Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maliny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą maliny. Pokaż wszystkie posty

sobota, 14 września 2013

Koktajl z malin, kiwi i pomarańczy



Wykorzystuję resztki lata jak tylko mogę i nie odmawiam sobie malin oraz borówek przy każdej nadarzającej się okazji. Ale koktajl, który zrobiłam dzisiaj, można z powodzeniem przygotować także w środku zimy - wystarczy wziąć mrożone owoce. 

Pyszny, polecam.

Anka


Składniki:

  • ok. 200 g malin
  • 3 kiwi
  • sok z 2 pomarańczy
  • ok. 250 ml jogurtu naturalnego/mleka ukwaszonego/kefiru
  • cukier puder


Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki dokładnie miksuję. Cukier dodaję na końcu i sypię po łyżeczce, żeby nie przesłodzić.

Jeśli chodzi o nabiał, to do koktajli używam prawie zawsze mleka ukwaszonego, ale w tym przypadku zmieszałam go pół na pół z jogurtem naturalnym.

poniedziałek, 24 września 2012

Tarta z kremem i malinami

Pomysł jest prosty, a efekt smakowity. Wypróbujcie koniecznie, zanim znikną ostatnie maliny. Wymyśliłam ją na cześć przemiłej polsko-hiszpańskiej rodziny, którą gościłam w wakacje. Bardzo chwalili, więc upiekłam ponownie przy okazji niedzieli i znów pieściłam me uszy westchnieniami zachwytu. Nawet moje dzieci, które mając do wyboru: ciasto mamusi albo czekolada, zwykle wybierały czekoladę, tym razem rzuciły się na tartę. I to jest prawdziwy sukces!

Chuda

Składniki:

Ciasto:
  • 180 g mąki
  • 100 g masła
  • 1 żółtko
  • szczypta soli
  • 1 łyżeczka cukru
  • zimna woda
Krem:
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki cukru
  • 250 g serka mascarpone
  • maliny

Sposób przygotowania:

Do przesianej mąki wsypuję sól i cukier, następnie wrzucam masło i siekam na drobne kawałeczki. Dodaję odrobinę wody, by ciasto było elastyczne. Szybko zagniatam, a następnie rozwałkowuję niezbyt cienko na okrągły placek.

Formę na tartę (o średnicy 26 cm) lekko smaruję masłem, wylepiam ją ciastem, które nakłuwam widelcem. Na wierzch kładę arkusz papieru śniadaniowego i wysypuję nań suchy groszek - obciąża spód tarty i nie powstają wybrzuszenia.

Ciasto wstawiam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni (termoobieg + dolna grzałka), piekę ok. 35 minut. Oczywiście każdy z Was najlepiej zna swój piekarnik, zatem proszę kontrolować czas pieczenia – efekt ma być apetycznie rumiany.

Ciasto musi wystygnąć, zatem trzeba upiec go wcześniej. Ja upiekłam przy śniadaniu, a tarta była na deser po obiedzie.

Kiedy ciasto jest już zimne, można zabrać się za krem. Jest to błyskawiczna czynność: ubijam żółtka z cukrem na kogel-mogel, a następnie dodaję serek mascarpone. Ponieważ robotę powierzyłam, jak zawsze, robotowi kuchennemu, po dodaniu serka włączyłam wolne obroty i ubijałam krótko – w wakacje przydarzyła mi się bowiem nieprzyjemna przygoda, ubijałam za długo i krem się rozpłynął. Tym razem nie było skuchy, krem wyszedł idealnie gładki, gęsty i pyszny.

Rozsmarowuję krem na cieście, układam maliny. Warto schłodzić w lodówce, ale jest ryzyko, że nie zdążycie ;-)

wtorek, 11 września 2012

Sałatka z rukolą, szynką i malinami

Wrześniowy upał zaatakował mnie o 9.00 rano, gdy wieszałam pranie na balkonie. Schnie w rekordowo krótkim czasie, szkoda zmarnować taką okazję, więc wrzucam do pralki, co mi w ręce wpadnie. Ciekawe, czy równie entuzjastycznie będę machać żelazkiem.

Gorąca jesień zachęca do jedzenia sałatek, toteż polecam Waszej uwadze ten przepis, szczególnie że trwa sezon na soczyste, pachnące maliny. W tej sałatce występują zmiksowane z octem balsamicznym, co nadaje im wytrawnego charakteru. Doskonała przekąska.

Chuda


Składniki:
  • mieszanka sałat: rukola, roszponka, lodowa
  • 100 g szynki parmeńskiej
  • łyżka orzeszków piniowych
  • 200 g malin
  • 5 łyżek oliwy
  • łyżka octu balsamicznego
  • sól i pieprz

Orzeszki wysypuję na gorącą patelnię i prażę bez tłuszczu. Połowę malin miksuję z oliwą, octem i pieprzem. 

W misce układam umyte i osuszone liście sałaty (lodowej w kawałkach), na nich pokrojoną w długie paski szynkę parmeńską (lub inną z gatunku długo dojrzewających). Polewam sosem, rozkładam resztę malin i całość posypuję orzeszkami.

niedziela, 18 marca 2012

Tarta z malinami i czekoladą


Kruche ciasto, maliny i czekolada.

Nie wydaje mi się, żeby potrzebna była dodatkowa zachęta. Połączenie idealne.

Pomysł wzięłam częściowo od Michela Roux z książki „Ciasta”, szczególnie spodobało mi się ubijanie mikserem czekoladowej masy. Zapewniam, że warto.

Anka


Składniki:

ciasto:
  • 220 g mąki pszennej
  • 30 g cukru pudru
  • szczypta soli
  • 140 g masła
  • 1 żółtko
  • 1-2 łyżki zimnej wody
maliny:

wersja sezonowa (wg Roux):
  • 300 g świeżych malin
  • kilka drobno porwanych liści mięty
wersja całoroczna:
  • 300 g mrożonych malin (lub nawet 400, kupiłam opakowanie jakie akurat było w sklepie)
  • ok. 3 łyżek cukru (według uznania)
  • ewentualnie: skórka starta z połowy cytryny
czekolada:
  • 250 ml śmietanki 30%
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 2 czubate łyżki cukru pudru
  • 1 łyżka miękkiego masła

Sposób przygotowania:

Przesiewam mąkę, mieszam z cukrem pudrem i solą. Dodaję pokrojone w kostkę masło i siekam na drobne kawałki. Dodaję żółtko oraz wodę i krótko zagniatam ciasto. Formuje placek, owijam w folię, wkładam do lodówki na co najmniej godzinę.

Rozwałkowuję, wykładam formę do tarty, obcinam brzegi i znowu schładzam przynajmniej pół godziny. Wykładam ciasto papierem do pieczenia i wsypuję ryż lub fasolę, żeby obciążyć ciasto. Przed wyłożeniem papierem nakłuwam spód ciasta widelcem.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 15 minut. Zdejmuję papier i wstawiam do piekarnika na następny kwadrans do dwudziestu minut. Wyjmuję i studzę.

Jeśli akurat mamy szczęcie i w sklepach są pyszne, świeże maliny, to nie wymagają one żadnej pracy. Wystarczy je delikatnie wymieszać z porwanymi listkami mięty (a nawet można zrezygnować z mięty) i rozłożyć na upieczonym spodzie tarty. Latem na pewno tak zrobię.

Natomiast wersja całoroczna zakłada wykorzystanie mrożonych malin. Wkładam maliny do garnka lub rondla z grubym dnem, wsypuję cukier, dodaję skórkę z cytryny (niekoniecznie) i chwilę gotuję na małym ogniu. Odcedzam maliny (na sok natychmiast rzuca się reszta rodziny, więc nie ma szans, żeby się zmarnował) i studzę. Rozsmarowuje na podpieczonym spodzie tarty.
Istnieje jeszcze możliwość zagęszczenia ugotowanych malin mąką ziemniaczaną (1 raczej płaska łyżeczka rozmieszana w odrobinie zimnej wody), powstanie wówczas kisiel malinowy, ale osobiście wolę wersję z odcedzonym sokiem.

Została już tylko czekolada. Cały myk polega na użyciu miksera, masa jest wtedy leciutka i puszysta, mimo że mocno czekoladowa. Roux co prawda każe użyć płynnej glukozy, ale oczywiście nie mam takich ingrediencji w domu, więc zadowoliłam się cukrem pudrem.
Śmietankę wlewam do dość wysokiego garnka lub rondelka z grubym dnem. Zagotowuję i zestawiam z ognia. Wsypuję cukier puder, mieszam mikserem. Dodaję połamaną w kostkę czekoladę i najpierw mieszam łopatką, a potem wszystko dokładnie miksuję. Na koniec, cały czas ucierając, dodaję po kawałeczku miękkie masło.

Przestudzoną masę wylewam na malinową warstwę aż do brzegów kruchego ciasta. Schładzam w lodówce przynajmniej przez dwie godziny.

Na koniec uwaga odnośnie ilości użytego cukru. Jak zwykle polecam stopniowe wsypywanie cukru, próbowanie i ewentualne dosładzanie. W przypadku tej tarty warto, żeby warstwa malinowa była wyraźnie kwaskowata, wtedy można sobie pozwolić na słodszą czekoladę.

Bardzo, bardzo polecam. Smacznego! 



piątek, 9 września 2011

Napój jabłkowo-malinowy z miętą


Wyjątkowo udało mi się nie zjeść wszystkich malin z pudełka, ale te które zostały na spodzie nie były już tak piękne, jak te na wierzchu. Co prawda w smaku nic im nie brakowało, niemniej zupełnie inaczej zjada się kształtne i jędrne owoce, a inaczej malinową papkę.

Przyszedł mi więc do głowy szybki pomysł na napój, który zachwycił resztę mojej rodziny. Powiem więcej, nawet ja, zadeklarowana miłośniczka wody, trochę się napiłam. Pewnie z powodu tego dodatku mięty – tutaj pasował idealnie.

Bardzo polecam.

Anka

Składniki:
  • 3 szklanki wody
  • 1/3 szklanki cukru (lub mniej)
  • 2 jabłka
  • szklanka malin (lub więcej)
  • kilka świeżych listków mięty

Sposób przygotowania:

Zagotowuję wodę z cukrem i miętą. Dodaję opłukane maliny i obrane oraz pokrojone w plastry jabłka. Gotuję wszystko kilka minut na wolnym ogniu. Przecedzam przez sito.

Można pić schłodzone lub na ciepło - wedle życzenia.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Sok z malin

Sok za sokiem, ale to właśnie ten sezon. Dziś przedstawiam przepis na sok malinowy. Zdania co do wartości odżywczych soków tłoocznych na gorąco są podzielone, ale dla mnie najważniejsza jest świadomość, że podaję dzieciom sok z malin rosnących daleko od drogi, które osobiście zerwałam i przetworzyłam, zatem wiem, co pijemy.  A do tego sok jest naprawdę pyszny.

Soki robię w garnku zwanym sokownikiem. Składa się on z trzech części: dolnej, do której wlewa się wodę, środkowej, do której spływa sok i górnej z dziurkami, do której wsypuje się maliny zasypane cukrem, całość przykrywa się pokrywką. Pod wpływem pary i cukru maliny puszczają sok, który zlewam do słoików wężykiem umieszczonym w środkowej części.

Z dwóch kilogramów malin wyszło mi siedem i pół słoika soku o pojemności 300 ml.

Chuda

Składniki:

  • 1 kg malin
  • 750 g cukru

Sposób przygotowania:

Przebrane maliny wrzucam do garnka i zasypuję cukrem. Gotowy sok zlewam do wymytych i wyparzonych słoiczków lub butelek po bobofrutach, kubusiach i podobnych napojach.

Pod koniec, gdy  ilość spływającego soku maleje, mieszam drewnianą łyżką resztkę malin. Na dół zleci wówczas wiele pestek, zatem sok trzeba będzie przecedzić przed wlaniem do słoików.

Słoiki zakręcam i stawiam dnem do góry. Następnego dnia dokręcam pokrywki i odstawiam soki do szafki w normalnej pozycji.

piątek, 6 maja 2011

Tort z kremem z białą czekoladą i malinami

Mam dwoje dzieci, więc dwa razy do roku robię trzy torty w ciągu tygodnia.

Pierwszy – w domu. Urodziny wypadają zazwyczaj w dzień powszedni, więc gdy szanowny jubilat lub jubilatka wracają z przedszkola, na stole czeka tort, po czym świeczki zostają zdmuchnięte, a gromkie „Sto lat” odśpiewane.

Drugi – w przedszkolu. I jakoś tak wychodzi, że rzadko jest to ten sam dzień, w którym jest pierwszy tort. Tu muszę przyznać, że czuję presję i zdarzyło mi się raz zamówić gotowy wypiek, który spotkał się z entuzjazmem syna, bo był w kształcie piłki.
Mój entuzjazm powściągnęłam bez trudu ze względu na cenę.

I wreszcie trzeci – na imprezę rodzinną. Osób wychodzi sporo, dodatkowo też trzeba ludzi nakarmić, więc nie bawię się w skomplikowane działania kulinarne, tylko idę po najmniejszej linii oporu i stosuję sprawdzone rozwiązania. Biszkopt genueński według przepisu Roux jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i chyba nie wrócę już do biszkoptów tradycyjnych – dodatek odrobiny masła sprawia, że ciasto jest bardziej wilgotne i pysznie smakuje, ale ja jestem miłośniczką biszkoptów w ogólności. Najlepiej mocno nasączonych alkoholem.

No właśnie, alkoholu nie podaję nieletnim, dlatego robię oszukany poncz i nie dodaję żadnych procentów. Wymyśliłam napój cytrynowo-herbaciany, mi bardzo smakuje, ale się przy nim nie upieram i rozumiem, jeśli ktoś nasączy zupełnie inaczej albo wcale. Ponieważ jednak lubię mokre ciasto, to nie potrafię się obejść bez ponczu.
Za to biszkopty kakaowe z lubością skrapiam świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy.

No i wreszcie krem. W tym przypadku już dawno temu stwierdziłam, że najbardziej na świecie lubię wszelkie wariacje na temat bitej śmietany z mascarpone. Tym razem z białą czekoladą, a żeby nie było zbyt nudno – dodałam warstwę malin. Najlepiej, żeby nie były zbyt słodkie, można zrobić samemu z gotowych malin z cukrem i sokiem z cytryny, ale po pierwsze to nie sezon, a po drugie z konfiturą jest szybciej.

Cały tort można obsypać dodatkowo wiórkami kokosowymi (co zrobiłam za drugim razem) lub startą białą czekoladą.

Jakiś czas temu bawiłam się z gotowym lukrem plastycznym i rzeczywiście, efekt jest wart zachodu, ale są dwa minusy: taki lukier jest drogi (a samej nie chce mi się robić i nie wiem czy umiem), a poza tym, moim skromnym zdaniem, smakuje okropnie. Dzieci oczywiście wyjadały go z wielką radością, ale to nie pierwszy raz, gdy się różnimy jeśli chodzi o gust kulinarny.

Podane proporcje wystarczają na mały torcik o średnicy 20 centymetrów – w sam raz dla naszej czteroosobowej rodziny. Na większe imprezy robię w tortownicy 26 centymetrów z półtorej porcji.

Anka


Składniki:

biszkopt:
  • 4 jajka
  • 130 g mąki
  • 130 g drobnego cukru
  • 30 g roztopionego masła
krem:
  • 400 g śmietanki 30%
  • 250 g mascarpone
  • 100 g białej czekolady
  • ewentualnie: 1 łyżka cukru pudru
  • słoiczek konfitury malinowej
do nasączenia:
  • ½ szklanki słabej herbaty
  • sok z połowy dużej cytryny (lub więcej)
  • cukier
  • ewentualnie: kilka kropli ekstraktu waniliowego

Sposób przygotowania:

Przygotowuję biszkopt.

Roztapiam masło i odstawiam do wystygnięcia.

Smaruję masłem tortownicę o średnicy 20 cm i lekko oprószam mąką lub wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik i ustawiam 190 stopni (góra dół).

Jajka ubijam z cukrem przez około 10 minut, tak by masa zmieniła kolor i powoli spływała z mieszadeł lub trzepaczki.

Wsypuję przesianą mąkę i delikatnie mieszam masę. Na koniec dodaję roztopione i wystudzone masło, mieszam. Wlewam ciasto do formy.

Piekę około pół godziny. Studzę na kratce.

Konfiturę malinową podgrzewam chwilę w mikrofali, przecieram przez sitko. Moje dzieci pestki malin kłują w zęby.

Białą czekoladę rozpuszczam w kąpieli wodnej lub kuchence mikrofalowej, studzę.

Śmietankę ubijam, na koniec dodaję łyżkę cukru pudru – z cukru można zrezygnować, biała czekolada i tak dosłodzi krem.

Do mascarpone wlewam stopniowo białą czekoladę, miksuję. Na koniec łączę z ubitą śmietanką.

Herbatę mieszam z cukrem i sokiem z cytryny. Studzę.
Najlepsze torty są nasączane czymkolwiek z alkoholem i jeśli ma to być wersja dla dorosłych, to można po prostu wziąć wodę mineralną z cytryną i cukrem i dodać do tego odrobinę wódki (inne alkohole też się nadają, wybór zależy tylko od upodobań). Ale, jak już pisałam, mój tort jest przeznaczony dla nieletnich.

Biszkopt przekrawam na pół, dokładnie nasączam i smaruję konfiturą dolną warstwę. Na to nakładam mniej więcej jedną trzecią kremu, przykrywam drugim krążkiem. Część kremu do przełożenia można też zmieszać z konfiturą malinową. Wierzch i górę tortu smaruję resztą kremu. Dekoruję (to zawsze najtrudniejsza część pracy i najgorzej mi wychodzi).

Odstawiam do lodówki. Tort jest lepszy po kilku godzinach.


środa, 18 sierpnia 2010

Rolada z malinami

Maliny latoś obrodziły, w chruśniaku u moich rodziców można utknąć na cały dzień i zrywać, zrywać, zrywać... Z malin będą głównie soki dla dzieci, tata zaplanował nalewkę, ale pachnące owoce zużywamy też na bieżąco. Na przykład do rolady.

W dzieciństwie rolady często gościły na naszym stole. Najlepsze było oczko z galaretki, czerwona kosteczka, przysmak małolatów. Wolno przegryzałam się przez warstwy biszkoptu i masy, żeby w końcu dotrzeć do najatrakcyjniejszej części ciasta, którą delektowałam się tak długo, aż rozpuszczała się w ustach. Mniam :)

Przepis bierze udział w akcji Na zdrowie! Maliny!


Składniki:
(na blachę o wymiarach dna 35x34 cm)

Ciasto:
3 białka
3 całe jajka
6 czubatych łyżek cukru
6 czubatych łyżek maki pszennej

Krem:
1 szklanka mleka
2 łyżki cukru
2 kopiate łyżeczki mąki ziemniaczanej
2 żółtka
1 kostka masła
2 łyżeczki spirytusu

1 galaretka czerwona
maliny
pół tabliczki gorzkiej czekolady

Sposób przygotowania:

Oddzielam białka od żółtek. Wszystkie białka ubijam robotem kuchennym na sztywną pianę, dodaję po łyżce cukier dalej ubijając, następnie zmniejszam obroty i dodaję żółtka.

Mąkę przesiewam, łyżką mieszam z ubitą pianą. Wylewam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia (lub... hm, hm... gazetą codzienną. Sąsiadka mojej mamy, autorka najlepszych rolad, jakie jadłam w życiu, zawsze piekła je na gazecie. Wychodziły jej puszyste i idealnie odchodziły od papieru).

Piekę 10 minut w temp. 200 stopni. Uwaga, nie może się przypalić, bo wtedy będzie zbyt sucha i pokruszy się przy zwijaniu!

Akcja „wyjmowanie rolady” wymaga przygotowania płaskiej powierzchni, na przykład stołu lub blatu kuchennego, na którym kładę czystą ściereczkę posypaną bułką tartą. Na tak przygotowane podłoże wysypuję roladę, energicznie odwracając blachę dnem do góry, jednym ruchem zdejmuję papier i zwijam razem ze ścierką. Kiedy ostygnie, rozwijam delikatnie, zabieram ściereczkę i zwijam na powrót. Owijam roladę ścierką, żeby nie wyschła i nie popękała.

Przyrządzam galaretkę biorąc połowę wody – musi być twarda. Kiedy ostygnie, wlewam ją do płaskiego naczynia i wstawiam do lodówki. Niech stężeje.

Tymczasem przygotowuję krem. Żółtka i mąkę rozrabiam z częścią mleka, resztę zagotowuję z cukrem. Do gotującego mleka wlewam rozrobiony budyń, mieszam cały czas, żeby nie zrobiły się grudki. Ugotowany krem odstawiam do ostygnięcia.

Ucieram masło do białości, dodaję po łyżce zimny budyń, ucieram na pulchną masę. Na końcu dodaję spirytus.

Twardą galaretkę kroję na prostopadłościany. Krem dzielę: większość pójdzie do środka, ale część (1/4 -1/3) zostawiam do posmarowania wierzchu.

Delikatnie rozwijam roladę. Wzdłuż krawędzi, od której będę zwijać, nakładam pierwszą część kremu i układam długie kawałki galaretki. Następnie, delikatnie rozwijając roladę, nakładam drugą część kremu i gęsto układam na nim świeże maliny. Następnie zwijam (tu przydaje się druga para rąk) – dość ściśle, ale z wyczuciem, nie gniotąc ciasta.

Wierzch i boki gotowej rolady smaruję pozostałym kremem, na wierzchu układam maliny i wkładam do lodówki, by ciasto stężało. Po godzinie lub następnego dnia czekoladę rozpuszczam na parze (kostki czekolady wkładam do ceramicznego kubka i wstawiam do większego naczynia z wodą, to z kolei stawiam na ogniu) i cienkimi strumyczkami polewam roladę.

piątek, 6 sierpnia 2010

Babeczkowe kanapki

To teraz się Wam do czegoś przyznam.
Wcale nie ma mnie w domu.
Nie siedzę na swojej starej, wygodnej kanapie, gdy klikam „publikuj” i na Chochelkach ukazuje się kolejny przepis.

Jest wieczór. Wyniosłam sobie krzesło na balkon. Przede mną widok na jezioro, gdzie okiem nie sięgnąć cumują łódki, a zespół szantowy właśnie zaśpiewał, że „zniknął w morzu jakiś gość”.

To oczywiście Mazury, które uwielbiam i najchętniej przyjeżdżałabym tu co rok. Tym razem niestety nadal nie na jachcie, ale w hotelu, bo pływanie z moimi dziećmi zdecydowanie mnie przerasta. Zresztą jakiekolwiek wczasy z nimi to sport z gatunku ekstremalnych, kto był z potomstwem w podobnym wieku, ten wie. Dlatego bezpieczny harmonogram domowych zajęć wydaje mi się całkiem kuszący.

To mój ostatni wieczór tutaj. Jutro rano wsiadamy w samochód i wracamy. Dla mnie to dobra okazja, żeby poszperać w archiwach. Wynalazłam pewien deser, który wymaga nieco wcześniejszych przygotowań, ale (zawiedziona hotelowymi deserami) pewnie sobie je przyrządzę natychmiast po powrocie do domu. Bo moim zdaniem połączenie malin z cytryną jest obłędnie smaczne.

Więc potraktujcie to jako wpis urlopowy: nic co wymagałoby ode mnie wysiłku. Nawet zdjęciem, które mi się nie podoba, postanowiłam się nie przejmować.

Pozdrawiam serdecznie z urlopu i życzę Wam udanego weekendu.

Wasza (walcząca z alergią) Chochelka Grubsza.




Składniki:

cytrynowe muffinki lub cytrynowe babeczki
ok. 400 g malin
4-5 łyżek cukru
sok z połowy cytryny
250 ml śmietany kremówki
1 łyżeczka cukru waniliowego

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Maliny myję (najlepiej wyłożyć je na durszlak, zanurzyć całość w misce z wodą i delikatnie kręcić durszlakiem, suszarka do sałaty świetnie się tu sprawdza), wrzucam do rondelka, zasypuję cukrem, wlewam sok z cytryny i gotuję kilka minut na małym ogniu. Odstawiam do przestudzenia.

Ubijam śmietanę, na koniec dodaję cukier waniliowy.

Babeczki przekrajam na połowy, smaruję bitą śmietaną i polewam sosem malinowym. Przykrywam lub nie, bo przecież można w ten sposób smarować każdą połówkę. Smacznego!

niedziela, 1 sierpnia 2010

Sernik malinowy

Owoce w tym roku są zawrotnie drogie. Szczególnie moje ukochane czereśnie. Jednak sezon na maliny i borówki jest tak krótki, że naprawdę trudno sobie ich odmówić.
No właśnie, borówki zazwyczaj zjadamy z mężem zanim jeszcze nawet zdążę pomyśleć o jakimś deserze, ale maliny dość szybko przerabiam na mój ulubiony mus i znajduję dla niego coraz to inne zastosowania.

Tak było, gdy zbierałam się w sobie do rozmrażania lodówki (jak często to robicie? bo ja haniebnie rzadko) i musiałam jakoś wykorzystać wiaderko z twarogiem do serników. Najpierw zamarzył mi się czekoladowy spód, a potem pomyślałam, że maliny i czekolada to przecież dobrzy przyjaciele. Niewiele myśląc dolałam więc do sernikowej masy trochę musu z malin.

Co prawda kolor nie jest wtedy tak idealny jak by się można spodziewać (jeśli komuś zależy na wyglądzie, to odrobina czerwonego barwnika nie zaszkodzi), za to całość jest pyszna.

Dodatek mąki sprawił, że sernik jest dość zwarty, ale mus malinowy świetnie ożywia ten deser. No i czekoladowy spód to naprawdę świetny pomysł!

Przepis bierze udział w akcji Na zdrowie! Maliny!


Anka



Składniki:
(na tortownicę o średnicy ok. 22 cm)

spód:
200 g ciastek Digestive
100 g masła
100 g gorzkiej czekolady

masa serowa:
600 g mielonego twarogu do serników
4 jajka (były nieduże)
150 g cukru
100 g kwaśnej śmietany
1 łyżka mąki ziemniaczanej
½ szklanki musu malinowego + do polania

Sposób przygotowania:

Ciastka dokładnie kruszę. Bardzo praktyczny sposób to wrzucenie zamkniętej paczki do mocnego woreczka foliowego i tłuczenie wałkiem.

Czekoladę i masło rozpuszczam w kąpieli wodnej lub mikrofali i dokładnie mieszam, aż powstanie gładka masa. Lepiej najpierw rozpuścić masło i dopiero do niego wrzucić połamane kostki czekolady.

Mieszam czekoladową masę z okruchami ciastek, wykładam mieszanką tortownicę i odstawiam do lodówki na około godzinę.
Tortownicę wykładam wcześniej folią aluminiową przygotowując do pieczenia w kąpieli wodnej. W moim wykonaniu oznacza to zużycie kilometrów folii, ale za to mam pewność, że woda nie wleje się do środka.
Mówiąc jednak serio, trzeba wyłożyć dno tortownicy folią i dopiero wtedy zamknąć obręcz, a potem jeszcze obłożyć warstwami z wierzchu.

Miksuję twaróg z cukrem. Ucierając dodaję kolejno jajka, potem śmietanę i mąkę. Na koniec mieszam masę z musem malinowym.
Wylewam masę na spód z ciastek. Wstawiam tortownicę do większej blachy i zalewam gorącą wodą do połowy wysokości tortownicy. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 170 stopni na około godzinę.

Studzę i schładzam przez kilka godzin w lodówce.

poniedziałek, 26 lipca 2010

Tort malinowy

Tort upiekłam w sobotę i zostało po nim ledwie wspomnienie. Za to bardzo przyjemne.

I różowe.

No cóż, od czasu do czasu w naszym życiu potrzeba odrobiny kiczu. Różowy kolor świetnie pasował do deszczowego popołudnia. A że przedtem znajomi zaserwowali doskonałą pizzę, to i humory wszystkim dopisywały.

Ten letni, malinowy torcik dedykuję w dniu ich święta wszystkim Annom.
Wszystkiego najlepszego Imienniczki! :)

Przepis bierze udział w akcji Na zdrowie! Maliny!


Anka 



Składniki:
(tortownica 20 cm)

biszkopt:
4 jajka
130 g mąki
130 g drobnego cukru
30 g stopionego masła
masło do posmarowania formy

krem:
300 ml śmietanki kremówki
250 g mascarpone
1-2 łyżki cukru pudru
ok. 3/4 szklanki musu malinowego *
1 czubata łyżeczka żelatyny

owoce do dekoracji

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Formę o średnicy 20 cm smaruję masłem i wysypuję mąka. Włączam piekarnik na 190 stopni (góra dół).

Przesiewam mąkę. Masło roztapiam i odstawiam do przestudzenia.
Jajka mieszam z cukrem i miksuję przez około 10 minut na gładką, białą masę, która będzie powoli spływała z mieszadeł.
Do masy jajecznej wsypuję mąkę i delikatnie mieszam łopatką. Na koniec dodaję masło i znowu mieszam.
Wylewam masę do formy i wstawiam do piekarnika na pół godziny.

Wyjmuję i studzę na kratce.

Teraz krem. Najpierw rozpuszczam żelatynę w odrobinie gorącej wody (3 łyżki) i odstawiam do przestygnięcia.

Ubijam na sztywno śmietankę. Mascarpone mieszam łopatką z cukrem pudrem, dodaję bitą śmietanę i znowu mieszam. (Jeśli ktoś woli słodsze kremy, to można dodać jeszcze trochę cukru pudru).

Przestudzoną żelatynę mieszam z musem malinowym, dodaję do mascarpone i śmietanki, mieszam. Ostawiam do lodówki.

Wystudzony biszkopt przekrawam na pół. Smaruję częścią kremu, przykrywam drugą połową ciasta. Do środka można dać trochę świeżych malin lub innych owoców, np. czarne porzeczki, borówki, jeżyny.

Smaruję tort po wierzchu kremem i dekoruję świeżymi owocami. Schładzam w lodówce.

* Mus malinowy można zrobić (tak jak w tym przepisie) zagotowując 400 g malin, sok z połowy cytryny i około pół szklanki drobnego cukru, potem zmiksować i przetrzeć przez sito. Z mrożonych też wyjdzie.

niedziela, 25 lipca 2010

Brzoskwiniowo-malinowy trifle

Obecne czasy stawiają przed nami zupełnie nowe wyzwania. Nasze matki i babki pieczołowicie zbierały przepisy wycinane z gazet i spisywały receptury zasłyszane od znajomych.
My otwieramy w przeglądarce okno wyszukiwarki, wrzucamy hasło „brzoskwinie maliny deser” i borykamy się z problemem nadmiaru.
Bo co wybrać, skoro każde zdjęcie kusi, a sposobów na deser z owocami jest więcej niż dni w roku?

Dlatego najczęściej kończę poszukiwania dość szybko i sama wymyślam co zrobić z tymi pysznymi letnimi owocami. Najlepiej na zimno. I potem wychodzi taki właśnie owocowy trifle. Idealny na lato.

Bezalkoholowy ze względu na dzieci.

Przepis bierze udział w akcji Na zdrowie! Maliny!




Składniki:

paczka biszkoptów
250 ml śmietanki 30%

syrop brzoskwiniowy:
4 brzoskwinie
5-6 łyżek drobnego cukru
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżka soku z cytryny
1 szklanka wody

mus malinowy:
ok. 400 g malin + spora garść
sok z połowy cytryny
½ szklanki cukru

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Ponieważ przygotowanie owoców zajmuje jednak chwilę, zazwyczaj robię ich nieco więcej. Mus malinowy przelewam potem do małego słoiczka i wstawiam do lodówki. Jest idealny do lodów, nadaje się też do polewania serników, ciast biszkoptowych lub do innych owocowych deserów. Można też po prostu go zapasteryzować.
Wyobraźcie sobie zresztą pyszne placuszki z bita śmietaną polane takim musem…

Podana ilość cukru jest jak zwykle orientacyjna i zależy od kwaśności owoców. Lepiej wsypcie na początku mniej i spróbujcie, zawsze można dosłodzić. Moim zdaniem zresztą lepiej zostawić przynajmniej jeden składnik (na przykład właśnie mus) nieco kwaskowaty, żeby przełamał słodycz reszty deseru.

Brzoskwinie obieram (można wrzucić do wrzątku i obierać tak jak pomidory, ale mi się nie chciało i po prostu obrałam nożem), kroję na cząstki.
W rondelku zagotowuję wodę z cukrem, dodaję brzoskwinie, sok z cytryny oraz ekstrakt i gotuję jakiś kwadrans (moje brzoskwinie były jeszcze dość twarde i kwaśne, bardzo dojrzałym wystarczy pewnie krótszy czas). Studzę.

Maliny delikatnie płuczę. Osuszam i odkładam sporą garść malin. Resztę wrzucam do garnka, dodaję cukier i sok z cytryny i gotuję na wolnym ogniu kilka minut. Maliny miksuję i przecieram przez sito, żeby pozbyć się pestek. Studzę.

Śmietanę ubijam na sztywno.

Na dno naczynia, w którym chcę podać deser wykładam biszkopty. Polewam je syropem brzoskwiniowym i kładę warstwę brzoskwiń. Posypuję odłożonymi malinami.
Potem rozsmarowuję bitą śmietaną a wierzch polewam musem malinowym.

Deser można oczywiście przyrządzić w małych pucharkach, wtedy zdecydowanie wygodniej podaje się go gościom.

niedziela, 14 lutego 2010

Tarta z malinami

To była najszybciej znikająca z talerzy tarta. Co prawda u mnie w domu żadna tarta nie ma długiego żywota, ale ta pobiła wszystkie rekordy.
Połączenie malin i cytryny zawsze jest dobrym pomysłem, a podane na kruchym cieście to naprawdę coś pysznego. Koniecznie musicie zrobić!

Kiedy piszę te słowa z kuchni dobiega mnie okrzyk Szymona
- Mamo! Poproszę jeszcze jeden kawałek, tylko dużo większy. Największy!
A gdy już dokładka znalazła się na talerzu, napotkałam nieufny wzrok i padło pytanie
- Czy ten kawałek jest większy?


Anka



Składniki:

ciasto:

300 g mąki pszennej (w tym około 80 g mąki krupczatki)
szczypta soli
50 g cukru pudru
200 g masła
1 jajko
1 żółtko (dodałam ugotowane i przetarte przez sito, ale oczywiście może być surowe)

nadzienie:

300 g mrożonych malin
4 łyżki drobnego cukru
skórka starta z jednej cytryny (lub z połowy)
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej

cukier puder do posypania

Sposób przygotowania:

Z premedytacją podaję składniki na nieco więcej ciasta niż potrzeba, ale metodą prób i błędów wyszło mi kiedyś, że z takich proporcji wychodzi bardzo smaczne kruche ciasto i po prostu je robię, a to co zostanie zamrażam. Przyda się kiedyś na kolejną ozdobną krateczkę. Zresztą może macie większą blachę niż ja? Moja forma do tart ma średnicę 24 centymetrów.

Przesiewam mąkę, mieszam z solą i cukrem pudrem. Zimne masło kroję na małe kawałki, dodaję do mąki i rozcieram palcami na małe grudki. Dodaję jajka, zagniatam ciasto.
Owijam folią i wkładam do lodówki przynajmniej na godzinę. Zazwyczaj formuję z ciasta nie kulę, ale placek, żeby potem łatwiej rozwałkować.

Gdy ciasto się chłodzi (czyli mam na to jakieś trzy dni, albo i więcej, bo takie ciasto spokojnie poleżakuje w lodówce) wrzucam maliny do rondla z grubym dnem, zasypuję cukrem, dodaję jakieś 2 łyżki wody (niekoniecznie), skórkę startą z cytryny i zagotowuję. Zagęszczam mąką ziemniaczaną wymieszaną z odrobiną zimnej wody. Odstawiam do wystudzenia.

Rozwałkowuję ciasto i wykładam formę do tart. Obcinam wystające brzegi, resztę ciasta z powrotem chowam do lodówki. Jeśli podczas wykładania formy ciasto zdążyło się nagrzać, znowu schładzam (gdy zależy mi na czasie, wstawiam do zamrażalnika). Zresztą dobrze, jeśli forma do tarty też jest chłodna, gdy wstawiam ciasto do piekarnika.

Wykładam ciasto w formie papierem do pieczenia i wysypuję na niego ryż lub fasolę. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni na około 10 minut, potem zdejmuję obciążenie i podpiekam jeszcze 5-7 minut.

Rozwałkowuję resztę kruchego ciasta i wycinam z niego radełkiem lub nożem cienkie paseczki.

Na podpieczony spód wykładam maliny (spód można cieniutko wysypać startymi migdałami, wtedy ciasto mniej nasiąka sokiem z owoców). Wierzch tarty dekoruję kratką z ciasta. Kratkę można posmarować żółtkiem rozbełtanym z mlekiem, ale mi się nigdy nie chce, zresztą akurat tę tartę i tak posypię pudrem.

Piekę jeszcze około 20-30 minut.

Po przestygnięciu posypuję cukrem pudrem, ale lepiej nie czekać zbyt długo, bo lekko ciepła jest najpyszniejsza.

wtorek, 24 listopada 2009

Czekoladowa Pavlova z malinami

Miłośniczką Pavlovej stałam się od pierwszego razu. To jedno z najbardziej dekoracyjnych ciast i zawsze wywołuje ślinotok oraz okrzyki zachwytu u gości (szczególnie gdy przyozdobione kolorowymi sezonowymi owocami).
Nic więc dziwnego, że wreszcie przyszła pora na czekoladową wersję. A jak wiadomo, czekolada i maliny to naprawdę dobrzy przyjaciele.
Przepis pochodzi z książki Nigelli „Lato w kuchni przez okrągły rok”.




Składniki:

białka z 5 dużych jaj
250 g drobnego cukru
2,5 łyżki przesianego kakao
1 łyżeczka octu balsamicznego albo winnego
50 g drobno posiekanej gorzkiej czekolady
300 ml śmietany kremówki
2-3 łyżki gorzkiej czekolady startej na tarce o dużych oczkach

Sposób przygotowania:

Ubijam pianę z białek i pod koniec stopniowo dodaję cukier oraz wlewam ocet cały czas miksując. Wsypuję kakao i czekoladę i delikatnie, ale dokładnie mieszam.

Blachę wykładam papierem do pieczenia, na którym rysuję okrąg o średnicy około 20 cm. Rozkładam masę i wyrównuję boki i górę bezy. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i od razu zmniejszam temperaturę do 150 stopni. Piekę trochę ponad godzinę (nawet półtorej).
Beza powinna być chrupka z wierzchu, a w środku miękka i ciągnąca. Studzę w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.

Ubijam śmietanę, rozkładam na bezie i posypuję malinami. Na wierzch dorzucam wiórki czekoladowe, ale tylko jeśli zdążę, bo sępy czekają.

poniedziałek, 16 listopada 2009

Rolada z malinami

Mąż wrócił z pracy, zjadł obiad, podałam deser.
- Kupiłaś to ciasto czy upiekłaś? – zapytał zainteresowany.
I właśnie taka jest rolada, nawet wykonana domowym sposobem wygląda prosto jak z cukierni. A jak smakuje!


Anka



Składniki:

5 jajek
130 g mąki (w tym około 30 g mąki ziemniaczanej)
75 g drobnego cukru
szczypta soli
400 ml bitej śmietany
1 łyżeczka cukru waniliowego
1 łyżeczka żelatyny
duże pudełko malin
2-3 łyżki cukru

Sposób przygotowania:

Maliny mogą być oczywiście świeże, ale wolę je wcześniej zagotować z cukrem. Umyte maliny wkładam do niewielkiego rondelka, wsypuję cukier (niewiele, bo nie lubię, gdy cukier przesłania smak malin) i kilka minut gotuję na wolnym ogniu. Studzę.

Tu przyznam się jeszcze, że pomysł na roladę wziął się stąd, że kupiłam niezbyt ładne maliny i jedyne co można było z nimi zdziałać, to przerobić na dżem. Dopiero potem pojawiło się pytanie co dalej.

A dalej należy upiec biszkopt.
Oddzielam białka od żółtek, przesiewam mąkę.
Ubijam pianę z białek ze szczyptą soli i gdy już stanie się sztywna i lśniąca stopniowo wsypuje cukier. Potem dodaję kolejno żółtka cały czas ubijając. Na koniec etapami wsypuję mąkę i delikatnie mieszam.

Dużą blachę wykładam papierem do pieczenia (u mnie rewelacyjnie sprawdziła się silikonowa mata do pieczenia) i wykładam ciasto formując prostokąt o grubości 1,5-2 centymetrów i wymiarach około 35x25 centymetrów (może wyjść trochę inny, zależy od wielkości jajek). Wkładam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekę około 8-10 minut.

Po wyjęciu upieczonego biszkoptu zaczyna się najważniejsza część. Przygotowuję sobie ściereczkę (pielucha tetrowa, a raczej jej połowa, jest do tego doskonała): moczę ją, dokładnie wyżymam, rozkładam i z jednej strony całą powierzchnię posypuję cukrem pudrem. (To znaczy: kiedyś brałam wilgotną ściereczkę, teraz już skończyłam z moczeniem). Natychmiast po wyjęciu ciasta kładę je na ściereczce (wierzchem na cukrze pudrze) i zdejmuję z góry warstwę papieru. Potem zwijam ciasto razem ze ścierką i zostawiam do ostygnięcia. Najistotniejsze w tym jest zrobienie tego wszystkiego, gdy ciasto jest jeszcze gorące – wtedy rolada pięknie się zwinie i nie będzie się łamała.

Ubijam śmietanę, pod koniec wsypuję cukier waniliowy i dodaję ostudzoną żelatynę rozpuszczoną uprzednio w niewielkiej ilości gorącej wody.

Gdy ciasto wystygnie, rozwijam je i rozsmarowuję bitą śmietanę a na nią wykładam maliny. Śmietanę i owoce nakładam najwyżej do dwóch trzecich długości ciasta. Zwijam (już bez ścierki, rzecz jasna) i podziwiam efekt.
Smacznego!

sobota, 14 listopada 2009

Cytrynowe muffinki z malinami

Zamrażarka to wspaniały wynalazek, ale nawet tam nic nie może wiecznie leżeć. Co zrobić z resztką mrożonych malin? Oczywiście muffinki!
Są wyjątkowo delikatne i mięciutkie. Kolorowe i dość słodkie – idealne jako pociecha na deszczowe dni.
Przepis pochodzi z blogu Moje wypieki




Składniki:
(na 12 sztuk)

60 g masła
200 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
pół łyżeczki sody oczyszczonej
140 g drobnego cukru (dałam mniej, około 120 g)
1/4 łyżeczki soli
skórka otarta z 1 cytryny
sok z jednej cytryny i tyle mleka, żeby wyszło 200 ml płynu
1 duże jajko
180 g mrożonych malin

Sposób przygotowania:

Muffinki z gatunku tych najprostszych. W jednej misce mieszam suche składniki: mąka, proszek, sól, skórkę z cytryny; w drugiej mokre: rozpuszczone masło (ach, jak ja lubię moją kuchenkę mikrofalową), roztrzepane jajko, sok z cytryny i mleko. Wszystko byle jak łączę, na końcu dodaję maliny.

Natłuszczam formę na muffinki lub wykładam ją papilotkami. Piekę w temperaturze 200 stopni około 25 minut.

Jedyna trudność przy tych muffinkach, to fakt, że absolutnie nie chcą współpracować przy wyjmowaniu ich z formy. Lepiej pozwolić im ostygnąć.

środa, 11 listopada 2009

Deser jogutowo-bezowy z owocami

Lato. Żar leje się z nieba. Jedyne o czym marzysz to chłodny wiatr od morza lub weekend w syberyjskiej tundrze. Zimą, rzecz jasna. Nic więc dziwnego, że sama myśl o włączeniu piekarnika jest Ci wstrętna. Sytuacja patowa, bo właśnie masz ochotę na kawę i coś słodkiego. W takiej sytuacji polecam ten cudowny deser w sam raz na upalne dni.

 


Składniki:
(na 1 osobę)

kilka łyżek naturalnego jogurtu
garść malin
dwie pokruszone bezy
garść borówek

Sposób przygotowania:

Biorę pucharek, nakładam jogurt, potem wrzucam maliny, posypuję je pokruszonymi bezami, a na górę kładę borówki. Prawda, że szybko?

Najpiękniejsze w tym deserze jest właśnie to, że przygotowuje się go dosłownie w minutę i w dodatku przepięknie wygląda. Doskonale nadaje się dla gości, wystarczy wziąć kilka przezroczystych pucharków czy szklanek i już każdy może się delektować fantastycznym smakiem kwaskowatych malin kontrastujących ze słodkimi bezami. Jogurt stanowi neutralną bazę, a jędrne borówki dopełniają dzieła.

Naturalnie powyższy przepis to jedynie punkt wyjścia do przeróżnych wariacji. Mi bardziej odpowiada wersja, w której maliny krótko przesmażam z odrobiną cukru. Taki malinowy sos zmieszany z jogurtem to coś wspaniałego.

Lubię też zastąpić jogurt mascarpone ubitym z cukrem pudrem lub, jeśli jestem w nastroju do wytężonej pracy w kuchni, mascarpone ubitym z cukrem i żółtkami, a potem zmieszanym z pianą z białek. Wtedy z prostego deserku robi nam się prawdziwy rarytas.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */