Historia tego deseru zaczęła się w XIII wieku w Sienie, gdy zakochany młodzian podarował pięknej mniszce woreczek cennych przypraw. A trzeba pamiętać, że wtedy pieprzu używano jako pełnoprawnej waluty.
Mniszka upiekła korzenny deser, lecz uznała, że jest on zbyt zmysłowy dla zakonnic i oddała kurii biskupiej. Przepis wędrował z rąk do rąk, aż trafił do znamienitego kucharza Ubaldino. Ten ostatecznie go udoskonalił, a panforte stał się szybko bardzo znany we Włoszech i na świecie.
Przygotowanie panforte jest bardzo proste – nic dziwnego, że wpadł mi w oko ten przepis.
Teoretycznie podobny efekt można osiągnąć mieszając wszystkie bakalie z roztopioną czekoladą, ale to tylko teoria. W praktyce panforte jest wybitnie świąteczne. Słodkie, pachnące, bogate i nieprzyzwoicie kaloryczne.
Przepis pochodzi z książki „Nigella Świątecznie”.
Wprowadziłam nieznaczne zmiany: wszędzie, gdzie było 125 g bakalii, wrzucałam 100 g – waga standardowych paczek. Zmieniłam rodzaj i ilość cukru, w oryginale było 150 g białego – deser i tak jest bardzo słodki. Nie dałam 1 łyżeczki mielonych goździków, bo nie miałam. Nigella proponowała mielony biały pieprz – wzięłam czarny, obawiałam się charakterystycznego zapachu białego. W ogóle jeśli chodzi o przyprawy, to można bez problemu dosypać mieszanki do pierników lub dowolnych jej składników. Panforte to dosłownie „mocny chleb”, więc nie bójcie się przyprawiania.
Anka
Anka
Składniki:
- 100 g migdałów ze skórką
- 100 g blanszowanych migdałów
- 100 g orzechów laskowych
- 75 g suszonych fig, pokrojonych w paski
- 200 g kandyzowanych skórek z cytrusów
- 1 łyżeczka cynamonu
- świeżo starta gałka muszkatołowa
- mielony pieprz
- 1 łyżka kakao
- 50 g mąki
- 150 g miodu
- 30 g masła
- 100 g brązowego cukru
Sposób przygotowania:
(na okrągłą formę 20-24 cm, po prostu będzie wyższe lub niższe)
Formę wykładam papierem do pieczenia. Włączam piekarnik, ustawiam 170 stopni.
Wszystkie suche składniki mieszam w dużej misce.
Na wolnym ogniu podgrzewam masło, miód i cukier aż wszystko ładnie się połączy.
Wlewam słodką masę do bakalii i bardzo dokładnie mieszam. Dla pewności wzięłam metalową miskę – masa jest faktycznie bardzo gorąca.
Nakładam do formy i wygładzam powierzchnię. Nie jest to takie znowu proste, więc można zmoczyć ręce wodą lub włożyć jednorazowe rękawiczki. Skorzystałam z drugiego sposobu.
Piekę 30-40 minut, na powierzchni mają się pojawić pęcherzyki powietrza.
Studzę i wyjmuję z formy. Posypuję cukrem pudrem i kroję na kawałki. Przechowuję w szczelnej puszce nawet do 3 tygodni.
Kultowy deser.Pięknie wygląda w przekroju!
OdpowiedzUsuńJadłam oryginalne panforte w Sienie, są dwa rodzaje - ciemne i jasne. Mocno słodkie... nie smakowało mi!
OdpowiedzUsuńMyślę, że jeśli w Twoim przepisie jest mniej cukru, to jest to bardziej zjadliwe...
Ja to jadłam w Bolonii. Aż mnie zęby rozbolały, poza tym trzeba mieć wyjątkowo mocne siekacze.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wygląda. w szczególności ten przekrój i orzeszki:) miałam robić w tym roku ale rodzina nie przepada za czekoladą więc skapitulowałam.
OdpowiedzUsuńmmm... istne cudo:) wyglada pysznie:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie wygląda. I te migdały takie duże. dzięki nim mamy konstrast.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, robie co roku i zawsze znika w ekspresowym tempie :)
OdpowiedzUsuńPiekłam panpepato, teraz więc może przyszedł czas na panforte?... ;)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda. Ja jeszcze nie robiłam,ale zamierzam kiedyś:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Fantastycznie wygląda!
OdpowiedzUsuńWygląda fantastycznie! Właśnie sie do niego przymierzam, więc tym bardziej interesujące staje się porównowywanie przepisów :)
OdpowiedzUsuńpyszne, pełne obfitości słodkie kawałki :)
OdpowiedzUsuńwow! ale ekstra, lubię tak bogato naładowane bakaliami (ale nie wszystkimi;)) desery.
OdpowiedzUsuńTo panforte Nigelli wcale nie jest takie twarde! A cukier jeszcze można ograniczyć, moim zdaniem bez szkody dla smaku :)
OdpowiedzUsuńWłoskie przepisy chyba mówią o wcześniejszym uprażeniu orzechów i migdałów, ale ja dlatego lubię Nigellę, że u niej nie trzeba się przepracowywać :)
Deser bardzo mi smakuje i tylko tak się zastanawiam jak to pogodzić z dietą :)
Ło, to że ciężko to wyjąc z miski i rozprowadzic to prawda! Natomiast zapach i wygląd - bajka :) Za 30-40 minut dowiem się co ze smakiem :)
OdpowiedzUsuńWygląda taaak zimowo i świątecznie z tym cukrem na wierzchu. Z pewnością znajdzie się na moim pierwszym bożonarodzeniowym stole :-) (chyba będę musiała zrobić falstart przed Świętami bo tak pięknie wygląda) justynagrzy@wp.pl
OdpowiedzUsuń