dzieci, połowę dla dorosłych, ale trochę za dużo przy tym zabawy.
Jeśli nie macie nic przeciwko wiśniówce w Waszym deserze, to bardzo polecam zakup dobrej konfitury i zalanie wiśni sporą ilością wiśniówki. Owoce posłużą do przełożenia, a powstały płyn (po ewentualnym uzupełnieniu wodą, cukrem, sokiem z cytryny – wedle uznania) świetnie nada się do nasączenia tortu. Chociaż makowe ciasto jest dość wilgotne i całkiem nieźle sobie radzi bez nasączania.
A tak przy okazji: najprostszy poncz to woda zmieszana z sokiem z cytryny, cukrem i wódką (lub spirytusem lub innym alkoholem).

tort:

Przekrawam ciasto na pół.
Jeśli przygotowałam poncz, nasączam obydwa blaty.
Na dolnym blacie ciasta rozkładam wiśnie z konfitury, na tym rozsmarowuję około 1/3-1/2 kremu. Przykrywam drugim blatem i smaruję górę oraz boki pozostałym kremem.
Dekoruję.

piątek, 11 listopada 2011

Rolada czekoladowa z kremem i dżemem z czarnej porzeczki


Leniwy listopadowy dzień. Nic mi się nie chce, wirusy zbierają swoje żniwo. Dzieci wyrabiają dzisiaj miesięczną normę przed telewizorem, a ja marzę tylko o tym, żeby sobie poleżeć.

Dlatego postawiłam na obiadową prostotę i zrobiłam kopytka. Dorośli zjedli z bułką tartą, a dzieci ze śmietaną oraz cukrem i wszyscy byli zadowoleni.

Humory poprawiły jeszcze bardziej, gdy przyszło do deseru, bo już od dawna miałam ochotę na roladę. Wyraźnie czekoladowe ciasto w połączeniu z moim ulubionym kremem i dżemem z czarnej porzeczki sprawia, że przerwa na kawę staje się prawdziwą przyjemnością.

Może też macie ochotę?

Anka

Składniki:

ciasto:
  • 5 jajek
  • 160 g drobnego cukru
  • 120 g mąki
  • 40 g kakao
  • 35 g roztopionego i ostudzonego masła
krem:
  • 250 g śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 2-4 łyżeczki cukru pudru
  • słoiczek dżemu z czarnej porzeczki 

Sposób przygotowania:

Dużą płaską blachę wykładam papierem do pieczenia. Zazwyczaj, żeby wyszedł mi węższy prostokąt, po wyłożeniu ciasta na blachę, trochę zaginam jeden brzeg papieru i podpieram silikonowymi foremkami.
Włączam piekarnik na 190 stopni (góra-dół).

Mąkę i kakao przesiewam do miski, mieszam.

Jajka z cukrem ubijam mikserem 8-10 minut aż zmienią kolor i zgęstnieją Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie, ale dokładnie mieszam masę łopatką. Na koniec dodaję masło, znowu mieszam.

Wykładam masę na blachę, wyrównuję.

Piekę około 12 minut. Jednocześnie rozkładam na blacie lub stole bawełnianą ściereczkę (lub tetrową pieluchę) i dokładnie wysypuję cukrem pudrem. Kiedyś dodatkowo moczyłam ściereczkę, żeby była wilgotna, ale zmieniłam zdanie i uważam, że to nie jest konieczne. Chociaż wilgotna ściereczka pewnie trochę pomaga w tym, żeby ciasto lepiej się zwijało.

Wyjmuję ciasto z piekarnika i od razu kładę papierem do góry na wysypanej cukrem pudrem ścierce. Zdejmuję papier do pieczenia z ciasta i zwijam roladę razem ze ścierką. Zostawiam do wystudzenia. Ważne by zwinąć roladę natychmiast po wyjęciu z piekarnika, inaczej ciasto będzie się łamało.

W tym czasie ubijam na sztywno śmietankę, dodaję cukier puder i na koniec mieszam z mascarpone. Wstawiam krem do lodówki.
Ilość cukru jest podana orientacyjnie, spróbujcie czy według Was jest krem jest dość słodki, zawsze przecież można dosypać.

Gdy ciasto ostygnie, delikatnie rozwijam i smaruję ciasto najpierw dżemem z czarnej porzeczki a potem kremem (zużywam jakieś 2/3 kremu, dżemu też mi trochę zostało). Delikatnie zwijam, odkładam na półmisek i resztą kremu smaruję górę rolady. Można posypać startą czekoladą lub dowolnie ozdobić.
Uwaga techniczna: nigdy nie smaruję całego ciasta kremem, pasek przy końcu zostawiam bez kremu, podczas zwijania i tak wszystko się przesuwa.

Smacznego!

piątek, 6 maja 2011

Tort z kremem z białą czekoladą i malinami

Mam dwoje dzieci, więc dwa razy do roku robię trzy torty w ciągu tygodnia.

Pierwszy – w domu. Urodziny wypadają zazwyczaj w dzień powszedni, więc gdy szanowny jubilat lub jubilatka wracają z przedszkola, na stole czeka tort, po czym świeczki zostają zdmuchnięte, a gromkie „Sto lat” odśpiewane.

Drugi – w przedszkolu. I jakoś tak wychodzi, że rzadko jest to ten sam dzień, w którym jest pierwszy tort. Tu muszę przyznać, że czuję presję i zdarzyło mi się raz zamówić gotowy wypiek, który spotkał się z entuzjazmem syna, bo był w kształcie piłki.
Mój entuzjazm powściągnęłam bez trudu ze względu na cenę.

I wreszcie trzeci – na imprezę rodzinną. Osób wychodzi sporo, dodatkowo też trzeba ludzi nakarmić, więc nie bawię się w skomplikowane działania kulinarne, tylko idę po najmniejszej linii oporu i stosuję sprawdzone rozwiązania. Biszkopt genueński według przepisu Roux jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i chyba nie wrócę już do biszkoptów tradycyjnych – dodatek odrobiny masła sprawia, że ciasto jest bardziej wilgotne i pysznie smakuje, ale ja jestem miłośniczką biszkoptów w ogólności. Najlepiej mocno nasączonych alkoholem.

No właśnie, alkoholu nie podaję nieletnim, dlatego robię oszukany poncz i nie dodaję żadnych procentów. Wymyśliłam napój cytrynowo-herbaciany, mi bardzo smakuje, ale się przy nim nie upieram i rozumiem, jeśli ktoś nasączy zupełnie inaczej albo wcale. Ponieważ jednak lubię mokre ciasto, to nie potrafię się obejść bez ponczu.
Za to biszkopty kakaowe z lubością skrapiam świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.

No i wreszcie krem. W tym przypadku już dawno temu stwierdziłam, że najbardziej na świecie lubię wszelkie wariacje na temat bitej śmietany z mascarpone. Tym razem z białą czekoladą, a żeby nie było zbyt nudno – dodałam warstwę malin. Najlepiej, żeby nie były zbyt słodkie, można zrobić samemu z gotowych malin z cukrem i sokiem z cytryny, ale po pierwsze to nie sezon, a po drugie z konfiturą jest szybciej.

Cały tort można obsypać dodatkowo wiórkami kokosowymi (co zrobiłam za drugim razem) lub startą białą czekoladą.

Jakiś czas temu bawiłam się z gotowym lukrem plastycznym i rzeczywiście, efekt jest wart zachodu, ale są dwa minusy: taki lukier jest drogi (a samej nie chce mi się robić i nie wiem czy umiem), a poza tym, moim skromnym zdaniem, smakuje okropnie. Dzieci oczywiście wyjadały go z wielką radością, ale to nie pierwszy raz, gdy się różnimy jeśli chodzi o gust kulinarny.

Podane proporcje wystarczają na mały torcik o średnicy 20 centymetrów – w sam raz dla naszej czteroosobowej rodziny. Na większe imprezy robię w tortownicy 26 centymetrów z półtorej porcji.

Anka


Składniki:

biszkopt:
  • 4 jajka
  • 130 g mąki
  • 130 g drobnego cukru
  • 30 g roztopionego masła
krem:
  • 400 g śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 100 g białej czekolady
  • ewentualnie: 1 łyżka cukru pudru
  • słoiczek konfitury malinowej
do nasączenia:
  • ½ szklanki słabej herbaty
  • sok z połowy dużej cytryny (lub więcej)
  • cukier
  • ewentualnie: kilka kropli ekstraktu waniliowego

Sposób przygotowania:

Przygotowuję biszkopt.

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Smaruję masłem tortownicę o średnicy 20 cm i lekko oprószam mąką lub wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem przez około 10 minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję przesianą mąkę i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam. Wlewam ciasto do formy.

Piekę około pół godziny. Studzę na kratce.

Konfiturę malinową podgrzewam chwilę w mikrofali, przecieram przez sitko. Moje dzieci pestki malin kłują w zęby.

Białą czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej lub kuchence mikrofalowej, studzę.

Śmietankę ubijam, na koniec dodaję łyżkę cukru pudru – z cukru można zrezygnować, biała czekolada i tak dosłodzi krem.

Do mascarpone wlewam stopniowo białą czekoladę, miksuję. Na koniec łączę z ubitą śmietanką.

Herbatę mieszam z cukrem i sokiem z cytryny. Studzę.
Najlepsze torty są nasączane czymkolwiek z alkoholem i jeśli ma to być wersja dla dorosłych, to można po prostu wziąć wodę mineralną z cytryną i cukrem i dodać do tego odrobinę wódki (inne alkohole też się nadają, wybór zależy tylko od upodobań). Ale, jak już pisałam, mój tort jest przeznaczony dla nieletnich.

Biszkopt przekrawam na pół, dokładnie nasączam i smaruję konfiturą dolną warstwę. Na to nakładam mniej więcej jedną trzecią kremu, przykrywam drugim krążkiem. Część kremu do przełożenia można też zmieszać z konfiturą malinową. Wierzch i górę tortu smaruję resztą kremu. Dekoruję (to zawsze najtrudniejsza część pracy i najgorzej mi wychodzi).

Odstawiam do lodówki. Tort jest lepszy po kilku godzinach.


wtorek, 1 marca 2011

Maślane babeczki z sercem z galaretki


Młodsze dziecko zaczyna się rozkaszliwać, ale za to starsze już wychodzi z zapalenia płuc, więc siedzimy w domu, a ja wymyślam potrawy, które łaskawie zjedzą. W praktyce oznacza to rosół, spaghetti z sosem pomidorowym oraz gulasz z kaszą – są niezawodne. Ale przecież pozwalamy sobie i na desery.

Na przykład takie jak dziś.

Te bardzo maślane babeczki nie są ciężkie, tylko przyjemnie wilgotne. Dobrze nadają się do kremu, chociaż oczywiście tym razem głównie chodzi o sposób podania. Mnie zachęciła prostota przygotowania (znowu było napisane: zmieszać wszystkie składniki), a poza tym wypróbowuję kolejne przepisy z książki „GoodFood. 101 Cupcakes & small bakes”.

Ozdoba przyszła mi do głowy najprawdopodobniej z desperacji. Dzięki niej potomstwo spędziło dzisiaj przy stole długie minuty i przez ten czas w ogóle się nie kłócili ani nie bili.
Chwilo trwaj!

Anka

Składniki:
  • 200 g mąki
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 125 g cukru pudru (było 175 g)
  • 175 g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
  • 3 jajka
  • 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
  • 4 łyżki mleka
  • 200 g śmietanki 30%
  • 200 g mascarpone
  • 2 łyżeczki cukru pudru
  • 2 galaretki

Sposób przygotowania:

Najpierw należy przygotować galaretkę. Napisałam, że potrzebne będą dwa opakowania, bo robię mniej więcej z połowy podanej ilości wody („mniej więcej”, bo nigdy nie odmierzam dokładnie, tylko wlewam prosto z czajnika). Poza tym u mnie nie ma obawy, że coś się zmarnuje – potomstwo pożre każdą ilość galaretki i poprosi o jeszcze.
Serduszka zrobiłam dzięki formie na muffiny w tym kształcie. Jedyny problem może być z wyjmowaniem, ale wystarczy na chwilkę zanurzyć spód formy w ciepłej wodzi i serduszka same wypadają. Jeśli ktoś nie ma takiej foremki, to można na przykład wlać galaretkę do płaskiego naczynia i, gdy zastygnie, pokroić w kostkę.

Teraz babeczki.

Przesypuję mąkę, mieszam z cukrem pudrem i proszkiem do pieczenia.

Mieszam jajka z masłem, dodaję ekstrakt, wsypuję suche składniki i wszystko miksuję na gładką masę. Na koniec dodaję mleko.

Do formy na muffinki wyłożonej papilotami nakładam masę, wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na około 20 minut (u mnie było 25).

Wyjmuję, studzę na kratce.

Krem może być dowolny, ja robię mój ulubiony czyli ubijam śmietankę, dodaję cukier puder, a potem mieszam już tylko widelcem z mascarpone. Można usztywniać krem jakimiś fixami lub żelatyną, ale nie jest to konieczne. Można też dodać do masy na przykład konfiturę truskawkową - bardzo to lubimy, ale tym razem chodziło mi o efekt kolorystyczny.

I zostało już tylko złożenie wszystkiego w całość. Przyznam się, że aby galaretka dobrze leżała musiałam trochę ściąć wyrośniętą górę babeczek, żeby były płaskie.

Smacznego!

poniedziałek, 26 lipca 2010

Tort malinowy

Tort upiekłam w sobotę i zostało po nim ledwie wspomnienie. Za to bardzo przyjemne.

I różowe.

No cóż, od czasu do czasu w naszym życiu potrzeba odrobiny kiczu. Różowy kolor świetnie pasował do deszczowego popołudnia. A że przedtem znajomi zaserwowali doskonałą pizzę, to i humory wszystkim dopisywały.

Ten letni, malinowy torcik dedykuję w dniu ich święta wszystkim Annom.
Wszystkiego najlepszego Imienniczki! :)

Przepis bierze udział w akcji Na zdrowie! Maliny!


Anka 



Składniki:
(tortownica 20 cm)

biszkopt:
4 jajka
130 g mąki
130 g drobnego cukru
30 g stopionego masła
masło do posmarowania formy

krem:
300 ml śmietanki kremówki
250 g mascarpone
1-2 łyżki cukru pudru
ok. 3/4 szklanki musu malinowego *
1 czubata łyżeczka żelatyny

owoce do dekoracji

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Formę o średnicy 20 cm smaruję masłem i wysypuję mąka. Włączam piekarnik na 190 stopni (góra dół).

Przesiewam mąkę. Masło roztapiam i odstawiam do przestudzenia.
Jajka mieszam z cukrem i miksuję przez około 10 minut na gładką, białą masę, która będzie powoli spływała z mieszadeł.
Do masy jajecznej wsypuję mąkę i delikatnie mieszam łopatką. Na koniec dodaję masło i znowu mieszam.
Wylewam masę do formy i wstawiam do piekarnika na pół godziny.

Wyjmuję i studzę na kratce.

Teraz krem. Najpierw rozpuszczam żelatynę w odrobinie gorącej wody (3 łyżki) i odstawiam do przestygnięcia.

Ubijam na sztywno śmietankę. Mascarpone mieszam łopatką z cukrem pudrem, dodaję bitą śmietanę i znowu mieszam. (Jeśli ktoś woli słodsze kremy, to można dodać jeszcze trochę cukru pudru).

Przestudzoną żelatynę mieszam z musem malinowym, dodaję do mascarpone i śmietanki, mieszam. Ostawiam do lodówki.

Wystudzony biszkopt przekrawam na pół. Smaruję częścią kremu, przykrywam drugą połową ciasta. Do środka można dać trochę świeżych malin lub innych owoców, np. czarne porzeczki, borówki, jeżyny.

Smaruję tort po wierzchu kremem i dekoruję świeżymi owocami. Schładzam w lodówce.

* Mus malinowy można zrobić (tak jak w tym przepisie) zagotowując 400 g malin, sok z połowy cytryny i około pół szklanki drobnego cukru, potem zmiksować i przetrzeć przez sito. Z mrożonych też wyjdzie.

piątek, 19 marca 2010

Zuccotto

Tym razem włoski deser. Po polsku moglibyśmy go nazwać tort-kopuła, bowiem z wyglądu przypomina właśnie kopułę florenckiej katedry. Niektórzy mówią też o podobieństwie do czapki kardynalskiej, ale odniesienie architektoniczne bardziej mi się podoba.
Tak czy inaczej jest po prostu przepiękny.

Biszkopt oczywiście można kupić gotowy, jeśli ktoś nie czuje się na siłach, ale ja polecam Wam przepyszną wersję genueńską z książki pana Roux „Jajka”. Klasyczne biszkopty umiem piec całkiem niezłe (na ubitej pianie z białek), ale chyba przerzucę się na ten opisany poniżej, bo wyszedł naprawdę doskonale.

Natomiast krem zrobiłam na podstawie tego przepisu i to był dobry pomysł, bo wyszedł mi bardzo leciutki, delikatny i pomarańczowy. Trochę rzadki, ale mi to nie przeszkadzało. Polecam.

Następnego dnia po podaniu deseru, o poranku, przyszedł do mnie syn.
- Mamo, mogę to słodkie co jedliśmy wczoraj?
Niestety, tort nie był duży, a my w dodatku mieliśmy gościa, więc już dawno zniknęły nawet okruszki. Szymon był niepocieszony.

To nic, jeszcze trochę i doczekam się świeżych owoców. Wtedy dopiero zrobię zuccotto! Truskawkowe albo malinowe, a może wiśniowe?




Składniki:

biszkopt:
4 jajka
125 g drobnego cukru
35 g kakao
90 g mąki pszennej tortowej
30 g stopionego masła

kilka łyżek likieru pomarańczowego do nasączenia (ze względu na dzieci użyłam soku wyciśniętego z pomarańczy)

krem:
2 żółtka
5-6 łyżek świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy
pół łyżeczki startej skórki
60 g drobnego cukru
150 g mascarpone
200 ml śmietanki kremówki
fix do śmietany

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę i mieszam z kakao. Roux pisze, żeby użyć 50 g kakao i 75 g mąki, ale wolę wersję mniej gorzką, a poza tym podczas pieczenia tego ciasta skończyło mi się kakao.

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Dużą prostokątną formę (około 35x25 cm) wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem. Długo, nawet około dziesięciu minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję mąkę z kakao i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam.

Piekę około 15 minut i odstawiam do wystudzenia.

Na parze ubijam żółtka z cukrem i 2-3 łyżkami soku z pomarańczy. Znowu zajmuje mi to chwilę, bo mają zmienić kolor i podwoić objętość. Zdejmuję masę z garnka z wodą i dalej ubijam aż przestygnie.

Dodaję mascarpone, startą skórkę i resztę soku z pomarańczy, dokładnie mieszam.

Ubijam kremówkę. Dodaję fix, żeby krem był sztywniejszy, zamiast tego można dodać łyżeczkę żelatyny rozpuszczoną w odrobinie gorącej wody a potem wystudzonej.

Teraz będzie mi potrzebna około półtoralitrowa miska. Wycinam nią kółko z biszkoptu. Wykładam miskę folią spożywczą i resztą ciasta wykładam dno miski. Zazwyczaj ciasto tnie się na dość wąskie paski i układa jeden obok drugiego, co daje dodatkowy efekt wizualny. Likierem nasączam biszkopt łącznie z okrągłym kawałkiem.

Nakładam krem do wyłożonej biszkoptem miski, przykrywam pokrywką z ciasta i wstawiam do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.

Wyjmuję ciasto, odwracam do góry nogami stawiając na paterze lub talerzu i delikatnie zdejmuje miskę. Potem odwijam z folii. Obsypuję cukrem pudrem i/lub dekoruję bitą śmietaną.

sobota, 13 marca 2010

Kurczak w pomidorach z mascarpone

Na dobrą sprawę to stary dobry kurczak w pomidorach, czyli żadna nowość. A jednak dodanie mascarpone i zmiksowanie sosu zmienia charakter tej potrawy. Staje się gładki i delikatny – przepyszny!

Jako ostateczną zachętę powiem, że nawet moja córka, która potrafi cały dzień przeżyć na dwóch jogurtach, dwóch plastrach sera i odrobinie soku tym razem usiadła razem z nami do obiadu i zjadła przynajmniej 4 duże łyżki. Olbrzymi sukces!

Reszta rodziny w tym czasie pochłonęła wielkie porcje i zażądała dokładki.

Bardzo polecam.




Składniki:

1 pierś z kurczaka
1 puszka pomidorów bez skórki
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
½ szklanki wina (lub bulionu)
garść posiekanej bazylii
1 duża łyżka mascarpone
sól, pieprz,
chili w płatkach
olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Pierś z kurczaka myję, oczyszczam i kroję na płaskie kotlety. Ewentualnie delikatnie rozgniatam dłonią. Obsypuję solą i pieprzem, obsmażam na sporym ogniu, odkładam na talerz.

Na tej samej patelni podsmażam bardzo drobno pokrojoną cebulkę i czosnek. Posypuję solą, pieprzem i chili. Dodaję pomidory z puszki i wino lub bulion, wszystko gotuję na patelni jakieś 10-15 minut.

Przelewam powstały sos do garnka i miksuję. Nie muszę tego robić zbyt dokładnie, sos może być trochę grudkowaty. Wkładam do sosu kurczaka, przykrywam i duszę na małym ogniu aż kurczak będzie miękki.

Na koniec dokładam mascarpone oraz posiekaną bazylię i zagotowuję.

Moim zdaniem posypanie czarnymi oliwkami to całkiem dobry pomysł.

środa, 25 listopada 2009

Trifle z pestkami granatu

Idea kolacji we dwoje zazwyczaj opiera się na smacznych przekąskach i drinkach.
A gdyby tak połączyć jedno z drugim, w dodatku z minimalnym nakładem pracy?
Poniżej przedstawiam pomysł na to jak w dziesięć minut zrobić coś, czym olśni się swoją drugą połowę. W końcu nazwa tego deseru oznacza błahostkę.

Resztę czasu można poświęcić na inne przygotowania. I na relaks, rzecz jasna.


 


Składniki:
(4 porcje, bo przecież może coś zostać na następny dzień w lodówce)

200 g biszkoptów
250 g mascarpone
250 g śmietany kremówki
2 łyżki cukru pudru
pół słoiczka konfitury z czarnej porzeczki
2 owoce granatu
50 ml likieru pomarańczowego

Sposób przygotowania:

Ten deser koniecznie trzeba zrobić w przezroczystym naczyniu, żeby było widać wszystkie warstwy. Można zrobić w kilku pucharkach, można w jednym, wszystko zależy jak i komu chce się go podać.

Mascarpone ubijam z cukrem pudrem. Śmietankę ubijam, mieszam z mascarpone.

Dno naczynia wykładam biszkoptami, zalewam likierem. Zdecydowanie można wlać go więcej niż podałam w przepisie.

Na biszkopty nakładam konfiturę, na to ubity krem z mascarpone i śmietany, wszystko obficie posypuję pestkami granatu.

Polecam dostosowanie proporcji do własnych upodobań. Więcej dżemu, mniej dżemu, w ogóle bez dżemu, mnóstwo likieru, czy też raczej herbatka z niewielkim dodatkiem alkoholu do nasączenia – pozostawiam Wam tę decyzję. Jedno jest pewne: to będzie doskonały deser.

niedziela, 22 listopada 2009

Kremowo-galaretkowy zawrót głowy

Przygotowanie tego deseru jest tak proste, że nie sposób go zepsuć, za to sukces murowany. Mój trzyletni syn ze słowami – Tak, po obiedzie zjem GALARETKĘ - pędem wracał do stołu kuszony obietnicą poobiedniego smakołyku.
Bo i któż oprze się błyszczącej czerwieni żelowych kostek (no dobra, nieregularnych brył, ale dokładność nigdy nie była moją mocną stroną) wyraźnie odcinających się od białego kremu?

Potraktujcie ten przepis jedynie jako źródło inspiracji, może posypiecie go startą czekoladą albo prażonymi płatkami migdałów? Może krem będzie z bitej śmietany, a nasączone biszkopty będą miały cytrynowy lub limonkowy posmak? Miłego eksperymentowania!


 

Składniki:
  • paczka biszkoptów
  • 250 g serka mascarpone
  • 30 g cukru pudru
  • 2 jajka
  • 1 galaretka owocowa
  • 1 puszka brzoskwiń w syropie albo jakichkolwiek owoców, jakie przyjdą Wam do głowy (najbardziej pasowałyby mi świeże maliny lub truskawki, ale raczej trudno o nie w styczniu)
  • pół szklanki słabej zielonej herbaty
  • sok z jednej pomarańczy
  • ½ łyżeczki miodu

Sposób przygotowania:

Jedno z najprostszych i najukochańszych dziecięcych dań ma ten minus, że trzeba na nie długo czekać. Dlatego najpierw zajmuję się galaretką. Używam nieco mniej wody niż podają w opisie na torebce – lepiej się zetnie.
Wlewam wymieszaną galaretkę do płaskiego naczynia na taką wysokość, jaką chcę żeby miały moje kostki i po przestudzeniu wstawiam do lodówki. Mam wolne, aż do czasu, gdy galaretka porządnie stężeje.
Do serc użyłam formy na muffiny, ale dobrze radzę – zróbcie przynajmniej dwa na wypadek, gdyby jedno z nich pękło z żalu przy rozstaniu z formą.

Teraz coś do nasączenia. Pewnie, że takie desery najlepsze są z alkoholem, ale jako się rzekło, ma to być danie dla dzieci i tym razem trzymam się wersji bez procentów. Zaparzyłam więc pół szklanki zielonej herbaty, osłodziłam odrobinę miodem i dodałam sok z pomarańczy.

Po przygotowaniu płynu przechodzę do kwestii zasadniczej: wyboru naczynia. Właściwie najwygodniej byłoby go od razu podzielić na porcje i podawać w ładnych pucharkach, ale mi oczywiście nie chce się bawić w drobiazgi i biorę dużą miskę – koniecznie przezroczystą! Na dno wrzucam pokruszone byle jak biszkopty, biorę łyżkę w rękę i polewam herbatą z dodatkami. Nie za dużo, bo potem deser ma tendencje do pływania.

Miksuję żółtka z cukrem pudrem, dodaję mascarpone i znowu miksuję. Ubijam pianę i delikatnie mieszam z serkiem.

Jeśli ktoś wzdraga się na myśl o karmieniu dziecka surowymi jajkami, to wystarczy ich nie dodawać. Sam serek mascarpone smakuje tak wybornie, że poradzi sobie bez dodatków, ale możliwe, że będzie go wtedy potrzeba trochę więcej. A jeszcze prościej będzie użyć bitej śmietany, ale osobiście polecam wersję z serkiem.

Wykładam jedną warstwę kremu na biszkopty, na to kładę odsączone i pokrojone owoce, potem znowu krem. Wyjmuję serce z formy na muffiny zanurzając na chwilę dno blachy w lekko ciepłej wodzie i dekoruję deser, a na końcu układam pociętą w kostki galaretkę.

Chłodzę lub nie, zależy od tego, czy asystował mi pomocnik w wieku przedszkolnym, który domaga się natychmiastowej nagrody za swoją ciężką pracę przy kruszeniu biszkoptów.

Tiramisu

Niebiański smak. Nic dziwnego, że Włosi traktują tiramisu jako afrodyzjak.
Co prawda nie ma na to żadnych dowodów medycznych, ale z takim deserem od razu trafia się do wybranego serca. A nawet, według niektórych, do pościeli.
Tiramisu można przetłumaczyć jako „przebudź się”, albo „poderwij mnie” i faktycznie, każdego postawi na nogi.


 


Składniki:
(jedna warstwa blachy 25x33cm)

200 g podłużnych biszkoptów
1-1½ szklanki mocnej kawy rozpuszczalnej
25 ml amaretto (wtedy wychodzi mało alkoholowe, spokojnie można wziąć więcej)
3 jajka
½ szklanki drobnego cukru
250 g serka mascarpone
kakao lub starta gorzka czekolada do posypania

Sposób przygotowania:

Najpierw przygotowuję kawę. Musi wystygnąć zanim będę w niej moczyła biszkopty. Jak zwykle się spieszę, więc wstawiam miseczkę z kawą do zimnej wody i zabieram się do kremu.

Oddzielam żółtka od białek. Żółtka ucieram z cukrem na puszystą masę, dodaję serek mascarpone i dalej miksuję.
Ubijam pianę z białek i delikatnie mieszam z masą.

Kawa nie jest jeszcze zupełnie zimna, ale przynajmniej nie gorąca, więc dolewam amaretto i moczę w tym biszkopty. Króciutko, w żadnym wypadku nie mogą nasiąknąć. Powiem więcej, niektórzy tylko spryskują wyłożone wcześniej biszkopty, ale ja wolę gdy tiramisu robi się potem wyraźnie mokre i alkoholowe.

Wykładam krem, posypuję kakao i odstawiam do lodówki na kilka godzin. To znaczy teoretycznie na kilka, bo już po godzinie idę sprawdzić czy aby na pewno dobrze wyszło.

Uwaga, jeśli w domu są nieletni, również żywo zainteresowani deserem, robimy co następuje.
Tiramisu robimy w dużym płaskim naczyniu. Nie dolewamy od razu amaretto, ale część biszkoptów moczymy tylko w kawie i układamy z jednej strony naczynia tyle, ile wynika z liczby niedorosłych domowników. Następnie pożyczamy od dzieci naklejkę z biedronką lub samochodzikiem i wyraźnie oznaczamy stronę bezalkoholową. Naturalnie nie sposób pomylić części dla dzieci z częścią dla dorosłych, ale strzeżonego…
Niby można zrobić tak cały deser, ale tiramisu jest słodyczą dla dorosłych i niech tak pozostanie.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */