Pokazywanie postów oznaczonych etykietą curry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą curry. Pokaż wszystkie posty

piątek, 29 października 2010

Zupa z pieczonej dyni w dwóch odsłonach

Mówcie co chcecie: że zimno, że ciemno, że pada, że wieje, że już trzeba skrobać szyby samochodu i że okulary parują po wejściu do sklepu. Mówcie co chcecie, ale jesień i tak jest piękna. To czas nasyconych i głębokich kolorów, moment orzeźwienia po gorącym lecie i czas zbiorów. Tak, tak, osoby zainteresowane tym co znajduje się na ich talerzu nie mogą nie lubić jesieni. Co prawda listopad jest tuż, tuż i pora warzywnej obfitości ma się ku końcowi, ale przecież nadal mamy dynie.

Z dyni można oczywiście zrobić straszydło, czyli wyciąć otwory na oczy, nos i usta oraz ustawić w środku świeczkę, ale my polecamy zupełnie inne jej zastosowanie. Zupa z pieczonej dyni to doskonały pomysł na jesienny posiłek. Ma piękny, intensywny kolor, fantastycznie kremową konsystencję, pachnie przyprawami i wspaniale smakuje.
Nic dziwnego, że obie Chochelki niezależnie wpadły na pomysł przygotowania takiej zupy. A skoro tak, to od razu podajmy Wam dwa przepisy. Wybierzcie, który chcecie, albo połączcie receptury. Wszak kuchnia to miejsce wprost stworzone do eksperymentów.

Smacznego!

Przepis bierze udział w akcji Festiwal Dyni 2010

Zupa z pieczonej dyni według Chudej na motywach przepisu Bei


Składniki
  • ok. 800 g dyni (waga ze skórą)
  • 0,5 łyżeczki kurkumy
  • 1,5 łyżeczki curry
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 ząbki czosnku
  • sól
  • ok. 700 ml wywaru warzywnego
  • śmietana
  • 4 łyżki płatków migdałowych

Sposób przygotowania:

Przypraw można dodać więcej, wedle upodobań. Bea proponowała jeszcze
kmin rzymski, którego nie miałam.

Piekarnik nagrzewam do 200ºC. Dynię myję, kroję w plastry o grubości ok.
2 cm i układam je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przyprawy
oraz przeciśnięty przez praskę czosnek mieszam z oliwą, smaruję każdy
plaster dyni, lekko solę. Piekę do miękkości (ok. 25 min).

Po upieczeniu i ostudzeniu obieram ze skóry i wyciągam nasiona. Miksuję
miąższ dolewając stopniowo wywaru do otrzymania odpowiedniej
konsystencji.

Płatki prażę na suchej patelni.

Każdą porcję zupy dekoruję kleksem śmietany i uprażonymi płatkami.


Zupa z pieczonej dyni według Chochelki Grubszej


Składniki:
  • 1 kg dyni
  • 1 cebula
  • kawałeczek świeżego imbiru (wielkości ząbka czosnku)
  • ¾ litra bulionu
  • sok z jednej pomarańczy
  • po 1 łyżeczce kuminu i cynamonu (można użyć więcej)
  • sól, pieprz
  • oliwa
  • listki świeżego tymianku
  • ewentualnie: śmietanka

Sposób przygotowania

Rozgrzewam piekarnik do 210-220 stopni. Dynię pozbawiam miąższu i skóry, kroję na kawałki. Wykładam blachę papierem do pieczenia, układam na niej dynię, posypuję lekko solą i pieprzem, polewam oliwą i delikatnie mieszam. Piekę 20-30 minut, do miękkości.

Cebulę drobno kroję, podsmażam na oliwie. Imbir drobniutko siekam i dodaję do cebuli. Doprawiam solą (niedużo), pieprzem, kuminem i cynamonem. Dodaję dynię, tymianek, wlewam bulion i sok z pomarańczy, gotuję kilka minut. Miksuję.

Można podać ze śmietanką.

niedziela, 8 sierpnia 2010

Kalafior w curry

Lubię gotować.

Tak, dzisiaj zaczynam od sensacji na miarę stwierdzenia „po niedzieli będzie poniedziałek”;)

Przygotujcie się, teraz będzie jeszcze bardziej zaskakująco.

Lubię jeść.

I bardzo lubię, gdy ktoś gotuje dla mnie. Ale z jedzeniem właśnie tak jest, że kanapka przygotowana przez kogoś zawsze lepiej smakuje.
No dobra, z kanapkami to akurat bywa różnie, bo mam bardzo dokładnie określone wymagania dotyczące kanapki idealnej, ale przecież chodzi o zasadę.

Ale zaraz, zaraz…, jak zwykle odbiegam od tematu, a miało być o czym innym.

Gdybyście mnie zapytali o kucharza, który jest najlepszy i marzę, by zjeść przygotowany przez niego posiłek, to nie wahałabym się nawet przez moment: Gary Rhodes.

Ten człowiek to prawdziwy geniusz kulinarny. Z najprostszych składników wyczarowuje prawdziwe cuda na talerzu. A jak je podaje! To mistrz detalu, szczegółów, które sprawiają, że ze zwykłej ryby czy warzyw powstaje arcydzieło. Nie ukrywam, że jego zamiłowanie do masła też odgrywa tu jakąś rolę...

Przede wszystkim jednak podoba mi się jego podejście do jedzenia. Na okładce książki kucharskiej „Keeping it simple” widnieje następujące zdanie "In my opinion, the most delicious food is created when you get the very best ingredients you can find and do as little to them as possible". W skrócie znaczy to tyle, że najlepsze jedzenie powstaje wtedy, gdy weźmie się najwyższej jakości składniki i zrobi się z nimi jak najmniej.

Tym razem, korzystając z przepisu z tej właśnie książki (rozdział „keeping vegetables simple”), zrobiłam z kalafiorem trochę więcej niż zwykle i podałam go z curry. Polecam!




Składniki:

1 średni kalafior
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka curry
¾ szklanki jogurtu
sok z połowy limonki
sól, pieprz
2-3 łyżki świeżej natki pietruszki lub kolendry, posiekanej
oliwa i masło do smażenia

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Kalafior dzielę na różyczki i gotuję w lekko osolonej wodzie przez kilka minut. Ma być lekko twardawy. Odcedzam.

Cebulę kroję w talarki, czosnek lekko miażdżę płaską stroną noża i dość drobno siekam.

Na dużej patelni rozgrzewam oliwę. Wrzucam cebulę, dodaję sól, pieprz i curry, smażę pięć minut, dodaję czosnek i smażę jeszcze minutę lub dwie.

Dodaję około łyżeczki masła (czubatej) i wreszcie na patelnię wędruje kalafior. Smażę jeszcze kilka minut delikatnie mieszając, aż kalafior przejdzie aromatem curry i nabierze pięknego żółtego koloru.

Mieszam jogurt z sokiem z limonki, solą i pieprzem (można dodać szczyptę cukru dla przełamania kwaśnego smaku).

Gotowego kalafiora wykładam na talerz, polewam jogurtem i posypuję posiekaną natką lub kolendrą. Kolendra byłaby tu zdecydowanie lepsza i tę wersję polecam, ale nie chciało mi się specjalnie jeździć do sklepu w poszukiwaniu świeżych ziół, więc wzięłam co było pod ręką.

czwartek, 3 czerwca 2010

Pyszny kurczak w curry

Tak jak wspominałam ostatnio planowałam do tego obiadu sałatkę z mango, ale niestety zaopatrzenie warzywniaków zawiodło i posiłkowałam się wersją pomidorową. Też pasuje.

Oczywiście dobrze byłoby mieć patelnię grillową, ale skoro takiej nie posiadam, to bez problemu robię kurczaka na zwykłej patelni teflonowej.

Ten sposób przyrządzania jest szybki i uniwersalny. Myślę, że latem będę robiła obiad tego typu dość często, zmieniając tylko przyprawy i zioła.




Składniki:
(na 3 osoby)

1 pierś z kurczaka
curry
ziarna kolendry
sól, pieprz
około pół szklanki jogurtu naturalnego (lub kwaśnej śmietany)
olej do smażenia

Sposób przygotowania:

Pierś z kurczaka myję i oczyszczam. Kroję na kawałki i delikatnie rozbijam na kotlety. Obsypuję curry, solą i pieprzem.
Rozgrzewam olej na patelni i wrzucam ziarna kolendry, chwilę prażę. Zamiast tego można oczywiście rozgnieść kolendrę w moździerzu i obsypać nią mięso razem z resztą przypraw. Można też w ogóle zrezygnować z kolendry.

Podsmażam kurczaka z obydwu stron. Wlewam odrobinę wody i duszę pod przykrywką jeszcze około kwadransa. Wlewam jogurt i odparowuję powstały sos.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Banany zapiekane w boczku

Na zrobienie tej potrawy złożyły się dwa czynniki.

Po pierwsze napotkałam w sklepie marynowany zielony pieprz. Zawsze mi się wydawało, że pewnie będzie kosztował fortunę, tymczasem miniaturowy słoiczek równie miniaturowych ziarenek wyceniono bodajże na trzy i pół złotego.
- Biorę! – pomyślałam – A potem zobaczę co się z tego da zrobić.

I właśnie potem trafiłam na bardzo sympatyczne książki z przepisami różnych krajów za całe 6,99 złotych polskich.
Grzechem byłoby zmarnować taką okazję. Najpierw, powstrzymując ze wszystkich sił swoją pazerność, kupiłam zaledwie cztery.
Następnego dnia szybko pobiegłam dokupić jeszcze sześć.

Wśród potraw kuchni amerykańskiej znalazłam przepięknie wyglądającą przekąskę, którą Wam dzisiaj pokażę.

W sekrecie wyznam, że jeśli tak się akurat przypadkiem składa, że nie macie w szafce marynowanego pieprzu, to przekąska i tak będzie pyszna. Zawsze można posypać po wierzchu świeżo zmielonym czarnym.

Ten przepis bierze udział w akcji "Karnawałowe przekąski".


Anka




Składniki:

3 średnie banany
12 plastrów boczku wędzonego

1,5-2 łyżeczki marynowanego zielonego pieprzu
2 łyżki płynnego miodu
3 łyżki keczupu
1 łyżeczka curry

Sposób przygotowania:

Banany myję, obieram, każdy dzielę na trzy części.

Pieprz staram się trochę posiekać i dość szybko rezygnuję. Mieszam miód, keczup, curry i pieprz i w tej marynacie dokładnie obtaczam banany.
Marynaty wychodzi sporo i spokojnie starczy na cztery, a może nawet pięć bananów.

Każdy kawałek banana zawijam w plaster boczku.

Blachę lub kratkę wykładam papierem do pieczenia. Układam banany i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 10-15 minut (grill i termoobieg). Przewracam w trakcie, żeby się równomiernie opiekły.

niedziela, 22 listopada 2009

Kurczak w sosie pieczarkowo-paprykowym

Jeśli ktoś tak jak ja należy do zagorzałych wielbicieli wszelkich grzybów, to takie dania z pewnością są dla niego. Jeśli jeszcze w dodatku lubi proste mieszanki mięsno-warzywne, to polecam to zestawienie.
Cebula, papryka i pieczarki nigdy nie zawodzą, a sposób przygotowania należy do gatunku tych najprostszych. Nic więc dziwnego, że różne wariacje tej potrawy pojawiają się regularnie na moim stole.


 


Składniki:
(3 porcje)

1 pierś kurczaka
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 czerwona papryka
1 papryczka chili
50 dkg pieczarek
natka pietruszki
sól, pieprz, curry
olej do smażenia
ewentualnie śmietana wymieszana z mąką do zagęszczenia

Sposób przygotowania:

Pierś kurczaka myję, kroję na kawałki, posypuję solą i pieprzem, szybko obsmażam na mocno rozgrzanym oleju.

Do mięsa dorzucam drobno pokrojoną cebulę. Czosnek lekko miażdżę nożem, obieram i kroję w plasterki, chili myję, usuwam pestki i drobno siekam. Paprykę myję i kroję w słupki. Dodaję czosnek, paprykę i chili, posypuję solą, pieprzem oraz curry i smażę jeszcze kilka minut.

Pieczarki myję, odcinam ogonki i kroję w plastry. Przy okazji pozostawiam Wam decyzję, czy obieracie czy nie, u mnie zależy to głównie od wyglądu pieczarek, jeśli są ładne i białe, to zazwyczaj zostawiam skórkę, jeśli stare i brązowe to obowiązkowo obieram, bo inaczej odbierają mi apetyt. Mycie pieczarek to też delikatna kwestia, jeśli trzymamy je pod wodą zbyt długo, to bardzo nasiąkają i robią się gumowate, dlatego lepiej krótko je opłukać trzymając ogonkiem do dołu, bo blaszki najbardziej chłoną wodę. Niektórzy podobno wcale nie myją, tylko czyszczą szczoteczką, co i mi czasami się zdarza.

Tu pozwolę sobie na dygresję. Niegdyś widziałam pewną Panią z Autorytetem, która wypowiadała się na temat mycia owoców. Gdy doszła do drobiazgu w rodzaju czereśni, truskawek czy wiśni proponowała wrzucanie owoców do zatkanego zlewu napełnionego wodą z, uwaga!, dodatkiem mydła. Pomijam czereśnie, które są takiej budowy, że to mydło od biedy udałoby się wypłukać, ale pomysł o moczeniu truskawek w detergencie wzbudził moją żywiołową radość. Koktajl truskawkowy z bąbelkami gwarantowany.

Ale wracam do mojego obiadu. Papryczka już się podsmażyła, więc dokładam pokrojone pieczarki i wszystko duszę na małym ogniu. Ile? Zależy od tego kiedy wstawiłam wodę na makaron, ale staram się nie przekroczyć kwadransa. Wrzucam posiekaną natkę pietruszki i, jeśli akurat nie boję się dodatkowych kalorii, zagęszczam śmietaną wymieszaną z mąką. Obie wersje są smaczne, ale przy tej śmietanowej, jeśli podczas duszenia doleję jeszcze wody lub bulionu, zyskuję bardzo smakowity sos.

Podaję z makaronem lub z ryżem.
Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */