czwartek, 24 czerwca 2010

Pita

Stałam przy kuchence, patrzyłam na napełniające się powietrzem pity i upojona sukcesem wiedziałam, że dla takich momentów warto jest kucharzyć.

Pyszne pity z olbrzymimi kieszeniami. Po prostu trzeba je zrobić.

Przepis z tej strony.




Składniki:
(na około 16 sztuk)

zaczyn:
2 szklanki chłodnej wody
1 łyżeczka suszonych drożdży
2 szklanki mąki pełnoziarnistej (użyłam pszennej z domieszką żytniej)

Zaczyn zrobiłam wieczorem dnia poprzedniego. Wymieszałam wodę i drożdże, dodałam mąkę (nie wszystko naraz) i dokładnie zmieszałam. Przykryłam miskę folią i odstawiłam w chłodne miejsce.

ciasto właściwe:
2,5 łyżeczki soli
1-2 łyżki oliwy z oliwek
2,5-3 szklanki mąki

[Listonic]

Sposób przygotowania:

Jak widać składników nie ma za wiele, za to pracy jest sporo i tu nie mogę się powstrzymać przed radą, by nie piec pity, gdy dopadł Was jakiś wirus. Uwierzcie, wiem o czym mówię. Zagniatanie ciasta drożdżowego nie jest zajęciem dla słabeuszy.

Wsypuję do zaczynu sól, wlewam oliwę i stopniowo dodając mąkę zagniatam. Wyrabiam gładkie ciasto myśląc przy tym, że ćwiczenia z hantlami są mi zbędne, skoro nie mam maszyny. Dziesięciominutowa praca z pewnością ma ten sam wpływ na moje mięśnie co wymyślna gimnastyka.

Odkładam ciasto do wysmarowanej tłuszczem miski i odstawiam w ciepłe miejsce aż urośnie 2-3 razy.

Przebijam ciasto pozbywając się powietrza. Dzielę na kilkanaście części, formuję kulki i odstawiam przykryte ścierką do napuszenia na niecałe pół godziny.

Podsypuję stolnicę mąką, rozwałkowuję jedną kulkę na płaski placek i kładę na mocno rozgrzaną patelnię bez tłuszczu. W czasie, gdy pita się smaży, rozwałkowuję drugą kulkę.
Bardzo istotny jest tu sposób smażenia. Najpierw podpiekam przez dosłownie kilkanaście sekund placek z jednej strony (nie można trzymać zbyt długo), potem smażę z drugiej strony i wtedy właśnie pita powinna zacząć się nadymać. Na koniec przewracam jeszcze raz i dopiekam.

To ciasto ma niezwykle przyjemną właściwość, że można je przechowywać w lodówce nawet kilka dni i smażyć tyle sztuk, na ile właśnie mamy ochotę. Trzeba tylko wyjąć ciasto nieco wcześniej, żeby nabrało temperatury pokojowej.

A nadzienie? To zależy co fantazja podpowie i co akurat znajdziecie w lodówce. Moje ulubione to pity z dużą ilością warzyw (sałata, czerwona cebula, pomidory, ogórki), czarnymi oliwkami, szynką lub salami i serem feta oraz nadziewane mieloną wołowiną z pomidorami i chili.

17 komentarzy:

  1. Piękne i propozycja Twojego nadzienia też mi bardzo pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. to co schowane w kieszeniach.. najpyszniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow moje ulubione!!! Teraz nie będę musiała ich za każdym razem szukać. Bo nawet jak wydrukuję przepis to potem znika on w tajemniczych okolicznościach. Pozdrawiam i już nie mogę doczekać się kolejnego podejścia do nich:) MWK

    OdpowiedzUsuń
  4. A czy te chlebki (po upieczeniu) można zamrażać? Bo przepis brzmi bardzo ciekawie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pitę zawsze kupowałam gotową. A bardzo lubię, bo można z nią czarować.
    Przepis wpisuję w kajet- po co kupować jak można samemu zrobić;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe, uwielbiam pitę domowej roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wspaniałe są takie momenty w kuchni, gdy wszystko się udaje :) a pita rewelacyjnie wyszła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, piękne ! Musze wreszcie i ja zrobić, notuję przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wyszła tak pięknie, ze nabrałam ochoty, żeby sama zrobić. Notuję przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już od dłuższego czasu czaję się na pity, ale nigdy mi z nimi nie po drodze.
    Robią piorunujące wrażenie!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. zawsze kupowałam pitę, nigdy nie próbowałam zrobić sama. Wygląda bardzo profesjonalnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wyglądają znakomicie ! Cudownie Ci się upiekły!:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy to chłodne miejsce to może być lodówka,czy drożdże tam nie urosną?Notuję przepis bo chętnie je upiekę tak smacznie wyglądają:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Wam wszystkim za dobre słowo! :)

    ->Justysia: Właściwie to każde pieczywo można zamrozić, więc nie widzę problemu. Jedyne czego bym się ewentualnie obawiała, to czy przy rozmrażaniu kieszeń się trochę nie sklei, ale to moje domysły, bo nie próbowałam. My te pity po prostu jedliśmy przez trzy dni :)

    ->mari: Odstawiłam na szafkę tuż przy otwartym oknie na całą noc. Ale myślę, że w lodówce też można.

    ->MWK: Ciekawe kto jest odpowiedzialny za to tajemnicze znikanie. Czyżby Twoje dzieci chciały się brać za pieczenie i zbierają przepisy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmmm... Studenckie czasy mi się przypomniały i pity pochłaniane w okolicach wrocławskiego dworca PKP... Pyszne były...
    Pozdrawiam słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. A próbował ktoś to ciasto upiec w piekarniku? Wyszło mi 15 ciastowych kuleczek, a chyba nie damy rady tydzień żywić się samymi pitami - mimo, że pyszne... Mam ochotę wsadzić je do piekarnika i zrobić bułeczki...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts with Thumbnails
/*Google anatytics */